[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego małżonki,cóż to była za myśl.Ogarnął się i wystawił głowę przez okno powozu.- Dzięki za sporą dawkę dowcipu, jaką mnie uraczyłeś, Johnie.Ach, widzę, że Blockotwiera frontowe drzwi.Powiedz mu, że będziemy potrzebować kilku dodatkowych lokajów.I przedstaw go Lee Po.Ruszaj!John nie zamierzał iść.Pragnął zajrzeć do wnętrza powozu, chociaż nawet ślepiecwidziałby dokładnie, co się dzieje.Był raczej małostkowy i Wścibski, co zresztą sprawiałomu ogromnie dużo satysfakcji.- Ruszaj!Nicholas poprawił suknię Rosalindy, jej czepek, opuszką palca lekko dotknął jej ust,wciąż otwartych w zdumieniu, i zastanawiał się, czy zdoła posiąść ją w swym łożu w niecałepięć minut.- O mój Boże - wydusiła z siebie i lekko dotknęła warg palcami.- Zamierzam zadziwiać cię przez następnych trzydzieści lat.Jak się na to zapatrujesz?Spojrzała na niego spod długich rzęs.- Być może ja również szykuję dla ciebie kilka zaskakujących niespodzianek,Nicholasie?O mały włos nie zrobił zeza.Wyniósł ją na rękach z powozu, postawił na ziemię iszedł obok niej solidnie już wydeptanymi, kamiennymi schodami.- Co ty tam wiesz - rzekł, nie patrząc na nią.- Nie masz o tych sprawach zielonegopojęcia, nie wspominając już wcale o niespodziankach.- Ciotka Sophie podarowała mi książkę.Z obrazkami.Wyznała, że nie są takniedwuznaczne jak nagie posągi w Northcliffe Hall, których, a propos, nigdy nie pozwolonomi obejrzeć, lecz dostatecznie sugestywne.- Pokażesz mi tę książkę.Obdarzyła go grzesznym uśmiechem.- To jeszcze nie jest katastrofa, milordzie - rzekł do niego Block, bez zbędnegowstępu.- Jest tu nas kilkoro, którzy wytrwali i zamierzają wytrwać.Jak pan Pritchard, któryśpi w holu wejściowym, by nas chronić. ROZDZIAA 28Zmrużyła oczy, dostrzegając błyskawiczną zmianę w swoim dopiero co poślubionymmałżonku.Teraz nagle wyglądał jak ktoś twardy, gotowy do walki.I niebezpieczny.Przysięgłaby, że kolor jego oczu pogłębił się aż do czerni, lecz głos miał spokojny i cichy.- Peter was chroni? Co tu się, do diabła, wyprawia, Block?- Nie miałem zamiaru nadmiernie pana niepokoić, milordzie.- Ach, w takim razie zakładam, że szczury biegają po kuchni? Być może dym uchodziz kominka w komnacie sypialnej.Och, tak, Block, to jest moja świeżo poślubiona małżonka,lady Mountjoy.Rosalindo, przedstawiam ci Blocka.Przez dwadzieścia lat służył memudziadkowi.Wedle mej najlepszej wiedzy, Block nigdy nie natrafił na problem, którego niebyłby w stanie rozwiązać.Rosalinda uśmiechnęła się do leciwego człowieka, który wyglądał równie staro, jakpojedyncza sosna z sękatymi gałęziami rozkołysanymi na wysokości pierwszego piętrabudowli.Starzec podszedł do niej i spojrzał na nią krótko.- To nie szczury ani dym, milordzie - wyjaśnił, przystawiając usta do ucha Nicholasa.- Chodzi o powrót starego hrabiego.Nie, nie, proszę nawet przez chwilę nie myśleć, że on jestniezadowolony.Zjawa wydaje się całkiem szczęśliwa z powodu pańskich zaślubin oraz zfaktu, że pan i pańska młoda żona przybywacie do Wyverly.Ponieważ nigdy wcześniej się tunie pokazywał, zakładam, że wiąże się to z pana ślubem i powrotem.Słyszeliśmy, jak śpiewana całe gardło, śmieje się i uderza o różne przedmioty, jakby był ślepy i nie widział, że starakomoda z Indii stoi na wprost przed nim.Wyjawił mi, że pożyję jeszcze siedem lat, zanimprzeniosę się w zaświaty.Odpowiedziałem mu, że to za mało, lecz on odparł, żebym siętrzymał i że dożyję bardziej sędziwego wieku niż on, gdy w końcu opuścił ziemski padół.Niestety, był mniej konkretny odnośnie do mej końcowej destynacji.Zpiewał o tymwszystkim w rymowankach, które wcale nie brzmiały szczęśliwie.