[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektórzy zachowali się tak, jakby nic się nie stało.Inni czekali, aż ktoś się małą zainteresuje.Człowiek karmiący gołębie był najbliżej.Zegnał gołębie ze swych kolan i podniósłsię.Podszedł do Mickey i uklęknął przy niej.- Masz jakiś kłopot, panienko?- Niech przestaną!-wołała, łkając.- Chcesz karmić ptaszki? - zapytał.- Kaczki - odpowiedziała, łkając.- Chcesz karmić kaczki? - upewnił się.Mickey znowu zalała się łzami.Mężczyzna wstał i popatrzył na nią ze zdziwieniem.Należał do osób, które nigdy nie zrozumieją zachowania dzieci.Wziął ją za rączkę i chciał zaprowadzić do strażniczki czy matki.Ale pojawił się policjant.Przepchnął się przez tłum i podszedł do mężczyzny zdzieckiem.- Proszę ją puścić - powiedział.- Szukam matki tej małej - wyjaśnił mężczyzna.Na zmierzwionej brodzie miałplwocinę.- Proszę ją puścić i odejść.339Pojawiła się Rachel.Chwyciła Mickey i z całej siły przytuliła do siebie.Tymczasem policjant przeszukał kieszenie spodni mężczyzny i wysypał na trawę karmę dlaptaków.Mickey już nigdy nie chciała karmić kaczek.Nie wychodziła na spacery do parku, a wkrótce nie wychodziła już sama na zewnątrz kamienicy osiedla Dolphin.Rokpóźniej była już pod opieką terapeuty.Książka dla dzieci, którą Timothy znalazł w jej schowku w piwnicy, była o pięciu kaczuszkach, które poszły zwiedzać świat, po czym szybko wróciły do domu.Teraz Mickey z własnego bolesnego doświadczenia wiedziała już, że nie wszystkim małym kaczuszkom udaje się powrócić do domu.32Meteorolog Pete ściera z wąsów ślady mleka i wskazuje kubkiem na oddaloną rzekę, mówiąc:- Kanały ściekowe to nie miejsce dla dzieci.Zaparkował samochód na pochylni w cieniu Putney Bridge.Nurt wody niesie osiem muszli, które wyglądają jak olbrzymie żuki wodne.Moleysiedzi z tyłu w samochodzie, senny i skulony jak piesek, z jednym okiem otwartym.- Gdzie oni mogli ją przetrzymywać? Pete wzdycha głęboko, jego wargi drżą.- Tam, na dole, jest mnóstwo miejsc: nieużywanych podstacji metra, tunele donapraw, wloty powietrza, rury wodociągowe, studzienki, tysiące zakamarków.Dlaczego pan myśli, że tam ją właśnie przetrzymują?- Bo Gerry Brandt jest przerażony.Ludzie go szukają.Pete mruczy:- Trzeba być kimś wyjątkowo podłym, aby zaszyć się w tym podziemiu.- Bo to dziwny człowiek - odparłem.- Pan mnie nie rozumie.Weźmy na przykład Moleya.Jeżeli zniknie w podziemiach, nie znajdziemy go i w ciągu stu340lat.Lubi ciemności, podobnie jak niektórzy ludzie lubią niskie temperatury.Wie pan,co mam na myśli?- Ten facet jest inny.- Skąd więc wiedział, jak się tam dostać?- Posłużył się pamięcią.Ktoś powiedział mu, jak się ukryć i jak się tam poruszać.Tym kimś mógł być były wieloletni pracownik kanalizacji miejskiej, Ray Murphy.- Ckliwy Ray! Ten bokser.- Znasz go?- Tak, znam.Ray nigdy nie był rasowym bokserem.Częściej leżał na deskach niż Ruud van Nistelrooy.Nie wiedziałem jednak, że pracował w kanalizacji miejskiej.- To było dawno temu.Potem był w grupie przeciwpowodziowej.Na twarzy Pete'a pojawił się szeroki uśmiech.- Stare pomieszczenia oddziału przeciwpowodziowego londyńskiej siecikanalizacyjnej znajdują się w podziemiu przy przejściu pieszych obok przy starej zajezdni tramwajowej Kingsway Tram.- Przecież w śródmieściu Londynu już od pięćdziesięciu lat nie kursują tramwaje.- Toteż ten tunel dawno jest nieczynny.To było najmniej właściwe miejsce nacentrum zapobiegania powodziom.Gdyby Tamiza wylała, właśnie to miejsce jakopierwsze zostałoby zalane.Co za głupi pomysł!To przejście jest jednym z najdziwniejszych, prawie tajemniczych miejsc w mieście.Codziennie tysiące ludzi przechodzi tutaj dołem lub przejeżdża górą, nie zdając sobie z jego istnienia sprawy.Widać tylko parkan i drogę pokrytą kocimi łbami, która ginie gdzieś pod ziemią.Biegnie pod Kingsway - jedną z najruchliwszych ulic West Endu -do Aldwych, gdzie skręca w prawo i wychodzi bezpośrednio na Waterloo Bridge.Meteorolog Pete parkuje furgonetkę na podjeździe, ignorując znak zakazu postoju.Daje mi plastikowy hełm ochronny i wyjmuje z samochodu tablicę informującą, że w tym miejscu prowadzone są prace dla władz miejskich.341W kamiennej nawierzchni tkwią jeszcze pozostałości szyn tramwajowych, a dużabrama zagradza wejście do tunelu.- Możemy tam wejść?- To wbrew prawu - mówi i wyciąga największy, jaki kiedykolwiek widziałem, obcinak, przyrząd do przecinania stalowych prętów.Moley postękuje i nakrywa się plandeką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]