[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Komórka z kolei nigdy nie opuszczamieszkania.- Myślisz, że Chernoff i Farrell są gdzieś zamelinowani, a ktoś załatwia za nichsprawy, dopóki nie dostaną nowych paszportów?- Na to wygląda - przytaknął Dale.- Coś jeszcze?- Numer został aktywowany tu, na miejscu, kiedy Farrell był wciąż wBarcelonie.Zarejestrowany na nazwisko H.Langer, opłacony z banku w Zurychu.Jane zarządziła obserwację tego konta na wszelki wypadek, gdybyśmy dzisiaj niedopadli Chernoff.- Sprawdzałeś tamten adres?- Zrobiłem tylko mały rekonesans.Sześciopiętrowy blizniak.Na każdympiętrze są chyba dwa mieszkania.Wejście do budynku znajduje się z południowejstrony.Inaczej da się wejść tylko przez jedno z okien albo przez balkon.- Czy można dokładnie stwierdzić, w którym mieszkaniu siedzi Cher-noff?- Nie za pomocą programu, który śledzi lokalizację numeru.Wyniki sąpodawane z dokładnością do trzydziestu metrów, a to znaczy, że telefon może sięznajdować równie dobrze na pierwszym, jak i na szóstym piętrze.Pokręcę sięprzed budynkiem z kamerą termowizyjną.Może to coś da.- Będę cię potrzebował, żebyś nadzorował obstawę.Nikt nam nie może deptaćpo piętach.Czy to dla ciebie jakiś problem? - zapytał Malloy.- %7ładen - odparł Dale.- Dwóch agentów FBI zgłosiło się na ochotnika, żeby stać na warcie.Nie po-winno być niespodzianek.Ile czasu potrzebujesz, żeby się dobrze wszystkiemuprzyjrzeć?- Spotkajmy się pod tamtym budynkiem za pół godziny - zaproponował Dale.- Dobra.Zadzwonię do ciebie, gdy będziemy wyjeżdżać.Dale wycofał land-rovera, podczas gdy Malloy wybrał numer recepcji w hoteluRoyal Meridien.Poprosił o połączenie z pokojem Jima Randala.Kiedy agentpodniósł słuchawkę, Malloy rzucił:- Już.David Carlisle spał, kiedy zabrzęczał jego telefon.- Słucham? - powiedział wstając z łóżka.- Ktoś porwał Hugona Ohlendorfa.Carlisle zaklął głośno.- Kiedy?- Tuż przed północą.- Malloy?- Policja bada sprawę.Nie znam żadnych szczegółów, z wyjątkiem tego, żeOhlendorf zniknął i nikt nie ma pojęcia, gdzie jest.Poza tym Malloy przed chwilątelefonował do Randala.Nie mam pojęcia, o czym rozmawiali, ale Randalzadzwonił do Suttera i powiedział, że muszą już ruszać.Na twarzy Carlisle'a pojawi ł się uśmiech.- A zatem zbliżają się.- Zadzwonię, kiedy będę pewna - pożegnała się Chernoff.Malloy dał znak Kate i Ethanowi, żeby weszli do sypialni.Zamknął za nimidrzwi.- Istnieje szansa, że znalezliśmy Chernoff i Farrella - ogłosił.Wyjął skrawek papieru, a Ethan użył swojego nawigatora GPS, żeby odszukaćadres.- Altstadt - powiedział, pokazując ekran Malloyowi i Kate.Cała trójka stu-diowała sieć ulic.W zależności od ruchu ulicznego, który nadal był całkiem spory,ale zaraz powinien zacząć maleć, można było dojechać pod ten adres w mniej niżdziesięć minut.- Co zrobimy z Ohlendorfem? - zapytała Kate.- Mamy kwadrans, góra dwadzieścia minut.Dowiedzmy się, ile osób pracujedla Chernoff.- To bardzo mało czasu - zauważył Ethan.- Nie chcemy go złamać.Chcemy się dowiedzieć jedynie podstawowych rze-czy.A teraz posłuchaj mnie.%7łeby naprawdę przykuć jego uwagę, będziesz musiałuderzyć go ręką w tył głowy albo w czoło.Nie zrób mu krzywdy.Chcę tylko,żebyskupił się na tym, co mówi ę.Daj mu do zrozumienia, że chętnie byś się nadnim bardziej poznęcał, ale ja ci na to nie pozwalam.- Malloy wskazał na Kate.-Tybędziesz Wielką Niewiadomą.Kiedy coś ci się nie spodoba, zacznij chodzićniespokojnie po pokoju.Udawaj zniecierpliwioną.Jakbyś czekała na możliwośćwłączenia się do gry, bo uważasz, że potrafisz wyciągać informacje z ludzi o wieleskuteczniej.Kate skinęła potakująco głową.