[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Nie dam rady – mruknęła w odpowiedzi.Już raz to powiedziała przy śluzie.–Nie mamy wyboru – odrzekł Crane.Hui przez chwilę rozglądała się na boki, po czym opuściła oczy.–Mam lęk wysokości – wyjaśniła.Niech to szlag – zaklął w myślach Crane, patrząc na nią.Wziął głęboki oddech.Spróbował na chwilę zapomnieć o wściekłym wodospadzie nad ich głowami i lejącym się na nich mroźnym deszczu.Położył ręce na jej ramionach i spojrzał dziewczynie w oczy.–Hui, nie mamy wyboru – powtórzył.– Musisz to zrobić.–Ale…–To jedyna droga.Będę cały czas za tobą.Obiecuję.Hui popatrzyła na niego.Po policzkach spływała jej woda.Przełknęła ślinę i kiwnęła głową.Crane podprowadził ją do drabiny i położył jej rękę na szczeblu.–Wspinasz się, przestawiając nogi ze szczebla na szczebel.Hui stała nieruchomo.Crane obawiał się, że sparaliżował ją strach.W końcu, powoli i niepewnie, chwyciła drugą ręką następny szczebel, oderwała nogi od platformy i stanęła na najniższym szczeblu.–Dobrze – zachęcił ją Crane, przekrzykując ryk wody.– Dalej.Gdy Hui pokonała kilka szczebli, Crane ruszył za nią, starając się iść blisko niej.Szczeble były zimne i niebezpiecznie śliskie.Nozdrza wypełniał smród wody z dna.Wspinali się powoli, w milczeniu.Crane słyszał, jak Hui sapie z wysiłku.Ryk wody przybierał na sile.Crane zaryzykował spojrzenie w górę.Z otworu lały się wielkie, skrzące strumienie, tworząc poniżej wielkie spirale.W powietrzu wisiała mgła drobnych kropel wody tworząca w świetle lamp sodowych niesamowite, zdradziecko piękne kształty.Hui się poślizgnęła.Jej but zatańczył niebezpiecznie blisko twarzy Crane’a.Krzyknęła ze strachu i przywarła do drabiny.–Nie dam rady – powiedziała.– Już nie mogę.–Nie denerwuj się.Spokojnie i powoli.Nie patrz w dół.Hui kiwnęła głową, nie spoglądając w jego kierunku.Zacisnęła palce na szczeblach i ciężko dysząc, znowu ruszyła do góry.Wspinali się dalej w tym samym, powolnym tempie.Crane oceniał, że przeszli jakieś dwanaście metrów.Strumienie wody rozpryskiwały się na ich twarzach i rękach.Crane wiedział, że w miarę zbliżania się do przecieku sytuacja będzie się stale pogarszać.Dwie minuty później Hui się zatrzymała.–Muszę odpocząć – sapnęła.–Nie ma problemu.Oprzyj się o szczeble.Doskonale ci idzie.– W głębi duszy Crane był zadowolony z przerwy.Sam też z trudem łapał oddech i bolały go palce – szczeble były zimne i mokre.Crane przypuszczał, że już wspięli się nad barierę.Wisieli teraz na gładkiej, monolitycznej, metalowej ścianie stacji.Spojrzał w dół, między nogami.Szczeble drabiny ginęły we mgle.Z trudem dostrzegł zarys platformy przy wyjściu ewakuacyjnym.Dno było już całkowicie pokryte kotłującą się wodą.–Zapomniałem cię o coś spytać! – krzyknął Crane.Wodospad niemal zagłuszył jego słowa.–O co? – Hui nie oderwała wzroku od szczebli.–Gdzie jest wejście?–Nie wiem.–Co takiego? – Niemal go zatkało, gdy to usłyszał.–Wiem tylko, że gdzieś na górze jest właz, może nawet dwa.Nie wiem, na których poziomach.–To wystarczy.– Crane przetarł rękawem oczy i strząsnął wodę z włosów.Według niego musieli jeszcze pokonać trzydzieści metrów.Wisząc na szczeblu, spojrzał do góry, żeby przyjrzeć się uszkodzonej szprysze ciśnieniowej.Potężna pozioma rura łączyła ścianę stacji z kopułą dwa poziomy nad nimi.Teraz częściowo zasłaniały ją kaskady wody lejące się przez wielką dziurę.Wodna zamieć była tak gęsta, że Crane nie mógł dostrzec, czy uszkodzona została również ściana stacji.Szczeble biegły prosto do góry po pionowej ścianie w pewnej odległości od szprychy, ale mimo to zalewały je czarne fale morskiej wody.Mieli przed sobą ciężką przeprawę.Crane poczuł, że jego serce przyśpiesza, a mięśnie nóg zaczynają dygotać.Oderwał wzrok od kaskady.Widok ten działał na niego paraliżująco.Pomyślał, że jeśli zaraz nie ruszą dalej, to już tu zostaną.–Idziemy! – zawołał, usiłując przekrzyczeć szum wodospadu.Powoli wspinali się dalej.Z każdym krokiem musieli pokonywać coraz mocniejszy napór wody.Przedtem szli w ulewie, natomiast teraz, gdy zbliżyli się do poziomu szprychy, woda siekła z boku z coraz większą siłą.Crane ledwo widział nogi Hui.–Uważaj! – krzyknął.– Przed każdym krokiem sprawdź, czy pewnie stoisz.Otworzył usta, żeby jeszcze coś dodać, ale zakrztusił się słoną wodą.Gwałtownie zakasłał.Podciągnięcie… noga… następny szczebel… podciągnięcie.Crane starał się nie myśleć o niczym poza kolejnymi ruchami, chciał zatopić się w rytmie.Woda zalewała mu oczy i uszy, biła po palcach.Z trudem utrzymywał się na szczeblach.Nie wiedział już, gdzie się znajdują, a mroźne strumienie wody całkowicie go oślepiały.Trząsł się z zimna.Miał wrażenie, że jego świat całkowicie wypełniła woda.Z każdym oddechem połykał więcej wody niż powietrza.Kręciło mu się w głowie, tracił orientację.Zatrzymał się i potrząsnął głową, żeby oprzytomnieć.Podniósł rękę i chwycił następny szczebel.Palce ześlizgnęły się z poprzeczki, ale zdążył poprawić chwyt i odzyskał równowagę.Odwrócił twarz i wziął głęboki oddech.Podciągnął się.Musimy już być na poziomie szprychy – pomyślał.– To zaraz się skończy.Musi.Nagle usłyszał rozpaczliwy krzyk dochodzący z góry.Ryk wody niemal całkowicie stłumił ludzki głos.Sekundę później coś zwaliło mu się na głowę i ramiona.Uderzenie było tak nagłe i nieoczekiwane, że niewiele brakowało, a puściłby szczeble.Coś zawisło na jego szyi i szarpało na boki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl