[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maitre wymamrotał coś w rodzaju: Doskonale" i oddalił się wkierunku kuchni.- Tak.No to mamy zebranie Towarzystwa Wzajemnej Masturbacji -powiedziałam.- Czy wnioski ze spotkania będą protokołowane?- Usiądz, Caroline.Wszystko ci wytłumaczę - zaczął Richard.Najego czole perlił się pot.Lois nie odzywała się.Lekko przechyliła się ku ścianie, umożli-wiając Richardowi wyciągnięcie dłoni spod jej tyłka.Uczynił to takskwapliwie, jakby nie on ją tam wsadził.Nie usiadłam przy stoliku.Wzrokciągle miałam utkwiony w miejscu katastrofy kolejowej.Czas jakby naglesię zatrzymał, zawisł w powietrzu, nie przesuwając się ani w przód, ani wtył.Upiłam kolejny łyk szampana i odstawiłam kieliszek na stół, obokkieliszka Richarda, napełnionego czerwonym winem.- To nie ma sensu, Richard - powiedziałam.Mój głos był płaski ikompletnie pozbawiony wyrazu.- Uspokój się, zachowujmy się jak ludzie cywilizowani.- Cywilizowani? Ty zboczeńcu, publiczne obnażanie się nazywaszcywilizowanym zachowaniem?- Caroline, proszę cię, ochłoń i nie rób sceny.Wpadasz w histerię.- Naprawdę? - zapytałam odrobinę głośniej.307RSMinął mnie pomocnik kelnera, niosący na tacy szklanki i karafkę zwodą.Sięgnęłam ponad jego głową i porwałam dzbanek, napełnionyniemal po brzegi.Młody kelner szedł w swoją stronę, a ja zwróciłam siędo Richarda:- Zdaje się, bubba, że to tobie potrzeba ochłody.Lois odsunęła się, jak tylko mogła najdalej.Wylałam lodowatą wodęprosto na głowę Richarda.Z rozmachem postawiłam karafkę na stoliku,ponownie sięgnęłam po kieliszek i chlusnęłam szampanem prosto w twarzLois.Z piskiem usiłowała zatamować rzeki tuszu, spływające po na-szprycowanych kolagenem policzkach.- Ty dziwko, ty wstrętna, podła dziwko - powiedziałam - już oddawna miałam ochotę to zrobić.Odwróciłam się i nonszalanckim krokiem pomaszerowałam w stronęwyjścia, a potem na ulicę.Dopiero w okolicach Pięćdziesiątej Ulicy iMadison uświadomiłam sobie, że zostawiłam płaszcz w szatni.Z Erikiem nie rozmawiałam tego wieczoru na temat ojca, alewiedziałam, że moje małżeństwo jest skończone.Telefon dzwonił równoco kwadrans, aż wreszcie o północy wyłączyłam go.Richard nie wrócił dodomu.Pewnie został u niej.O Jezu, a ja myślałam, że Frances Mae tognida.308RS Dziennik Miss LaviniiW domu jest dzisiaj tak cicho, tak spokojnie.Trip znowu poprosiłmnie o pieniądze.Chciał pięćdziesiąt tysięcy! Albo mi wytłumaczy, o co wtym wszystkim chodzi, albo palcem nie kiwnę, żeby otwierać portfel.Zarazjutro wezmę go na dywanik.Dzisiaj jestem zbyt zmęczona.Przyrządziłam kanapki z pomidorem dla siebie i dla Millie i zja-dłyśmy je, siedząc w kuchni.Wizyta Caroline dobrze zrobiła nam obu, codo tego jesteśmy zgodne.Chciałabym, aby zadzwoniła.Znalazłam jejkoszulkę i przyłapałam się na tym, że przytykam ją do twarzy i wącham wposzukiwaniu zapachu Caroline.Większości ludzi pewnie wydałoby się tożałosne.Większości, ale nie Nevilovi.Przez całe lata sypiałam w jegokoszulach i piżamach.Nikt o tym nie wiedział.Mam nadzieję, że Carolinedotarła szczęśliwie do Nowego Jorku.Gdyby samolot się rozbił, pewnieusłyszałabym już o katastrofie; tak przynajmniej sądzę.Mam nadzieję, żew końcu zadzwoni.Na pewno zadzwoni.To było