[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miałem kiedyś dziewczynę.- Uderzył obiema dłońmi w tył głowy.Mówił z trudem.-Zabiłem ją.A potem zaczął opowiadać.Rozdział 27%7łycie Monka, zanim ukończył piętnaście lat, było monotonne i toczyło się niezmiennymrytmem.Osierocony przy narodzinach, dorastał wykluczony podwójnie, odrzucony za sprawąfizycznej ułomności i wzbudzając lęk nadzwyczajną siłą.Kilka rodzin, które przygarnęło tegoponurego, dziwacznego chłopca, wstrząśnięte szybko go odesłały.Gdy Monk osiągnąłdojrzałość, był już silniejszy od niejednego dorosłego mężczyzny, a skłonność do przemocy izastraszanie innych stały się jego drugą naturą.Potem zaczęły się utraty świadomości.Na początku nie zdawał sobie z nich sprawy.Większość następowała nocą, więc jedynyślad stanowiła ospałość następnego dnia albo siniaki i zakrwawione dłonie, które wzięły sięnie wiadomo skąd.Problem ujawnił się dopiero w zakładzie poprawczym, kiedy nocnezachowania Monka przeraziły pozostałych osadzonych.Dostawał jakichś ataków - śmiał siębez powodu, a na wszystkie próby uspokojenia reagował niszczycielską, wściekłą przemocą.Nazajutrz niczego nie pamiętał.Początkowo sądził, że różne oskarżenia i następujące po nich kary to tylko nowe formydręczenia.Reagował zatem jeszcze większa agresją i zamknięciem w sobie.Nigdy niepomyślał, żeby poprosić kogoś o pomoc, odrzuciłby także propozycję pomocy.Nie żebykiedyś taką otrzymał.Więzienni psychologowie mówili o zachowaniach aspołecznych, ozaburzeniach kontroli impulsów i skłonnościach socjopatycznych.Zresztą jedno spojrzeniewystarczało, aby potwierdzić najgorsze podejrzenia.Był dziwadłem, potworem.Był Monkiem.Gdy dorósł, zaczął wędrować po wrzosowiskach.Pradawne krajobrazy ze skalnymirumowiskami i kolcolistem uspokajały go.Co ważniejsze, mógł tam się czuć u siebie.Pewnego dnia trafił na zarośniętą dziurę w zboczu wzgórza, sztolnię starej kopalni - chociażwówczas jeszcze tego nie wiedział.Otworzyła przed nim całkiem nowy świat, i to dosłownie.Zaczął wyszukiwać stare kopalnie oraz jaskinie rozciągające się pod Dartmoor, badał je, akiedy tylko mógł, nawet w nich spał.W zimnych tunelach spędzał tyle samo czasu, co wzdewastowanej przyczepie, którą nazywał domem.Miały w sobie kojąca stałość, obojętne nadzień i noc, obojętne na pory roku.Sprawiały, że czuł się bezpieczny.Wyciszony.Nawet utraty świadomości stały się jakby rzadsze.Pewnej nocy, idąc na wrzosowiska, zobaczył gang.Nie był na wrzosowiskach prawieprzez tydzień, pracując na budowie.Teraz, z pieniędzmi w kieszeni, chciał ruszyć na nie, abypozbyć się wrażenia kłucia i świerzbienia.Miał wrażenie, jakby wewnątrz niego ktoś jezdziłgwozdziem po czarnej szkolnej tablicy.Kręciło mu się w głowie, co często poprzedzałozbliżającą się utratę świadomości.Początkowo zignorował zakapturzonych wyrostków, stojących pod zepsutą latarnią.Cośleżało między nimi na ziemi, obskoczyli to jak stado zwierząt.Monk nie był ciekawy i pewnieprzeszedłby obok, gdyby nie ich śmiech.Złośliwy i okrutny, wdarł mu się do głowy niczymecho dzieciństwa.Gang rozpierzchł się, gdy powalił dwóch albo trzech opryszków.Pozostałatylko samotna postać na ziemi.Monka aż świerzbiły ręce z potrzeby uderzenia jeszcze kogoś,ale leżąca dziewczyna spojrzała na niego bez strachu.Uśmiechnęła się nieśmiało.Nazywała się Angela Carson.- Ty ją znałeś?Pytanie wyrwało mi się, zanim zdołałem się powstrzymać.Z czytanych przeze mnieraportów wynikało, że chociaż świadkowie przed morderstwem widywali Monka w okolicy,gdzie mieszkała ofiara, uznano jednak, że po prostu ją śledził.Nigdy nawet niezasugerowano, że znał Angelę Carson, nie mówiąc już o tym, aby utrzymywał z nią jakieśbliższe kontakty.Spojrzenie w oczy Monka stanowiło wystarczającą odpowiedz.Po tym pierwszym przypadkowym spotkaniu zeszli się ze sobą.Oboje samotni.Oboje naswój sposób wykluczeni ze społeczeństwa.Angela Carson była niemal całkiem głucha,łatwiej niż mówienie przychodziło jej posługiwanie się językiem migowym.Monk niewiedział, jak to się działo, lecz im dwojgu udawało się ze sobą porozumieć.W tej młodej kobiecie odnalazł nareszcie kogoś, kogo ani nie przerażał, ani nieodstręczał.Jeśli chodziło o Angelę, to jak nietrudno było sobie wyobrazić, siła Monka dawałajej poczucie bezpieczeństwa.Odwiedzał ją po zmierzchu, kiedy istniała mniejsza szansa, żedostrzegą go sąsiedzi.Wkrótce go poprosiła, aby został na noc.Od kiedy zaczęli się spotykać, utraty świadomości stały się rzadsze.Zrobił sięspokojniejszy, mniej pobudzony.Zaczynał wierzyć, że ataki wreszcie się skończyły.Jednak itak nie zamierzał sobie pozwolić na to, aby u niej zasnąć.Jednak zasnął.Twierdził, że pamiętał, co się wydarzyło, tylko że w pewnej chwili spostrzegł, iż stoi przyłóżku.Aomotano do drzwi - to policja usiłowała wedrzeć się do środka.Wszystko stało sięhałasem i zamieszaniem.Ręce miał we krwi, jednak nie w swojej.Spojrzał w dół i zobaczył Angelę Carson.Wtedy właśnie stracił resztkę opanowania.Kiedy policjanci wpadli do pokoju, rzucił sięna nich jak oszalały.Potem biegł tak długo, aż nogi odmówiły mu posłuszeństwa, na próżnostarając się uciec od widoku zakrwawionego pokoju.Nie wybierając świadomie kierunku, dotarł na wrzosowiska.I zszedł pod ziemię.Nawet nie myślał o tym, że teraz zacznie szukać go policja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]