[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.<<Starcze! rozumiesz, co ten łoskot znaczy?I czegoż myślisz? - masz nalaną czaszę,Moja wypita; starcze! w ręce wasze>>.Halban poglądał w milczeniu rozpaczy.<<Nie, ja przeżyję.i ciebie, mój synu! -Chcę jeszcze zostać, zamknąć twe powieki,230 I żyć - ażebym sławę twego czynuZachował światu, rozgłosił na wieki:Obiegę Litwy wsi, zamki i miasta,Gdzie nie dobiegę, pieśń moja doleci,Bard dla rycerzy w bitwach, a niewiastaBędzie ją w domu śpiewać dla swych dzieci;Będzie ją śpiewać, i kiedyś w przyszłościZ tej pieśni wstanie mściciel naszych kości!>>Na poręcz okna Alf ze łzami padaI długo, długa ku wieży poglądał,240 Jak gdyby jeszcze napatrzyć się żądałMiłym widokom; które wnet postrada.Objął Halbana, westchnienia zmieszaliW ostatnim, długim, długim uściśnieniu.Już u wrzeciądzów słychać łoskot stali,Wchodzą, wołają Alfa po imieniu:<<Zdrajco! twa głowa dzisiaj pod miecz padnie,Żałuj za grzechy, gotuj się da zgonu,Oto jest starzec, kapelan Zakonu,Oczyść twą duszę i umrzyj przykładnie>>.250 Z dobytym mieczem Alf czekał spotkania,Lecz coraz blednie, pochyla się, słania;Wsparł się na oknie i tocząc wzrok hardy,Zrywa płaszcz, mistrza znak na ziemię miota,Depce nogami z uśmiechem pogardy:<<Oto są grzechy mojego żywota!<<Gotow-em umrzeć, czegoż chcecie więcej?Z urzędu mego chcecie słuchać sprawy? -Patrzcie na tyle zgubionych tysięcy,Na miasta w gruzach, w płomieniach dzierżawy.260 Słyszycie wicher? - pędzi chmury śniegów,Tam marzną waszych ostatki szeregów.Słyszycie? - wyją głodnych psów gromady,One się gryzą o szczątki biesiady.<<Ja to sprawiłem; jakem wielki, dumny,Tyle głów hydry jednym ściąć zamachem!Jak Samson jednym wstrząśnieniem kolumnyZburzyć gmach cały, i runąć pod gmachem!>>Rzekł, spójrzał w okno i bez czucia pada,Ale nim upadł, lampę z okna ciska;270 Ta trzykroć, kołem obiegając, błyska,Na koniec legła przed czołem Konrada;W rozlanym płynie tleje rdzeń ogniska.Lecz coraz głębiej topi się i mroczy,Wreszcie, jak gdyby dając skonu hasło,Ostatni, wielki krąg światła roztoczy,I przy tym blasku widać Alfa oczy,Już pobielały - i światło zagasło.I w tejże chwili przebił wieży ścianyKrzyk nagły, mocny, przeciągły, urwany, -280 Z czyjej to piersi? - wy się domyślicie;A kto by słyszał, odgadnąłby snadnie,Ze piersi, z których taki jęk wypadnie,Już nigdy więcej nie wydadzą głosu:W tym głosie całe ozwało się życie.Tak struny lutni od tęgiego ciosuZabrzmią i pękną; zmieszanymi dźwiękiZdają się głosić początek piosenki,Ale jej końca nikt się nie spodziewa.Taka pieśń moja o Aldony losach;290 Niechaj ją anioł harmonii w niebiosach,A czuły słuchacz w duszy swej dośpiewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl