[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież twoja pani słynie również z cudownej szeftalii i wyśmienitegostifado. Nie miałem na myśli jedynie kuchni, chłopcze! Rany, dajcie spokój wyjąkał Loukis. Jeszcze chwila i będęmiał ściśnięty żołądek. Zostanie więcej dla twojego kolegi powiedział ze śmiechemDemetris. Rozumiem, że zasiądziesz z nami do stołu, Stelios?Za nic w świecie nie potrafiłbym się oprzeć zaproszeniu po takimataku na moje gruczoły ślinowe odparł chłopak.Podszedł dokominka i wystukał do paleniska popiół z fajki. Nim Stelios opróżnił swój talerz i zebrał się do wyjścia, by nienadużyć gościnności, zapadła noc i popołudniowy wicherek nabrał siłyporywistego wiatru.Z podniesionym kołnierzem dla ochrony przedchłodem dotarł do domu krótko po dziewiątej.Zamknął drzwi,beknąwszy przy tym z ulgą, i zaczął się rozglądać, gdzie jest matka,żeby ją poinformować o rokującej nadzieje zmianie gubernatora.Gdy bliski ekstazy pałaszował przygotowane przez nią klopsiki, nazewnątrz rozpętała się burza i przez szczeliny między kamieniami adrewnem wdzierał się do chaty wiatr, wypełniając ją kakofonią wycia ijęków.Nawałnica przetoczyła się przez góry i na chwilę zawisła nadstolicą, przepędzając resztki dziennego światła.W ciemności nocy domokrych zabytkowych drzwi meczetu, niegdyś kościoła podwezwaniem świętej Zofii, przylgnęła ulotka.Kawałek papieru znagłówkiem Biuletyn numer jeden" informował, że powstałaorganizacja tureckiego oporu Turk Mukavemet Teqkilati i wzywakażdego cypryjskiego Turka do oczekiwania w pełnej gotowości" nainstrukcje.7Uzbrojone w kije, cegły, płyty chodnikowe i bomby zapalające tłumyprzewalały się ulicami Nikozji.Wybijano okna.Podpalano sklepy.Wdomach kryły się przerażone rodziny.Po dwóch nocachniewyobrażalnego zamętu oddzielono od siebie dwa sektory miastazaporami z drutu kolczastego.Następnego dnia Michalakis wędrował przez zmaltretowaną izszokowaną stolicę.Szkło trzeszczało mu pod butami, przezpozbawione szyb framugi okien zaglądał w czarne brzuchysplądrowanych sklepów, patrzył na plamy moczu i ekskrementów nadrzwiach kamienic.Przeszedł obok dwóch wywróconych na bokciężarówek, metalowych bestii powalonych siłą nienawiści.Dzieńpózniej zniszczenia oglądał nowy gubernator.Szkło już sprzątnięto zulic, a okna pozabijano deskami.Rozmawiał z greckimi i tureckimiwłaścicielami sklepów, a ich opowieści o straszliwych przeżyciachbyły prawie identyczne.Różniły się przypisaniem winy.Grecydemolowali dzielnicę turecką, Turcy napadli grecką.Obydwie stronysiały spustoszenie, strzelając i podpalając.Trzy dni pózniej Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjedno-czonych zakończyło dwunastą sesję głosowaniem nad greckimwnioskiem o przyznanie Cyprowi prawa do samostanowienia bezzbędnej zwłoki.Trzydzieści jeden państw członkowskichopowiedziało się za, dwadzieścia trzy przeciw, a dwadzieścia czterywstrzymały się od głosu.Głosowanie nie dało rozstrzygającegowyniku i na wyspie, na której jedna społeczność domagała się enosis, adruga żądała taksim, status kolonii został zachowany.Nic się więc niezmieniło.Zwiat pochylił się nad problemem i zajął czym innym. Słowo daję, Mariosie, to jest piękne! Praxi trzymała w górzezabawkę i wpatrywała się w drewniane figurki.Najwyrazniej miaływyobrażać jakieś stworzenia, ale ani rusz nie mogła odgadnąć jakie. Rozpoznajesz? dopytywał się Marios.Pracował nadgwiazdkowym prezentem dla Elpidy niemal miesiąc.Jak wszystkiejego najlepsze pomysły, tak i ten przyszedł mu do głowy przy grobieNikosa. Hm.ten tutaj zaryzykowała Praxi wygląda jak lew. Tak! Właśnie! wykrzyknął z radością Marios, zabierajączabawkę z rąk Praxi. Lew to Christakis, bo jest przywódcą i majasne włosy. Zgadza się. Praxi kiwnęła głową, kwitując uśmiechem trafneskojarzenia Mariosa. A tutaj jest sowa i to ma być Michalakis, bo jest mądry jak sowa iczyta dużo książek.Anioł to Nikos, ponieważ umarł i jest w niebie.Owca to niby ja, dlatego, że Nikos nazywał mnie potulną owieczką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]