[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uśmiechnęła się do Cary.Cześć, jestem Betsy Ciarkę. A ja Cara Caffrey.Miło mi cię poznać, Betsy. Cara uśmiechnęłasię w odpowiedzi od ucha do ucha i obie podały sobie ręce. Słuchajcie,to ja już będę leciała.Sheila, moja koleżanka, zajęła dla mnie miejscew ogonku i widzę, że jest już blisko biurka.Cześć, Sybil, cześć, Betsy! Jaka urocza dziewczyna! stwierdziła Betsy z zachwytem.Zauważyłam ją już wcześniej, nic dziwnego, wyróżnia się w tym tłumie.Co za przepyszne włosy! I.w przeciwieństwie do większości wysokichkobiet, wcale się nie przejmuje swoim wzrostem.Czy to twoja przyjaciółka? Nie! Sybil aż zadygotała na samą myśl o tym.Miała pretensjędo Betsy za to zachwycanie się Carą. Nasze matki się znają, to wszystko. Zwróciła się do koleżanki Ale, ale, co się stało z nazwiskiem Billington"? Odkąd to się nazywasz po prostu Betsy Ciarkę?Betsy parsknęła śmiechem. Od momentu, kiedy weszłam do tej sali.Billington to panieńskienazwisko mojej mamy; ojciec je dodał do Ciarkę, kiedy się pobrali.Zawszenie cierpiałam tego nadętego, podwójnego nazwiska, bo to brzmi straszniesnobistycznie, a dzisiaj mam okazję wreszcie się go pozbyć. A ja zawsze o takim marzyłam. westchnęła Sybil ale Wallace--Allardyce byłoby okropnie trudne do wymówienia. Okropnie zgodziła się z nią Betsy.Wachlowała sobie twarzręką. Dlaczego nikt nie pomyślał, żeby otworzyć okna? Jest środek168czerwca! Wiesz co? Wydaje mi się, że ta kolejka wcale się nie skróciłaod chwili, gdy wyszłam do toalety.Nigdy bym nie sądziła, że takitłum pań chce wstąpić do armii.Kobiety z Liverpoolu muszą być wy-jątkowymi patriotkami. Jak przyjdzie do domu i powie, że się zaciągnęła, chyba ją za-biję obiecywała sobie głośno Brenna, stojąc w pustym saloniku.Wojna jest dla mężczyzn, kobietom nic do tego, a w każdym razie nic dowalki.Tyle razy jej to mówiłam.ale ci młodzi dzisiaj.Po prostu niesłuchają!Zauważyła pełną niedopałków popielniczkę na podłodze obok fotelai głośno cmoknęła z dezaprobatą.Poprzedniego wieczoru w tym pokojubyło zebranie lokalnej komórki Partii Pracy, a ci zawsze zostawiali strasznybałagan, chociaż równie dobrze mogliby te swoje wypalone faje i szlugizabrać do domu, a poza tym przynosić własne filiżanki i spodki, żebynie musiała używać własnych, kiedy szykowała im herbatę.Byli całkiemprzyjemną grupą, ale.No cóż, następnym razem trzeba będzie przygo-tować więcej popielniczek.Strzepnęła kurze ściereczką, przetrzepała dłonią poduszki na szarejpluszowej trzyosobowej kanapie, z.której była bardzo dumna, chuchnęłana lustro i przetarła je do czysta, po czym, obrzuciwszy pokój ostatnimkontrolnym spojrzeniem, poszła na górę słać łóżka, podśpiewując piosen-kę, którą akurat nadawano w radiu: Smoke gets in your eyes. zanuciłamelodyjnie.Nie przeprowadzili się do większego domu, o czym przecież zawszemarzyła.Kiedy byli już bardzo bliscy podjęcia tej decyzji, Colm jakoś niepotrafił się zdobyć na wyniesienie się stąd.Ten dom odziedziczył pobracie i nie chciał się rozstawać z taką pamiątką. Nasz Paddy zginął dla tego domu powiedział z przejęciem.Kiedy Brenna zaproponowała, żeby go komuś wynająć, a za uzyskanepieniądze znalezć sobie coś ładniejszego, spojrzał na nią tak, jakby muradziła obrabować bank lub, co gorsza, wstąpić do partii konserwatystów. Nie mam zamiaru być kapitalistą! zawołał z oburzeniem.W gruncie rzeczy Brennie też nie zależało specjalnie na zmianie domu.Podobnie jak Colm była do niego bardzo przywiązana i odejście napewno sprawiłoby jej ból.Pamiętała, jak głęboko