- Rozumiem - rzekł powoli Nicholas, obserwując bacznie Blocka, którego wyraztwarzy nigdy się nie zmieniał, zawsze powściągliwy, pominąwszy lekki tik w kącie lewegooka.- Dobrze więc, ponieważ mój dziadek śpiewa pobudzony do tego obecnością jejlordowskiej mości, tuszę, że zaśpiewa jeszcze głośniej, kiedy ją osobiście pozna.- Uczyniłbym tak, gdybym był nim - rzekł Block i ukłonił się przed nią nisko,jednocześnie obdarzając ją uśmiechem, w którym odsłonił dwa rzędy zębów niemal bezbraków.- To dla mnie zaszczyt, milady.Witamy w Wiverly Chase.Jeśli to sprawi paniprzyjemność, milady, ja również zaśpiewam dla pani.Mógłbym akompaniować sobie na fortepianie.Czy lubi pani gorące szkockie przyśpiewki? Czy pani wie, że jego lordowskamość nigdy nie śpiewał szkockich rymowanek?Rosalinda była pod wrażeniem, chociaż nie miała najmniejszego pojęcia, co tu siędziało.Czy w rezydencji grasowała śpiewająca zjawa? Dziadek Nicholasa?Uśmiechnęła się do Blocka.- Z ochotą wysłucham twego śpiewu, Block.- Zauważyła, że koszula starego sługibyła równie biała, jak kłębiaste chmury nad ich głowami, a czarny surdut lśnił tak mocno, iżmogła niemal się w nim przejrzeć.- Willicombe, nasz kamerdyner w Londynie, zawszepragnął, by jego spodnie i surdut błyszczały tak, jak twój ubiór, Block, lecz nigdy nie osiągnąłrezultatów choćby zbliżonych do twoich.Być może napiszesz do niego i powiadomisz go, jakto się robi?- Niczego nie zrobiłem, milady - wyjaśnił Block.- Te rzeczy są tak stare, jakmauretańska glazura w łazienkowej szafie.To, co pani widzi, to blask sędziwego wieku.Jakżeż się raduję, widząc me szlachetne oblicze, kiedy przypadkiem spoglądam w dół narękaw, dlatego też odmówiłem przyjęcia nowego stroju.Nasza praczka wie, jak je szorować,żeby zachowały połysk.Proszę się nie niepokoić.Zapewniam panią, że w moich szatach nie skrywają siężadne mole.- Dziękuję, Block.Skontaktuję się z Willicombe'em i powiem mu, żeby po prostu nieprzyjmował nowej garderoby.Zatem nasza praczka nie opuściła rezydencji?- Ona i jej pomocnica przebywają zbyt daleko, by słyszeć śpiewy oraz obijanie się omeble starego hrabiego.Kucharka zwierzyła mi się, że dopóki karmi panią Bates i Chloewybornymi nadziewanymi korpusami kurczaka, dopóty z ochotą tutaj pozostaną oraz będąprać i prasować.Nicholas dosłyszał głęboki, melodyjny głos Petera Pritcharda.- Stary hrabia śpiewał przed chwilą w bibliotece, milordzie.Wcześniej w ciągu dniabył pogrążony w lekturze, jak przypuszczam.Jeśli zechciałby pan, milordzie, zapewnić go, żety i twoja małżonka przyjechaliście do rezydencji na dobre, być może opuści te progi i znówprzeniesie się do sfer niebieskich.- Być może - wysunął przypuszczenie Block - to właśnie możliwość podróżowania wobie strony zatrzymuje go tu na ziemi.Rosalinda oderwała wzrok od jednej twarzy i skierowała na drugą - Petera Pritcharda.- Co on śpiewa, panie Pritchard.- Dawne przyśpiewki, milady.A przynajmniej brzmią one jak śpiewy człowieka, który przechadza się po pokładzie statku.O ile Nicholas się orientował, jego dziadek nigdy w swoim życiu nie postawił stopy napokładzie statku.- Co czytał? - chciała jeszcze wiedzieć Rosalinda.Peter ukłonił się przed nią z gracją.- Proszę o wybaczenie, milady, jestem Peter Pritchard, rządca posiadłości hrabiego.Obawiam się, iż okazałem się nieco roztargniony.Masz ducha w tej rezydencji.Nic dziwnego - pomyślała.- Tak - podjął Peter.- W ciągu kilku minionych dni sprawy były w stanie kompletnegochaosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl