[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostalistrażnicy ruszyli mu na pomoc, ale musieli uważać na rozżarzone węgle.W oszałamiającoszybkiej sekwencji ruchów Nathan rozbroił pierwszego mężczyznę ciosem miecza, drugiegoobezwładnił łokciem, po czym wyłączył z akcji trzeciego, zwalając mu na głowę marmurowepopiersie Oktawiana Augusta.- Czy nam też wolno się pobawić? - spytał kwaśno Charlie.Czworo agentów otoczyło ostatniego żołnierza, który miotając przekleństwa, kierowałmiecz na każde z nich po kolei.- Gorący ziemniak! - zawołał Charlie, zręcznie podbijając rozżarzony węgielek czubkiemmiecza, tak że wpadł strażnikowi pomiędzy fałdy tuniki.Podczas gdy żołnierz, spanikowany, podskakiwał w kółko, Austerio wystąpił naprzód. - Co za dramat - skomentował sucho, gwałtownie wypinając brzuch i uderzając nimżołnierza, który grzmotnął o ścianę i osunął się na posadzkę.- Widzicie? - powiedział, ściągajączalotnie usta.- Nie tylko piękna buzia.- Idziemy - zarządził Nathan i cała piątka ruszyła do tunelu w pogoni za Agatą.Biegli truchtem, wypełniając korytarz głośnym echem kroków.Wreszcie daleko przedsobą ujrzeli prostokąt światła, który zamigotał, kiedy przecięły go dwie ludzkie sylwetki.Agenciprzyśpieszyli; Austerio dyszał ciężko, z trudem za nimi nadążając.Wydawało się, że minęły wieki, nim wreszcie dotarli do światła, ale oto nagle zobaczylischody rozświetlone jasnym blaskiem słońca.Nathan ostrożnie spojrzał w górę i skinął napozostałych, by po cichu szli za nim.Trzymając broń w gotowości, zaczęli czujnie wspinać siępo kamiennych stopniach.Wreszcie wyszli na powierzchnię i znalezli się w tropikalnym ogrodzie pełnym kwiatów ojaskrawych barwach.Jake natychmiast rozpoznał to miejsce - widział je tego ranka przez oknosali, w której poznał diaboliczny plan Agaty.Ogród był pusty.Nathan ruszył przodem, kierującsię między drzewami w stronę łuku bramy.Brama wprowadziła ich na ministadion, na którym odbyło się przyjęcie.W dziennymświetle budynek wyglądał inaczej, opustoszały i cichy, jeśli nie liczyć delikatnego ciurkaniawody w fontannach.Nagle nad areną rozległ się dziwny przeciągły szelest i ponad dachy wzniósłsię olbrzymi obły kształt.Jake patrzył, nie rozumiejąc, ale Charlie od razu wiedział, co to jest.- Balon! - wykrzyknął.- Agata chce uciec balonem!Miał rację.Wielka czasza balonu kołysała się na wietrze, już prawie gotowa do odlotu.Agenci bez słowa rzucili się do drzwi za posągiem Saturna.Nathan wciąż miał przy sobieklucz i czym prędzej otworzył zamek.Wpadli do środka i pognali w górę schodów: jeden ciąg,drugi, trzeci& Na szczycie Nathan wypadł przez kolejne drzwi na taras i w tej samej chwilibalon wzniósł się w powietrze.Agata i Caspar siedzieli w koszu.Agata ściskała w dłoni fornirowane drewniane pudełko;na jej ramieniu siedział sokół.Widząc, że prawie już wypełniona czasza unosi uciekinierów wniebo, czwórka strażników historii rzuciła się do balonu, chwytając za liny, które zwieszały się zkosza. Pod ich ciężarem balon opadł z powrotem na taras.Agata zareagowała błyskawicznie:pierwszym uderzeniem miecza odcięła linę Charliego, drugim - Nathana.Balon znów zaczął sięwznosić wraz z Jakiem wiszącym po jednej stronie i Topaz po drugiej.Agata spojrzała w dół na swoją córkę.Ich wzrok się spotkał.Tak wiele je łączyło idzieliło zarazem.Miecz Agaty zawisł o centymetry nad okiem Topaz.Mogła przebić ją jednymruchem i już nigdy więcej o niej nie usłyszeć.Ale powstrzymała się.Z jej ust padło tylko jednosłowo.- Niewdzięczna& - szepnęła i przecięła linę.Topaz runęła w dół; w pędzie jej suknia wzdymała się jak spadochron.Nathan i Charlieskoczyli naprzód i zdołali złapać dziewczynę.