[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Proszę bardzo.— Jaka ładna! — rzekł, przypalając papierosa.Laura poruszyła się nagle.— Owszem — przyznał lekkim tonem Farrar.— Działa lepiej niż większość innych.— Jest dość… charakterystyczna.Starkwedder zerknął szybko na Laurę, po czym oddał zapalniczkę właścicielowi, mrucząc pod nosem podziękowanie.Jan wstał z taboretu i podszedł do inspektora.— Richard miał mnóstwo strzelb — poinformował go konfidencjonalnie.— Wiatrówki także.I taką jedną, z której w Afryce strzelał do słoni.Chce je pan obejrzeć? Są w jego sypialni, o tam!— W porządku — zgodził się inspektor.— Ty je nam pokażesz.— Uśmiechnął się do Jana i dodał wesoło: — Wiesz, chłopcze, bardzo nam pomogłeś.Powinniśmy przyjąć cię do policji.Położywszy rękę na ramieniu chłopca, skierował go w stronę drzwi, które sierżant przed nimi otworzył.— Nie będziemy pana zatrzymywać, panie Starkwedder —zawołał od progu.— Może pan wracać do swoich spraw, tylko proszę być z nami w kontakcie.— Dobrze.Obaj policjanci opuścili pokój razem z Janem.XIW gabinecie zapadło niezręczne milczenie.Po chwili przerwał je Starkwedder:— Cóż, będę się zbierał.Zobaczę, czy wyciągnięto już z rowu moje auto.Nie widziałem go, jadąc tutaj.— Bo podjazd prowadzi do innej drogi — wyjaśniła Laura.— Ach tak, rozumiem — odrzekł, idąc do oszklonych drzwi.— Jak to inaczej wygląda przy świetle dziennym! — zauważył, wychodząc na taras.Laura i Julian Farrar spojrzeli po sobie.— Julianie! Ta zapalniczka… Powiedziałam, że jest moja!— Tak powiedziałaś? Komu? Inspektorowi?— Nie.Jemu.— Temu… temu facetowi… — Farrar nagle urwał, bo oboje l spostrzegli przechodzącego pod oknami Starkweddera.— Lauro…— Uważaj.— Wyjrzała przez okienko we wnęce.— On może nas słyszeć.— Kto to jest? Znasz go?— Nie.Miał drobny wypadek i przyszedł tu akurat, kiedy…Julian Farrar dotknął jej ręki spoczywającej na oparciu sofy.— Nie szkodzi, Lauro.Wiesz, że zrobię, co w mojej mocy.— Julianie… odciski palców…— Jakie odciski?— Na tamtym stoliku, na szybie… To twoje?Farrar cofnął rękę, wskazując jej Starkweddera, który znów przesunął się za oknem.Laura odskoczyła i nie odwracając się, powiedziała głośno:— To bardzo miło z twojej strony, Julianie.Na pewno możesz nam pomóc w wielu sprawach.Starkwedder wciąż przemierzał taras.Ledwie zniknął im z oczu, Laura wróciła do przerwanej rozmowy:— Czy to twoje odciski, Julianie? Zastanów się!— Może te na stoliku… — odparł z wahaniem.— O Boże! I co teraz zrobimy?Pod oknami znów ukazał się Starkwedder.Laura zaciągnęła się papierosem.— Policja myśli, że to MacGregora.Rzuciła mu rozpaczliwe spojrzenie i umilkła w oczekiwaniu na jakąś uwagę.— Cóż, to dobrze.Pewnie przy tym pozostaną.— A jeśli…— Muszę już iść — przerwał jej Farrar.— Mam spotkanie.— Wstał i poklepał ją po ramieniu.— Wszystko w porządku, Lauro.Nie martw się, dopilnuję, żeby nic ci się nie stało.Na twarzy Laury malowało się niezrozumienie i rozpacz.Farrar wyraźnie nie zdawał sobie sprawy z jej stanu.Otworzył oszklone drzwi i zamierzał wyjść, gdy z przeciwka pojawił się Starkwedder.Major uprzejmie się cofnął, unikając zderzenia.— O, już pan wychodzi? — spytał Starkwedder.— Tak.Ostatnio mamy tu trochę roboty.Za tydzień wybory.— Ach, tak.Zechce pan wybaczyć moją ignorancję, ale którą partię pan reprezentuje? Torysów?— Jestem liberałem — odparł z lekkim oburzeniem Farrar.— To oni wciąż się trzymają? — spytał błyskotliwie Starkwedder.Julian Farrar wciągnął gwałtownie powietrze i opuścił pokój bez słowa, niemal trzaskając drzwiami.Starkwedder spojrzał ze złością na Laurę.— Więc to tak! Teraz zaczynam rozumieć!— Co masz na myśli?— Wielbiciel, co? Mam rację?— Skoro musisz wiedzieć… to tak! Przyglądał się jej przez chwilę w milczeniu.— Jeszcze ładnych kilku rzeczy nie powiedziałaś mi ubiegłej nocy, prawda? To dlatego złapałaś w takim pośpiechu j zapalniczkę i udałaś, że jest twoja! — Odszedł parę kroków i dalej i nagle obrócił się do niej twarzą.— Od jak dawna to trwa?— Od pewnego czasu — odrzekła cicho.— Ale nie zdecydowałaś się opuścić Warwicka i wyjechać z tamtym?— Nie.Po pierwsze, mogłoby to zrujnować karierę polityczną Juliana.Starkwedder siedział w kącie sofy z ponurą miną.— Skąd znowu, w dzisiejszych czasach? Przecież teraz każdy ma kogoś na boku!— Ale tu chodzi o wyjątkowe okoliczności.Julian przyjaźnił się z Richardem i jeszcze to kalectwo…— No tak.To z pewnością nie przysporzyłoby reklamy panu majorowi.Laura podeszła bliżej i spojrzała na niego z góry.— Uważasz, że powinnam była powiedzieć ci o tym wczoraj?Starkwedder patrzył w bok.— Nie miałaś obowiązku — mruknął.Laura jakby spotulniała.— Nie sądzę, żeby to coś zmieniło.Ja… nie byłam w stanie myśleć o niczym innym poza tym, co zrobiłam.— Tak, tak rozumiem.— W jego głosie także pojawiła siei cieplejsza nuta.— Ja także tylko o tym myślałem.— Nagle podniósł głowę.— Chcesz spróbować małego eksperymentu? Gdzie stałaś w chwili zabójstwa?— Gdzie stałam? — powtórzyła jak echo wyraźnie spłoszona Laura.— O to właśnie pytam.Minęła dłuższa chwila, zanim odpowiedziała.— Chyba tam.— Wskazała głową oszklone drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]