[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bobby wzruszył ramionami.- Nawet się nie sprzeciwiałem - mruknął.- Myślałem, że będzieokazja, żeby pogadać.A on co, zasnął.- Znowu spojrzał w lusterko.- Myślisz, że zrobił to specjalnie? - zdziwiła się Daisy.-A nieprzyszło ci do głowy, że może być zmęczony? Dużo dzisiaj biegali, apoza tym on był jeszcze potwornie spięty.Zresztą podejrzewam, żeinne dzieciaki też się zdrzemnęły.- Możliwe.- Posłuchaj, teraz potrzebujesz tylko czasu i cierpliwości- podjęła Jenna.- Nic na siłę.Uważam, że dzisiejszy dzień byłbardzo udany.J.C.przeprosił Darcy i zachowywał się przyzwoicie,387Anulausoldanascchociaż przy takim napięciu mógł łatwo zrobić coś głupiego.Wolałbyś, żeby się z kimś pobił?- Czy ja wiem? - westchnął Bobby.- To by przynajmniej byłobardziej.naturalne.Jenna jeszcze raz pokręciła głową.- Chciałbyś, żeby wilk był syty i owca cała - stwierdziła.- Na razie to wykluczone.J.C.albo jest grzeczny, albonaturalny.I chwilowo lepsze jest to pierwsze.Musi najpierw ,oswoić się z myślą, że już na dobre zagościsz w jego życiu.- Jak ci się wydaje? Czy myśli, że go opuszczę? ^- Oczywiście.I tego właśnie się boi - dodała zaraz.- Stąd tenochronny pancerz.- Ale mogę go przecież obudzić i powiedzieć, żeby się nieprzejmował - ucieszył się Bobby.- Przysięgnę, że zawsze będę przynim.Jenna złapała go za rękę.- Nie wygłupiaj się.Nie możesz tego zrobić.J.C.sam musi sięprzekonać, że tak będzie i zaakceptować ten stan rzeczy.Bobby wolno wypuścił powietrze.Czuł się jak balon, który ktośprzed chwilą przekłuł.Ulatywała z niego cała energia.- Uduszę Ann-Marie - warknął.- Nie radzę - zaśmiała się.- Jeśli choć trochę zależy ci na synu.Bobby ucałował jej dłoń.- Jak to się stało, że wiesz to wszystko? Jenna wzruszyłaramionami.388Anulausoldanasc- Przecież mam Darcy, czyli dziewięć lat praktyki - odparła.-Sam zobaczysz, jak to jest.- Jeśli to potrwa dziewięć lat.- zaśmiał się.- Do tego czasu J.C.może mieć spore problemy.- Cóż, w twoim przypadku będzie to przyspieszony kurs.Amówiąc poważnie, nie sądzę, żeby J.C.zrobił jeszcze coś złego.Widziałam, jak patrzył dzisiaj na inne dzieci.Bardzo chce się do nichprzyłączyć i.być normalny.Jeśli rozrabiał, to żeby zwrócić na siebieuwagę rodziców.Zresztą jak większość dzieci.- Jesteś bardzo wyrozumiała i wspaniałomyślna.Jenna pokręciłagłową.- Na początku chciałam go udusić - wyznała.- Dopiero potem,kiedy trochę z nim pobyłam, zrozumiałam, ile wycierpiał.Bobby zatrzymał się przed domem Ann-Marie i wyłączył silnik.Zerknął do tyłu.J.C.wciąż spał.Miał zamknięte oczy i lekko otwarteusta.Bobby wysiadł i otworzył tylne drzwiczki wozu.- Hej, J.C.- powiedział, potrząsając lekko ramieniem synaChłopak tylko coś wymamrotał i przewrócił się na bok.Pochwili namysłu Bobby wziął go na ręce.Jego syn był duży idosyć ciężki, ale Bobby poradził z nim sobie bez większych trudności.Drzwi otworzyły się, zanim do nich doszedł.Ku jego zaskoczeniu wprostokącie światła pojawił się Lonnie, a nie Ann-Marie.- Prawdziwy letarg, co? - powiedział, kiwając głową.-Tenchłopak zawsze spał jak zabity.Wezmę go.Bobby przekazał mu niechętnie chłopca.389Anulausoldanasc- Dzięki.- %7ładen problem - odparł Lonnie.Bobby po raz pierwszy poczuł, że jeszcze da się wszystkonaprawić, chociaż zniszczenia wydawały się ogromne.- Może wybrałbyś się gdzieś ze mną na piwo - zaproponował.Dawny przyjaciel spojrzał na niego ze zdziwieniem.- Chyba żartujesz - mruknął.- Najwyższy czas, żebyśmy porozmawiali.- O czym? - spytał ostrożnie.Lista tematów była bardzo długa: Ann-Marie, dzieciństwo J.C,ich szkolne lata i przyjazń, plany na przyszłość.Ale Bobby tylko sięuśmiechnął i powiedział:- Zaczniemy od pogody, a potem zobaczymy.Może we wtorek,w barze na przystani?Lonnie skinął głową.- Dobrze, wpadnę po pracy.Bobby pomyślał o otwarciu restauracji.Trudno, ktoś inny zajmiesię gośćmi.- Zwietnie.To jesteśmy umówieni.Bobby zaczął sobie pogwizdywać.Jenna spojrzała na niego zezdziwieniem, kiedy wsiadł do auta.- Skąd ten świetny humor? - spytała.- Po prostu jest coraz lepiej - mruknął, uruchamiając wóz.-Umówiłem się z Lonniem, żeby jeszcze pogadać.Mam nadzieję, że tow dłuższej perspektywie poprawi moje stosunki z J.C.390Anulausoldanasc- I słusznie - rzuciła.- Jesteś bardzo sprytny.- Nie tak bardzo.Zupełnie nie wiem, co począć z tobą.Uśmiechnęła się.- Nie musisz się spieszyć.Mam teraz mnóstwo pracy.- Słyszałem, że świetnie ci idzie - zauważył Bobby.- Czyżbyś przysyłał do mnie swoich szpiegów? - zażartowała.- Zapominasz, gdzie zamieszkałaś - zaśmiał się.- Wszyscy tuszpiegują wszystkich.Wynajęte firmy są zadowolone ze współpracy,a robotnicy cię podobno uwielbiają.Zdaje się, że powinienem szybkozabezpieczyć swoje interesy, bo inaczej może być kiepsko.- Zawodowe czy osobiste?- Osobiste - odparł.- Nikt ci się jeszcze nie oświadczył?- Nie, ale nie przepadam za facetami w kaskach ochronnych.Chociaż ty pewnie też świetnie byś w takim wyglądał.Możewpadniesz któregoś dnia na budowę?- Tylko jeśli któryś z tych budynków ma już zamek - powiedział,przysuwając się bliżej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]