przeżywali fakt, że goodziedziczyli.Była raczej szczęśliwa, kiedy go stopniowo ulepszała,169ozdabiając od piwnicy po strych zresztą pomagała jej w tym całarodzina; poza tym mieli już dosyć pieniędzy, by kupić porządne, choćniekoniecznie nowe meble, kiedy Fergus, a potem Tyrone poszli do pracy,a cztery lata po nich także Cara, która teraz pracowała w drogerii Bootsa,razem z bardzo miłymi koleżankami.Wtedy Brenna rzuciła pracę w CocoaRooms, uznawszy, że rodzina sama jakoś sobie poradzi.Mieli już w domuelektryczność, do łazienki wstawiono wannę, a do kuchni kuchenkęgazową.Właśnie się zastanawiali nad usunięciem pieca i zastąpieniemgo pięknym kominkiem, wyłożonym kremowobrązowymi kaflami, kiedyTyrone nieoczekiwanie się wyprowadził i ożenił z Marią Murphy.Zna-czyło to nie tylko, że w domu będzie o jedną pensję mniej.Bardzo szybkookazało się, że muszą kupić mnóstwo rzeczy dla dziecka, które przyszłona świat sześć miesięcy po ślubie.W taki oto sposób Brenna została babciąw wieku trzydziestu dziewięciu lat.Pogłaskała poduszkę na łóżku Tyrone'a, niemal od pięciu lat prawienieużywaną.W dalszym ciągu była przekonana, że wszystko musi tuzostać tak jak przedtem.Tyrone miał stanowczo zbyt miękkie serce.Ostatnio dom przy Shaw Street przypominał stację kolejową, takipanował tam zamęt.W salonie co najmniej dwa, trzy razy w tygodniuodbywały się wszelkiego rodzaju zebrania, spotkania i narady.Rzadkosię zdarzał dzień bez niekończących się wizyt ludzi, którzy przychodzilido Colma w różnych partyjnych interesach, a jeszcze rzadziej bezodwiedzin koleżanek Cary.Poza tym Brennę i Eleanor wybrano do komisjiw stowarzyszeniu Towns women's Guild i teraz spotkania odbywały sięraz u jednej, raz u drugiej.Brenna musiała nawet kupić mały notesi wpisywać do niego daty rozmaitych zebrań, żeby ze sobą nie kolidowały.Usłyszała stuk zasuwy w tylnych drzwiach i już po paru sekundachrozległ się głos Eleanor: Juhuu! Bren, to tylko ja. Zcielę łóżka, za minutkę zejdę odkrzyknęła. Postaw czajnikna kuchence! Wracam właśnie od Nancy powiedziała Eleanor, kiedy Brennazeszła na dół i wyłączyła radio. Mówiła, że Sybil też poszła do RenshawHall zgłosić się.czy tam zapisać, wszystko jedno w każdym raziepójść do wojska.Musiała podjąć tę decyzję zupełnie nagle, z minuty naminutę, bo kiedy była u mnie w niedzielę, nie wspomniała o tym anisłowem.Podobno Marcus strasznie się zmartwił.Wprawdzie nic niepowiedział, ale Nancy to zauważyła.Przez ostatnie trzy lata Sybil była170w szkole w Londynie i teraz Marcus chciał, żeby choć na jakiś czas zostaław domu.Podejrzewam, że jest bardzo samotny, zwłaszcza teraz, kiedyAnthony już się osiedlił w Ameryce i jak dotąd ani razu niewspomniał o swoim powrocie. Ciekawam, czy Cara i Sybil będą w tym samym pułku za-stanowiła się Brenna. Ale, ale.czy kobiety biorą do pułków? Nie mam pojęcia.Och, Bren! zawołała Eleanor płaczliwie. Tawojna, kiedy się już zacznie, na pewno będzie straszna.Wczoraj wieczorempan Chandler ostrzegał, że może zabraknąć żywności, i spytał mnie, czynie mogłabym zacząć hodować w swojej szklarni warzyw zamiast kwia-tów.Oczywiście się zgodziłam. Ja tam przez jakiś czas mogłabym dać sobie radę z brakiem jedzenia. Brenna poklepała się po wystającym brzuchu.Ostatnio wszystkie jejubrania zrobiły się strasznie niewygodne za małe, za ciasne, a kiedysię przeglądała w lustrze, widziała jakąś obcą matronę.Z zazdrościąpopatrzyła na Eleanor, która przy swoich czterdziestu dwóch latach nadalzachowała figurę młodej dziewczyny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]