[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To znaczy zaspawali te drzwi? - spytał Jamieson.- Nie.Może się tak zdarzyć, że szpital trafi bomba i te zaspawane drzwi powypaczają się i, nie dajBoże, zaklinują.Wszyscy zostaliby uwięzieni.Zamknijmy je normalnie, w zwykły sposób i tylkokilka razy umiarkowanie stuknijmy młotkiem. - A jeśli Cicha Stopa ma dostęp do swego prywatnego młotka, to, co? - rzucił Patterson.- Nigdy w życiu nie ośmieli się go użyć.Pierwsze stuknięcie metalu o metal i już ma na karku całązałogę.- To prawda, to prawda.- Patterson westchnął.- Starzeję się.Miał pan jeszcze jakąś trzeciąsprawę?- Tak jest, kapitanie.Dotyczy pana, jeśli pan się zgodzi.Myślę, że nie stałoby się nic takiego,gdyby zebrał pan wszystkich i oznajmił im, co dzieje się na statku, bo z całą pewnością większośćnie ma o tym pojęcia; nie sądzę, co prawda, żeby udało się panu trafić z tym wykładem dokapitana Andropolousa i jego ludzi.Niech pan im opowie o doktorze Singhu, o radionadajniku i otym, co spotkało Limassola.Niech im pan przekaże, że na  San Andreasie grasuje już CichaStopa numer dwa, i że cztery pary drzwi zamykamy, dlatego, by ograniczyć jego ruchy.Proszę imzalecić, żeby się nawzajem obserwowali jak sępy.Nieprzyjemna sprawa, ale w końcu leży to wich własnym interesie, jeśli chcą przeżyć.I niech meldują o każdym podejrzanym zachowaniuinnych.To może nieco ograniczyć działalność tego faceta, a poza tym będą mieli zajęcie.- Naprawdę uważa pan, bosmanie, że pana środki zaradcze - zamknięcie drzwi i ostrzeganie ludzi- powstrzymają tego drania? - zapytał Bowen.- Opierając się na naszych dotychczasowych doświadczeniach - odparł ponuro McKinnon - śmiembardzo w to wątpić, panie kapitanie.Popołudnie i wczesny wieczór, choć znajdowali się teraz więcej niż trzysta mil na południe odkręgu polarnego, wieczory zaczynały się wciąż bardzo tycześnie - minęły tak spokojnie, jakoczekiwał tego McKinnon.U-boot nie ujawnił swojej obecności, lecz bosman i tak z góryzakładał, że Niemcy się nie wychylą.Nie objawił się też żaden zwiadotyczy condor, coutwierdziło go jeszcze mocniej w przekonany, że wróg czai się pod wodą.Na wschodnimwidnokręgu nie ukazał się również żaden heinkel czy stukas - godzina coup de grace jeszcze niewybiła.W trzydzieści minut po zachodzie słońca zapadła noc tak ciemna, jak ciemna zdarzyć się możetylko na Morzu Norweskim.Niebo pokryła niejednolita zasłona chmur, nieosłonięte fragmentyspowiła mgła, choć tu i ówdzie widoczne były blade gwiazdy.- Myślę, że już czas - powiedział McKinnon do Naseby ego.- Schodzę na dół.Kiedy ucichnąsilniki, za jakieś siedem, osiem minut, obróć go o sto osiemdziesiąt stopni, aż staniemy tyłem doprzodu.Kilwater powinieneś dostrzec mimo ciemności.A pózniej, hm, możemy liczyć tylko nato, że upatrzysz sobie jakąś gwiazdę.Będę za dziesięć minut.Po drodze na dół mijał kabinę kapitana.Nikt już nie pilnował sekstansu i chronometru, gdyż dwiepary drzwi dziobowych były zablokowane na stałe, a przy trzecich czuwała straż.Niemożliwebyło, by ktokolwiek dostał się na górny pokład, a stamtąd na mostek.Pokład tonął w takich ciemnościach - bosman odnotował to z zadowoleniem - że McKinnonmusiał chwycić się liny sztormowej, by trafić do szpitala.Przy wejściu stał na warcie młodypalacz, Stephen.Bosman kazał mu dołączyć do reszty w jadalni.Kiedy tam dotarli, okazało się, żena McKinnona czeka już Patterson.- Wszyscy obecni, kapitanie?- Wszyscy, w tym Curran z Pergusonem.- Ci dwaj wiecznie siedzieli w warsztacie stolarskim nadziobie.- Zarządzenie na wypadek niesubordynacji odczytane, co do kropki.Każdy, kto - chcącyczy niechcący - wywoła najmniejszy choćby hałas po wyłączeniu silników, zostanie uciszony.Rozmowy mają być prowadzone wyłącznie szeptem.Niech mi pan powie, bosmanie, czy toprawda, że oni mogą wyłapać brzęk noża i widelca?- Naprawdę nie wiem.Nie wiem, jak czułe są urządzenia nasłuchowe na nowoczesnym U-boocie.Wiem za to, że z łatwością można nimi wychwycić odgłos klucza spadającego na stalowy pokład.Na sto procent.Zajrzał na obydwa oddziały, upewnił się, czy wszyscy wiedzą o konieczności absolutnej ciszy,zapalił lampy awaryjne i zszedł do maszynowni.Tam zastał tylko Jamiesona z McCrimmonem.Jamieson spojrzał na niego i włączył światła awaryjne.- Rozumiem, że już - powiedział.- Ciemniej chyba nie będzie, panie Drugi. Zanim jeszcze McKinnon dotarł z powrotem do jadalni, obroty silnika spadły.W jadalni usiadłkoło Pattersona i czekał bez słowa dopóty, dopóki maszyny nie zamilkły całkowicie i nie ustałwarkot prądnicy.W kompletnej ciszy i bardzo nikłym blasku lamp awaryjnych panująca wpomieszczeniach atmosfera była na poły tajemnicza, na poły złowieszcza.- Nie pomyślą przypadkiem, że ich aparat nasłuchowy wysiadł? - zaszeptał Patterson.- Nie, panie chiefie.Nie trzeba być biegłym operatorem asdiku, żeby poznać, kiedy obroty silnikaspadają, a kiedy siadają na dobre.Nadszedł Jamieson z McCrimmonem; obydwaj nieśli po lampce awaryjnej, Jamieson przysiadł siędo bosmana.- Wszystko, czego nam teraz trzeba, panie McKinnon, to okrętowego kapelana.- Cóż, modlitwa byłaby tu całkiem na miejscu.Zwłaszcza o to, żeby Cicha Stopa nie ukrył gdzieśnadajnika wysyłającego sygnał naprowadzający.- Bardzo proszę, niech pan o tym nawet nie wspomina.- Jakiś czas milczał, a potem zapytał: -Mamy przechył, prawda?- Tak, owszem.Naseby obraca statek o sto osiemdziesiąt stopni, dziobem tam, skądprzypłynęliśmy.- Aha.- Jamieson przybrał zamyślony wyraz twarzy.- Po to, żeby U-boot wyszedł przed nas imiał nas za plecami, co? Ale czy on nie zrobi tego samego? Chodzi mi o to, czy nie będzie topierwsza myśl, jaka mu przyjdzie do głowy?- Szczerze mówiąc, nie wiem i nie będę wiedział, jaka będzie jego pierwsza, druga czy dziesiątamyśl [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl