[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już poprzedniego wieczoru miałam tego przedsmak, lecz znów uderzyło mnie to z całą mocą:Niall Stella był uprzejmy, błyskotliwy, wyrafinowany i opanowany, lecz potrafił też zachować się jak rasowy facet i flirtować na całego.Wiedziałam, że może posuwam się za daleko, ale, do cholery, wyglądał tak niesamowicie, stojąc na ulicy i otwierając aplikację do robienia zdjęć, omijany przez tłumy turystów.Może i protestował, lecz wyraz jego twarzy, kiedy pstryknął pierwszą fotkę, wskazywał raczej na lekkie… zauroczenie?— Gotowe — powiedział i odwróciwszy aparat, pokazał mi zdjęcie.— Bardzo ładne.— No dobrze, teraz chodź tutaj.— Gdy podszedł do mnie, wyjęłam mu z ręki telefon i obejrzałam zdjęcie.— A teraz razem — powiedziałam i wyciągnęłam ramię przed naszymi twarzami.— Co… — zaczął, lecz przerwał w pół słowa.— Masz za krótkie ręce.— Żartujesz sobie? Jestem specjalistką od selfie.Zaraz… Przykucnij trochę, bo na razie widzę swoją głowę i twoje bicepsy.Nie zrozum mnie źle, to świetny widok, ale…— Nie wierzę, że dałem się namówić — powiedział i wyrwał mi telefon z ręki.— Obiecuję, nie powiem Maxowi, że cyknąłeś sobie selfie na Szóstej Alei — szepnęłam.Odwrócił głowę i spojrzał mi w oczy.Jego twarz znalazła się o kilka centymetrów od mojej.Wtedy praktycznie wzięliśmy ślub.Przez ułamek sekundy wpatrywał się w moje oczy, wreszcie chrząknął:— Trzymam cię za słowo.Po kilku próbach znalazł właściwy kąt, a do ostatniego ujęcia objął mnie w pasie i przycisnął do siebie.Przepadłam.Od razu wpisałam liczbę jeden w kolumnie „Ile razy Niall Stella objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie”.Przekonałam się, jak to jest, kiedy ma się jednocześnie Boże Narodzenie, urodziny, awans i najlepszy orgazm w życiu.Spojrzał na zdjęcie, a potem podsunął mi je przed oczy.To było dobre ujęcie, nawet świetne.Oboje się uśmiechaliśmy; aparat uchwycił nas w chwili, kiedy śmialiśmy się z tego, że Niall stara się zrobić zdjęcie w rękawiczkach.— Podasz mi numer? — zapytał, spoglądając na wyświetlacz.Jego policzki, już zaczerwienione od mroźnego wiatru, poczerwieniały jeszcze bardziej.Wyrecytowałam numer, przyglądając się, jak go wklepuje w telefon.Nacisnął „wyślij”i uśmiechnął się do mnie: nieco nieśmiało, nieco psotnie, wyrażając jeszcze coś, w co trudno mi byłouwierzyć.W tej chwili w niczym nie przypominał wiceprezesa ani powalającego superciacha, ani nawet człowieka, który skończył studia przed dwudziestką.Wyglądał po prostu jak przystojny facet, który wybrał się ze mną do miasta.W kieszeni płaszcza zadźwięczał mi telefon.Starałam się nie myśleć o tym, że teraz Niall ma w telefonie moje zdjęcia — nasze zdjęcia, wspólne.Starałam się nie myśleć o tym, że ma numer mojego telefonu.Starałam się nie myśleć, jak swobodnie się ze sobą czujemy, kiedy przestałam się przejmować tym, jak się przy nim zachować i po prostu zaczęłam się cieszyć tą chwilą z nim.Tylko z Niallem.Kiedy chował telefon i machnął ręką, żebyśmy poszli dalej, zauważyłam jego szeroki uśmiech.Próbowałam odsunąć od siebie przypuszczenie, że on też bardzo się tym cieszy.* * *Nasze tymczasowe biuro mieściło się na pustym piętrze dużego biurowca.Cały komplekswynajęto jako tymczasowe biura dla konsultantów, którzy przyjechali do miejskiego wydziału transportu.Żebrak nie ma wyboru, to prawda, ale szczerze mówiąc, nasze biuro zmieściłoby się w mojej łazience, a kaloryfer mógłby ogrzewać piekło u Dantego.Okno zostało zamalowane i zabite na głucho, co odkryliśmy dopiero po kilku minutach bezowocnego mocowania się Nialla z futryną.Cały czas mu się przyglądałam.Jego szerokie plecy wymagałyby osobnego opisu: Niall Stella i jego mięśnie.„Ty umiesz nosić wszystko”.Za małe biuro oznaczało, że Niall przez cały dzień będzie przebywał obok mnie, uniemożliwiając mi skupienie nawet na najdrobniejszym zadaniu.Zbyt wysoka temperatura sprawiła, że w ciągu godziny od przyjazdu zdjął marynarkę, a po długiej chwili widocznej konsternacji rozluźnił krawat i odpiął górny guzik koszuli.Zawinął też rękawy powyżej łokci.Gdybym tylko mogła, zapewne podkręciłabym termostat jeszcze o jakieś dziesięć stopni, żeby zerknąć na jego gołą klatę.Dlatego teżnigdy nie powinnam podejmować decyzji.Nigdy przedtem nie widziałam jego przedramion (kolejny triumfalny haczyk w kolumnie podtytułem „Ile razy widziałam nagie przedramiona Nialla Stelli”).Jak się spodziewałam, miał idealną skórę, ramiona umięśnione, a nadgarstki przechodziły w zgrabne dłonie i długie, szczupłe palce.Starając się nie zwracać jego uwagi, obserwowałam poruszające się mięśnie, kiedy pisał, ich naprężanie się, kiedy w zamyśleniu obracał w dłoniach ołówek, pracę ścięgien, kiedy bębnił palcami w oparcie krzesła.Niall Stella zawsze musiał obracać coś w rękach.Niewiele rozmawialiśmy, każde z nas pracowało przy swoim biurku, od czasu do czasuwyławiając z pudełek potrzebne rzeczy i się urządzając.Na lunch wyszliśmy na miastoi przystanęliśmy przy budce z hot dogami na rogu ulicy.Musiałam użyć swoich zdolnościprzekonywania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]