[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy nadarzającej się sposobności albo zawrócą, albo znajdą innądrogę ewakuacji.Chino leżał na dziobie, ze strzelbą Marshall wysuniętą spod plandekizarzuconej na ponton.Plandeka była przeszyta folią, która teoretycznie miałazakłócać termowizję.Nie był jednak skłonny ręczyć za to głową.Za nim, również wystawiając broń spod plandeki, leżeli Earl i Hank.Earl zajął lewą burtę, krył Bowery i Lower East Side.Były snajper Deltymusiał mieć co najmniej czterdzieści parę lat, ale utrzymywał się w dobrej formie.Cichy Missouryjczyk był chudy, opalony i wciąż używał starożytnego już wręczkarabinu M14.Kumpel Chino, opancerzony dziwak Dane, znał się z nim od bardzodawna.Obaj służyli w grupie snajpersko-rozpoznawczej szwadronu D w Delta Force.Hank, też południowiec, pochodził z 1.Marines.Podczas ewakuacji NowegoJorku zetknął się krótko z Alcatrazem.Potem poszedł pracować w CELL.Rozważny,zębaty Georgijczyk na własnej skórze przekonał się, do czego zdolna jest korporacjai zdezerterował, odkrywszy, że warunki jego kontraktu uległy zmianie, efektywnieczyniąc go dożywotnim przymusowym pracownikiem firmy.Jego karabinmaszynowy Mk.60 wystawał z prawej burty, mierząc w kierunku ruin dawnegoChinatown.Davis wyszczekany Afroamerykanin z południowego Bostonu twierdził, żema domieszkę krwi irlandzkiej.Służył w załodze desantowej SEALsów i byłnajlepszym sternikiem, jakiego Chino kiedykolwiek spotkał.Leżał na rufie pontonui prowadził go, patrząc przez peryskop wystawiony nad plandekę oraz korzystając zewskazówek zabezpieczającego dziób Chino.Davis zaproponował, żeby dostali się do centrum, do sklepu ze sprzętemnurkowym, który znał, poszukali działającego ekwipunku i popłynęli na Brooklynpod wodą.Nie był to plan dla ludzi słabego serca, poza tym Earl nie miałprzeszkolenia płetwonurka.Podobnie jak dwójka ludzi Sary na drugim pontonie,płynącym za nimi.Chinatown robi się dziwne, pomyślał Chino.Bywał w Nowym Jorku, kiedywilgotność powietrza zbliżała się do stu procent, ale ta mgła była dla niego czymśnowym.Niższe partie Manhattanu wciąż znajdowały pod wodą do wysokości jakichśtrzech metrów.Partery większości budynków były zalane.Powróciła roślinność,rozrastając się bujnie w wilgotnym środowisku.Miasto przybrało swoją pierwotnąpostać bagnistej wyspy, pomyślał Chino.Drzewa, mchy i pnące rośliny wspinały siępo ścianach, zasłaniając wygasłe neony z napisami hanzi.Chino przypomniały siębagna Florydy i Luizjany.Podświadomie oczekiwał, że z okna pierwszego piętrajakiejś pralni wypłynie aligator.Blask księżyca, przeświecający przez gęstą mgłę, dbał o upiorną,nierzeczywistą atmosferę.Upiorna, właśnie, pomyślał Chino.Na tych ulicachzginęło mnóstwo ludzi.Natychmiast wrócił myślami do swojego przyjaciela LazyDane a i duchów, które tamten ponoć widział.Miał nadzieję, że Dane jest całyi zdrowy.Nagle rozległ się dzwięk, jakby kończył się świat.Chino zalała woda,wzburzona sunącą linią przed nim.Obejrzał się na ponton Sary.Aódz wyglądała tak,jakby złożyła się wpół.Smugowce kalibru 30 mm, wystrzeliwane z działek,przypominały spadające z nieba gwiazdy.Chino usłyszał, że zaburtowy silnik wchodzi na wyższe obroty.Davisskierował ponton w