- Niech najpierw cię widzi, a potem stań za jego plecami.W takim ubraniu, wmasce na twarzy, nawet nie będzie pewien, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną,więc nie odzywaj się, jeśli nie będzie takiej potrzeby.Niech facet będziezaniepokojony.Niech się zastanawia, jaka jest twoja rola w tym wszystkim.Kiedykażę ci coś zrobić, nie zwlekaj.Wykonuj moje polecenia tak, jakby były dokładnietym, co sama chciałabyś zrobić.Wrócili do pokoju.Malloy usiadł na takim samym krześle, do jakiego przy-wiązany był Ohlendorf.Prawie dotykał go kolanami.Wytarł mu twarz zimnymręcznikiem.- Czego ode mnie chcecie? - zapytał prawnik po niemiecku.Jego ciemne włosyprzerzedzały się już na czubku głowy, a na skroniach pokrywała je siwizna, alebył opalony i jak na swoje pięćdziesiąt kilka lat, trzymał się niezle.Malloywyobraził sobie, że Ohlendorf na co dzień jest czarującym, raczej wyrafinowanymmężczyzną.Teraz jednak, przywiązany do krzesła w piżamie i kapciach, zwybałuszonymi oczami i zmierzwionymi włosami, wyglądał raczej jak ktoś, ktowymaga leczenia w zakładzie zamkniętym.- Chcesz kawy? - zapytał go Malloy w wysokoniemieckim.Używał dialektuberlińskiego z domieszką rosyjskiej intonacji.Chciał, żeby Ohlendorf obawiał sięnajgorszego.- Chcę wiedzieć, o co chodzi! - zawołał Niemiec.- Ciszej - upomniał go Malloy spokojnym tonem.Ohlendorf głośno przeklął Malloya, który z kolei dał sygnał Ethanowi.MążKate wkroczył do akcji i uderzył zakładnika w tył głowy.Potem zacisnął dłoń wpięść, ponieważ nie był pewien, czy Niemca nie trzeba będzie potraktować mniejsubtelnie.Malloy kazał mu odejść.Ohlendorf gniewnie patrzył nazamaskowanego Ethana, ale nie ryzykował żadnych głupich uwag.Nie był kimś,kim można było pomiatać i nie dawał się zastraszyć.Całe życie spędził naprocesach z przestępcami w roli głównej, a dodatkowo miał kontakty z typamitakimi jak Xeno czy Helena Chernoff, wi ęc bez wątpienia uważał się za osobę,która wie, jak postępować z kryminalistami.Nie okazywać strachu - to byłapierwsza zasada w tym środowisku.- Chcesz kawy? - powtórzył swoje pytanie Malloy.Tym razem Niemiec zastanowił się nad propozycją.- Tak - powiedział po chwili.Malloy skinął głową na Ethana, żeby poszedł po kawę.Czekając, Ohlendorfrozglądał się po pokoju.Paliła się tylko jednak lampka, przez co większość po-mieszczenia tonęła w ciemnościach.Widać było jednak, że nie jest to normalnemieszkanie.Za mało mebli.W jednym rogu stała kanapa i krzesło, a pomiędzynimi mały stolik.W innym stało biurko i komputer.Obok półka z książkami igazetami w różnych językach.- Chcę, żebyś zrozumiał - zaczął Malloy - że nie zamierzamy zrobić cikrzywdy.Jednak potrzebujemy od ciebie informacji.I zrobimy wszystko, co bę-dzie konieczne, aby je uzyskać.W oczach Ohlendorfa dało się zauważyć błysk zaciekawienia.Powstrzymał sięprzed pytaniem, o jakie informacje im chodzi.Tak samo jak powstrzymał sięprzed zapewnieniem ich, że nic nie wie.Tymczasowo pewność siebie czerpał zeswojego doświadczenia zawodowego.Niejeden raz był stawiany w trudnychsytuacjach, musiał prowadzić niewygodne rozmowy.Ethan wrócił, niosąc kubekkawy.Przystawił go do ust Niemca, aby ten mógł upić łyk.- Jeszcze? - zapytał Malloy.Zakładnik skinął głową i wziął jeszcze jeden łyk.Ethan odszedł kilka kroków iodstawił kawę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]