[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zamierzacie osiąść gdzieś tu w pobliżu?- Cóż, jest to jedna z okolic, którą bierzemy pod uwagę.Głównie ze względu na bliskość Wału Hadriana.Gilesa zawsze fascynował Wał Hadriana.Domyślam się, że zabrzmi to dla pana nieco dziwnie, ale nam jest właściwie wszystko jedno, w której części Anglii osiądziemy.Mój dom rodzinny jest w Nowej Zelandii i nie mam tu żadnych bliskich.A Gilesa zabierały na wakacje różne ciotki, więc także nie jest związany z żadnym konkretnym miejscem.Jedyne, czego nie chcielibyśmy, to mieszkać zbyt blisko Londynu.Pragniemy być naprawdę na wsi.Erskine uśmiechnął się.- Tu w okolicy z pewnością możecie znaleźć prawdziwą wieś.To miejsce jest całkiem odizolowane.Mamy niewielu sąsiadów, którzy mieszkają daleko od siebie.Gwenda pomyślała, że w tym przyjemnym głosie wyczuwa się jakiś posępny ton.Przed oczami przemknął jej obraz samotnego życia: krótkie zimowe dni, kiedy wiatr wyje w kominach, zaciągnięte zasłony, zamknięcie.zamknięcie z tą kobietą o spragnionych, nieszczęśliwych oczach, z dala od nielicznych sąsiadów.Moment później ta wizja umknęła; znowu było lato, a przez otwarte na ogród francuskie okna wpadał zapach róż i typowe letnie odgłosy.- To stary dom, prawda? - spytała.Erskine przytaknął.- Z czasów królowej Anny.Moja rodzina mieszka tu od blisko trzystu lat.- Jest bardzo piękny.Musi pan być z niego ogromnie dumny.- Teraz jest już zaniedbany.Podatki są tak wysokie, że trudno utrzymać cokolwiek we właściwym stanie.Na^zczę-ście dzieci się już usamodzielniły i najgorszy okres mamy za sobą.- Ile macie państwo dzieci?- Dwóch synów.Jeden jest wojskowym.A ten drugi ostatnio wrócił do domu po ukończeniu Oxfordu.Zamierza podjąć pracę w wydawnictwie.Jego wzrok powędrował w stronę komody, a Gwenda popatrzyła w ślad za nim.Stała tam fotografia dwóch chłopców - prawdopodobnie osiemnaste - i dziewiętnastolatka, zrobiona kilka lat temu, jak oceniła Gwenda.Na twarzy Er-skine’a pojawił się wyraz dumy i miłości.- To dobre chłopaki - powiedział - choć nie wypada, żebym ich chwalił.- Wyglądają na ogromnie sympatycznych - przyznała Gwenda.- Tak - stwierdził Erskine - myślę, że naprawdę warto.Chodziło mi o poświęcanie się dla dzieci - dodał, odpowiadając na pytające spojrzenie Gwendy.- Przypuszczam, że.często.trzeba rezygnować z wielu rzeczy.- Czasami z bardzo wielu.- przytaknął.Znów Gwenda wychwyciła w jego głosie ten ponury ton, ale w tym momencie pani Erskine przerwała rozmowę.- Naprawdę szukacie domu w tej części świata? Nie sądzę, abyście mogli znaleźć coś odpowiedniego w tej okolicy - oświadczyła swoim głębokim, autorytatywnym głosem.A nawet gdyby było, i tak nie powiedziałabyś nam o tym - pomyślała Gwenda, odczuwając przy tym coś w rodzaju złośliwej satysfakcji.Ta niemądra, stara kobieta jest zazdrosna.Zazdrosna o to, że rozmawiam z jej mężem i że jestem młoda i atrakcyjna!- Zależy, jak bardzo się wam spieszy - odezwał się Erskine.- Wcale się nie spieszymy - odparł beztrosko Giles.- Chcemy mieć pewność, że znajdziemy coś, co się nam naprawdę spodoba.Na razie mamy dom w Dillmouth, na południowym wybrzeżu.Major Erskine odwrócił się.Wstał, podszedł do okna i wziął leżącą tam na stoliku paczkę papierosów.- Dillmouth - powtórzyła pani Erskine bezbarwnym głosem.Wpatrywała się przy tym w odwróconego do niej tyłem męża.- To całkiem ładna, mała miejscowość - wyjaśnił Giles.- Może słyszeliście państwo o niej?Na moment zapadła cisza, po czym pani Erskine odpowiedziała tym samym, pozbawionym wyrazu głosem.- Spędziliśmy tam kilka tygodni pewnego lata.wiele lat temu.Ale nie zrobiła na nas szczególnego wrażenia.Wydala się nam zbyt rozleniwiająca.- To prawda - poparła ją Gwenda.- Mamy podobne odczucie.Oboje z Gilesem wolimy ostrzejsze powietrze.Erskine wrócił do stolika.Zaproponował Gwendzie papierosa.- Tu w okolicy z pewnością wydałoby się warn odpowiednio ostre.Gwenda popatrzyła na niego, kiedy podawał jej ogień.- Pamiętacie państwo Dillmouth? - spytała otwarcie.Jego usta zacisnęły się, jakby przeszył go nagły ból.- Och, myślę, że całkiem dobrze pamiętamy - odparł obojętnym tonem.- Mieszkaliśmy wtedy.zaraz, niech sobie przypomnę.w hotelu Royal George.nie, to był Royal Clarence.- Ach tak, to taki miły, nieco staromodny hotel.Nasz dom znajduje się w pobliżu.Nazwano go Hillside, ale kiedyś nosił imię St.St Mary’s, tak Gilesie?- St Catherine’s - sprostował Giles
[ Pobierz całość w formacie PDF ]