[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszła do sypialni, omijając wzrokiem łóżko i otworzyła szafę.Conależy włożyć, idąc w odwiedziny do własnych legalnie uprowadzonych dzieci?Zciągnęła z wieszaka spodnie w kolorze khaki i zielony sweter.Strój nie wymagałwysiłku z jej strony, a sprawiał wrażenie, że dba o swój wygląd.Upinała włosy,kiedy zadzwonił telefon, po raz pierwszy tego ranka.Rzuciła się w stronę aparatu,ogarnięta przerażeniem: Clinton odmówił wydania dzieci; dzwoni adwokat zwiadomością, że sędzia zmienił zdanie; któreś z dzieci zachorowało i jest w szpitalu.Ręce znów zaczęły jej drżeć, ale udało się jej podnieść słuchawkę i przycisnąć doucha.- Słucham? powiedziała chrapliwie.Uświadomiła sobie, że odezwała się poraz pierwszy od wielu godzin.- Jada? - zapytała Vivian.- Jesteś chora?- Tylko duchowo.- Chcesz, żebym cię tam zawiozła?- Nie.Trafię do teściowej.Ale jeżeli chcesz, możesz pojechać za mną i powstrzymaćmnie przed zastrzeleniem Clintona i jego matki.- Masz broń? - zapytała Vivian.Mimo cierpienia, Jada odczuła wdzięczność dla Vivian, czasem tak naiwnej, aleniezmiennie dobrej.Pomyślała o babsztylach, które odesłały ciasteczka Vivian ipostanowiła, że jeżeli wpadnie w szał zabijania, wykończy je w następnej kolejnościpo Clintonie.- Nie, nie mam broni.Czy widziałaś kiedyś kierowniczkę podmiejskiego oddziałubanku noszącą rewolwer w torebce?%7łart nie został doceniony, ale Jada wiedziała, że Vivian przejmuje się tymwszystkim niemal na równi z nią.- Skoro już zaczęłam zadawać pytania, nie wiesz przypadkiem, co mam powiedziećdzieciom? I co mam z nimi robić? Nie mam nawet dość czasu, by je przywiezć dodomu.Droga do Yonkers i z powrotem zajęłaby mi akurat dwie godziny.- Jada, powiedz im po prostu, że jej kochasz.%7łe to się wkrótce skończy.To samopowiedziałam swoim dzieciom.Jada przytaknąła w milczeniu.- Nie zaszkodzi wypytać, co robią.Czy zapisał je do nowej szkoły? Kto gotuje? Nowiesz.- Wiem.- Zapakowałaś jakieś drobiazgi? - pytała dalej Vivian.- Ulubione koszulki, kapcie?Jada odchrząknęła i powiedziała, że zapakowała.- Ale nie chcę wywozić stąd zbyt wielu rzeczy - przyznała.- To sprawia, że miejsce,gdzie teraz mieszkają, staje się coraz bardziej ich domem.- Och, Jado! To miejsce musi im się wydawać bardzo puste bez ciebie.A twój dom.Cholera! Musisz być przerażona.- Nawet sobie nie zdajesz sprawy.Przecież ja mogę utracić.- Och, wiem, Jado, wiem!- Boże, już prawie dwunasta! Muszę lecieć.Jada odwiesiła słuchawkę, założyła adidasy i sprawdziła, czy ma w torebce kluczykido wozu, chusteczki, szminkę, drobne na parking, pieniądze na lunch, rękawiczki.Dzwignęła torbę z rzeczami dzieci.Potem, uzbrojona we wszystko z wyjątkiemrewolweru, poszła do garażu i wsiadła do samochodu.Clinton kazał jej czekać prawie dwadzieścia minut, zanim wyprowadził dzieci zdomu matki.Jada nie ruszyła się zza kierownicy, może bała się, że jeżeli stanietwarzą w twarz z mężem, nienawiść pchnie ją do rękoczynów.Przechyliła się tylkoprzez siedzenie pasażera, otworzyła drzwi z przodu i odblokowała zamek z tyłu,żeby mógł posadzić Sherrilee w foteliku.Shavonna usadowiła się na przednimsiedzeniu, a Kevon przecisnął się do tyłu.- Spózniłeś się - oznajmiła Clintonowi.- Nie spodziewaj się ich przed czwartądwadzieścia.Kątem oka ujrzała matkę Clintona schodzącą z rozklekotanych schodów.Clinton sięnie odezwał.Zajrzała mu w oczy, szukając oznak wstydu, może poczucia winy.Aletwarz Clintona była nieprzenikniona jak brązowa papierowa torba.PosadziłSherrilee w foteliku i zatrzasnął drzwi.Shavonna przechyliła się, zarzucając matce ramiona na szyję.Shavonna, która jakognia unikała publicznych demonstracji uczuć! Jada położyła dłoń na jej głowie ipocałowała córkę mocno w policzek.- No, dzieciaki! Stawiam wam lunch - zawołała.- Dwie godziny i mają być z powrotem - odezwał się Clinton, spoglądającdemonstracyjnie na zegarek.W odpowiedzi docisnęła z całej siły pedał gazu, pozostawiając za sobą mężczyznę,który zniszczył jej życie.- Chcę udki kurczaka! Chcę udki kurczaka! Chcę udki kurczaka! - wyśpiewywałKevon.Jada znalazła wolne miejsce na parkingu przed McDonald'sem.- Ale czy z sosem? Ale czy z sosem? Ale czy z sosem? - odśpiewała.Uznała, żenajlepiej wstrzelić się w nastrój dzieci.Poddać się fali.Kevon uśmiechnął się, zachwycony.- Nie, nie chcę, nie, nie chcę, nie, nie chcę!- Nie będę jadła tego chłamu - oznajmiła Shavonna.- Ależ będziesz - powiedziała Jada.Była zdumiona słownictwem córki.WpływToni?- Ha! Zjesz chłam, zjesz chłam - wyskandował Kevon.- Jesteś półgłówkiem z móżdżkiem pierwotniaka.-A ty.A ty jesteś papla.Mamusiu, ona jest papla.- Dupek żołędny!- No, dość tego! Uspokójcie się - pwiedziała Jada, zaszokowana zjadli-wością ichtonu.- Mamo, dostanę sos miodowy? Zjem wtedy kurczaka od Kevona.- To są moje udki! - wrzasnął Kevon.- Udka, głupolu! - poprawiła go siostra.- Udka!- Właśnie, że nie, właśnie, że nie! I jest mój, mamo, prawda, że jest mój? Jada, którapróbowała posadzić Sherrilee na dziecinnym foteliku McDo-lands'a, zapewniła syna, że dostanie kurczaka w całości.Biedny Kevon: jego siostrawiedziała więcej, poprawiała go i co gorsze, zwykle miała rację.Czy w ten właśniesposób rodzi się pogarda mężczyzn wobec mądrych, silnych kobiet? Ale niewszyscy mężczyzni mają siostry o sześć lat starsze.Clinton nie miał.- Usiądz, kochanie - nakazała synowi i Kevon wdrapał się na żółte plastikowekrzesełko obok niej.- Ja siedzę obok mamusi - oznajmiła Shavonna, podnosząc głos.Choć przepychanki słowne stawały się irytujące, Jada była im wdzięczna za tendrobny dowód uczucia.- Możecie oboje usiąść obok mnie - powiedziała, zanimwybuchła nowa wojna.- Ale wtedy Sherrilee będzie musiała usiąść naprzeciwkomnie i wszyscy będziemy musieli jej pomagać.- Och, ona niczego nie je, tylko zrzuca na podłogę - powiedział Kevon.- Ona nic nie je i zrzuca na podłogę - poprawiła go Jada stanowczo.Od kiedy toKevon popełnia błędy gramatyczne? Kilka dni w Yonkers wystarczyło, byzniweczyć lata nauki? Jeżeli jej dzieci zaczną mówić slangiem, będzie musiała zabićClintona i jego matkę.- Shavonno, popilnuj dziecka, a ja pójdę po nasze zestawy.- Okay - powiedziała usatysfakcjonowana Shavonna.- Kevon, ty uważaj na nasze torby.- Zerknęła w stronę kolejki, po czym wyciągnęłaz torby książeczki do kolorowania i pudełko kredek, uznawszy,że lepiej dać dzieciom jakieś zajęcie.- Tutaj jest konkurs, ten, kto pokolorujenajładniej swój rysunek, otrzyma nagrodę.Idę po lunch i zaraz wracam.-Pocałowała Kevona w głowę i chciała odejść.- Mnie też pocałuj - zażądała Sałwonna i Jada musiała się uśmiechnąć.Spełniłaprośbę córki, zauważywszy przy tym, że jej włosy brzydko pachną.Ciekawe, kiedymyła je po raz ostatni? Sherrilee była jeszcze rozespana po drzemce w samochodzie,ale Jada ucałowała również swoją najmłodszą pociechę.I jej włoski pachniały.no,może nie brzydko, ale nieświeżo.Clinton nie potrafił nawet utrzymać dzieci wczystości.Jada ustawiła się w kolejce do kasy.Pocałunki i walka o miejsce przystoliku były czymś niezwykłym, świadczyły o tym, że dzieci są wytrącone zrównowagi, zdezorientowane.Zwykle unikały czułości.Podniosła wzrok na tablicę z menu i westchnęła.Niechętnie karmiła dziecihamburgerami, ale chciała sprawić im przyjemność.Poza tym, sprawiały wrażeniewygłodniałych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]