wspaniałe, znowuzobaczyć moją małą dziewczynkę.309RSRozdział 22Pranie brudnej bieliznyNaprawdę nie wiem, jakim cudem, w każdym razie następnego rankajakoś udało mi się zwlec z łóżka i przygotować śniadanie dla Erica.Wnocy niemal nie zmrużyłam oka, torturowana wizjami Richarda wobjęciach Lois.Wiedziałam, co muszę zrobić, choć jednocześnie niemiałam pojęcia, jaki powinien być mój pierwszy krok w tenponiedziałkowy ranek.Postanowiłam odejść od Richarda.Zimny i dżdżysty dzień wisiał nad miastem niczym ponury welon.Niebo było równie szare jak mój nastrój.Eric nie przestawał pytać: Mamuś, co się stało?".Nie poukładałam sobie jeszcze, jak mu towszystko powiem, stąd wykręcałam się jak mogłam ogólnikami w rodzaju: Nie przejmuj się, skarbie.Mam dziś na głowie sporo spraw, i towszystko".A kiedy zapytał o ojca, skłamałam, że wyszedł wcześniej, bojakiś pacjent miał kryzys.Lekarzu, ulecz się sam.Pośpiesznie kroczyliśmy w górę Park Avenue, do SiedemdziesiątejCzwartej Ulicy, gdzie mieściła się szkoła.Stojąc na rogu, z dłońmiwsuniętymi pod pachy, przyglądałam się, jak Eric z powiewającymszalikiem i tornistrem obijającym się o plecy wbiega do budynku.Lubiłwchodzić do środka samodzielnie.Obecnie nie znosił mojegoodprowadzania, tak że musiałam wynajdywać rozmaite wymówki, żemuszę skoczyć do bankomatu, do sklepu spożywczego albo gdzieś tamjeszcze.Eric dorastał i coraz bardziej uniezależniał się ode mnie.Wiem,przyznaję, byłam nadopiekuńcza, trzęsłam się nad nim niczym kwoka, ale310RSw końcu mieszkaliśmy na Manhattanie.Wcale nie miałam ochoty odbieraćtelefonu z wiadomością, że moje jedyne dziecko zaginęło.Pogrążona w myślach, wracałam Park Avenue, ściągając brwi imocno zaciskając szczęki.Wyszłam na prawdziwą idiotkę, próbując takusilnie wmawiać sobie, że Richard pozostaje mi wierny.Cofnęłam sięmyślami aż do naszej niezapomnianej rozmowy w noc poślubną i do jegowyjazdu do Londynu, kiedy Eric miał przyjść na świat.Ile razy mniezdradził od tamtego czasu? Czy tę noc, kiedy poczułam od niego opium,także spędzał w łóżku Lois? Wiedziałam o tym, wiedziałam w taki samsposób, w jaki człowiek potrafi czasami wyczuć nadciągającą katastrofę.Zastanawiałam się, co on w niej takiego widział albo co ona dlaniego znaczyła.Z wyglądu była ostra.Ubierała się paskudnie, jej ciałonosiło ślady przetrenowania, do swej ulubionej fryzury była co najmniejdwadzieścia lat za stara, a jej makijaż przywodził na myśl postacie z TheRocky Horror Picture Show".Wyglądała niczym szczur biegający podczasHalloweenu z nastroszoną sierścią.I z taką kreaturą zdradzał mnie mójmąż? Jak ja jej nienawidziłam.Rzecz jasna, w Nowym Jorku niebrakowało zgredów, którym odpowiadały jej dwucalowe paznokcie i smakbłyszczyku do warg, nie brakowało starych pryków, zachwycających sięjej akcentem albo sposobem, w jaki żuła gumę.O Jezu!Im dłużej o niej myślałam, tym większa ogarniała mnie wściekłość.Jak ona to sobie wyobrażała? %7łe wparuje tak między nas ni z tego, ni zowego i zabierze mi męża? O, niedoczekanie.Przypomniałam sobieRicharda obiecującego, że przetrzepie jej tyłek.I znowu zobaczyłam ich oboje, parkę obściskującą się na filmie por-no w ciemnej salce obskurnego kina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]