głąb Bowery, za linię ognia, i skręcił prosto w wąski zaułek.Chino był przekonany, że się nie zmieszczą.Ponton wszedł na wcisk, Earl i Hankmusieli stoczyć się z burt do środka, ale Davisowi manewr się udał.Sternik otworzyłprzepustnicę, przyspieszając najbardziej jak mógł.Za nimi pociski zaczęły przebijać ściany automatyczne działka próbowałynamierzyć lichą łódz.Chino nie znosił takich sytuacji.To nie było pole walki dlakogoś, kto zasadniczo był piechurem.Mógł tylko patrzeć, wykrzykiwać ostrzeżeniai mieć nadzieję, że trzydziestomilimetrowy pocisk nie przetnie go na pół.Budynki po jednej stronie zaułka zaczęły walić się do wody pod nawałą kul.Chino omal nie wpadł do rzeki, kiedy ponton w coś uderzył prawdopodobniew zatopioną tuż pod powierzchnią ciężarówkę.Aódz podskoczyła, ale się niezatrzymała.Davis usiadł wyprostowany, odepchnąwszy plandekę.Earl i Hank,podobnie zresztą jak Chino, trzymali się łodzi ze wszystkich sił.Kiedy przeskoczyli przez Elizabeth Street, Chino znów dostrzegł nadlatującesmugowce wymierzoną w nich przerywaną linię świateł.Odpierdolcie się!, wrzasnął w myślach.Znalezli się w kolejnym zaułku.Z góry sypał się gruz ostrzał dosłownieburzył domy.Ponton znowu podskoczył na zatopionej przeszkodzie i omal nieuderzył w mur.Davis z trudem nad nim zapanował.Skręcił ostro w prawo w MottStreet i popędził wzdłuż ulicy, mijając zatopione witryny sklepów i stare szyldy.Rośliny chłostały ich po twarzach, pęd powietrza skręcał mgłę w wiry.Chinoobejrzał się na Davisa.Gość nie mógł przecież sięgać wzrokiem dalej niż on, ale jakdotąd nie pokierował ich zle.Na środku Mott Street sternik nagle odbił w lewo, prosto na budynek. Padnij! wrzasnął.Chino przylgnął płasko do dna, pewny, że zaraz uderząw ceglany mur.Ponton wślizgnął się do budynku przez szczyt sklepionego,wysokiego na dwie kondygnacje okna.We framudze nie zostało wiele szkła, ale i takposypały się na nich odłamki.Davis wrzucił wsteczny, silnik zawył w proteście, alemimo to uderzyli w przeciwległą ścianę.Unosili się na wodzie tuż pod gołymibelkami stropu.Davis odpiął silnik, a potem dzwignął go i wrzucił do wody. Kurwa, co ty wyprawiasz?! zaprotestował Hank. Chodzi o ciepło odparł Davis. Spokojnie, jest wodoszczelny.Jak niezginiemy w ciągu najbliższych trzydziestu sekund, zanurkuję po niego.Dopiero wtedy Chino uświadomił sobie, że ostrzał ucichł. Jeśli nas zgubili, wyślą patrole powiedział, żeby powiedzieć cokolwiek.Serce tłukło mu się jak oszalałe.Chciał osłabić napięcie. Z patrolami damy sobie radę odparł Davis.Obaj byli gadułamiw porównaniu z dwoma południowcami z ich czteroosobowej drużyny.Sternik siedział na burcie, patrząc na obłażącą farbę i pnącza wewnątrzbudynku, w którym się znajdowali. Kiedyś tu była świetna restauracja, robili tu znakomite&Davis zniknął w wodzie, która nagle spieniła się i zaczerwieniła.Razem z nimzniknął fragment dziobu pontonu.Nawet Earl był zaskoczony.Coś jest w wodzie,zdołał jedynie pomyśleć Chino, zanim się zorientował, że ponton zwija się jak zużytykondom i szybko tonie.Próbował odskoczyć, ale zapadło się pod nim dno.Samymi czubkami palcówzłapał drewno odsłoniętych belek, szukając zaczepienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]