- Jake! - krzyknęła Topaz, kiedy balon znów wystrzelił w górę.Jake ujrzał cały Rzym rozpostarty pod jego stopami i żołądek podszedł mu do gardła.Zestraceńczą determinacją, korzystając z tego, że Agata była skupiona na swojej córce, podciągnąłsię do brzegu kosza i chwycił Caspara za przód togi.Pod dłonią poczuł, jak spocony brzuchCaspara podryguje, kiedy ten wydał z siebie zduszony chichot.- Powiedziałem to raz i powtórzę znowu - odezwał się drwiąco Caspar.- Ty i twojarodzina jesteście najdurniejszymi ludzmi w całej historii.Jake nie puszczał.Wzrok miał utkwiony w drewnianym puzderku trzymanym przezAgatę.- Twoja śmierć sprawi mi wielką uciechę - oznajmił Caspar, jedną ręką wyjmując sztylet,a drugą łapiąc Jake a za szyję.Sokół Agaty niespokojnie zatrzepotał skrzydłami.Jake zerknął w dół.Byli już tak wysokoponad tarasem, że Topaz, Charlie i Nathan wyglądali jak trzy ruchome kropki.- %7łegnaj, Jake - powiedział Caspar i machnął sztyletem.Klinga błysnęła w słońcu, ale nie dosięgła celu.Wszystko wydawało się dziać w zwolnionym tempie.Złośliwa iskra w oczach Casparazgasła, ustępując miejsca wyrazowi najwyższego zaskoczenia.Młody Szwed zdążył tylkokrzyknąć, kiedy Agata chwyciła go jedną ręką i wyrzuciła poza burtę kosza, zamierzając pozbyćsię obu chłopców za jednym zamachem.Sztylet wypadł mu z dłoni, ale Caspar zdołał uczepić siękrawędzi kosza i teraz spojrzał w górę, na Agatę, ze zdumieniem i przerażeniem.- Za bardzo mi ciążysz - wyjaśniła, podważając jego pulchne palce jeden po drugim. Wtem rozległ się przeszywający skrzek - to sokół przypadkowo opalił sobie skrzydło nadpalnikiem.Ptak zatrzepotał szaleńczo skrzydłami tuż przed twarzą Agaty, a kiedy machnęła ręką,by go odtrącić, pudełko wypadło jej z dłoni i spadło na podłogę kosza.Jake dostrzegł swojąszansę: szybko przechylił się przez burtę i porwał szkatułkę.W tej samej chwili dłonie Casparaześliznęły się z kosza.Chłopiec runął w dół, ale w locie uczepił się tuniki Jake a, pociągając goza sobą.Spadali w trzepocie ubrań, spleceni w panicznym uścisku.Ziemia mknęła im na spotkaniez przerażającą szybkością.Caspar uderzył w taras pierwszy, pokrywając marmurową posadzkęsiatką pęknięć.Jake spadł prosto na niego; miękki brzuch Szweda zamortyzował wstrząs.Przez dłuższą chwilę Caspar wpatrywał się otępiałym wzrokiem w niebo, obserwującpłynący nad miastem balon i pewnie uświadamiając sobie, że oto i on został zdradzony.Jake z wysiłkiem przetoczył się na posadzkę i klęcząc, wyciągnął przed siebie pudełko.Nathan wziął je, otworzył i jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.Wewnątrz były dwie buteleczkiatomium - te same, które odebrano im w Sztokholmie.Caspar jęknął i wszyscy odwrócili się ku niemu.- Nic nie czuję - wymamrotał, nagle wystraszony.Spróbował unieść rękę.- Dlaczego janic nie czuję?! - Pod plecami wyrosła mu kałuża krwi, powoli rozlewając się na biały marmur.Caspar potoczył wzrokiem po twarzach agentów.Nawet w tym stanie jego chytry umysł wciążpracował na pełnych obrotach.- Może posunąłem się trochę za daleko& - wystękał, próbując sięuśmiechnąć.- Agata Zeldt robi ludziom pranie mózgu, rozumiecie chyba& - Przerwał na chwilę.- Dlaczego robi się ciemno?Jake przypadł do niego.- Caspar! - zawołał.- Musisz mi powiedzieć& czy widziałeś mojego brata? - Nie muszęniczego dla ciebie robić& Tu jest ciemno jak w studni! - wykrzyknął nagle, drżąc na całym ciele,z pobladłą twarzą.- Odpowiedz mi! - ponaglił go Jake [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl