[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie jestem pewna, czy to modlitwy uratowały moją Julię.- stwierdziła Roza.- Naszą Julię - poprawił ją Adam, uśmiechając się lekko.- Czyżbyś sądziła, że bardziejprzysłużył się Keri? I ta dziwna maść o zapachu kwiatów i kory drzewa herbacianego?Jego zaklęcia i amulet?- Wierzę w mana - odparła Roza i popatrzyła na łóżko, gdzie spała czwórka dzieci.Mattii Aidan, a także Lily i Mikey, których Adam musiał przenieść z podłogi, gdzie zasnęlioboje.Trochę się namęczył, nim zdołał uwolnić rączkę Julii z dłoni Lily, ale udało mu sięzrobić to tak delikatnie, że żadna z nich się nie obudziła.Roza czuwała w objęciach97 Adama, aż wreszcie po jakimś czasie Julia zapiszczała cichutko, dając znak życia.W tej maleńkiej istotce nadal tli się iskra życia.- Może byś położyła się z Julią w sypialni Lily? -zaproponował Adam.- Dzieciaki tupewnie prześpią cały wieczór i noc.Strasznie były wyczerpane, a bliznięta bardzoprzemarzły.Roza powoli skupiła uwagę na jego słowach, które wydawały się echem tych,pobrzmiewających jej w głowie.Adam jednak nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia tego,co powiedział.Zdziwiło go jedynie, że Lily i Michael tak zmarzli.Patrzył na nią swymiszarymi oczami, ale Roza była nazbyt zmęczona, by mu cokolwiek tłumaczyć.- Przez tyle godzin siedzieli przy otwartym oknie, może ich przewiało - odparła tylko.-Nie zauważyliśmy tego, bo zajęci byliśmy Julią.Pokiwał głową, ale przyglądał jej się trochę dziwnie.Może wyczuł niejasno, że czegośmu nie powiedziała.Ale nie roztrząsał tego, bo też ogarnęło go straszne zmęczenie.- Zaniosę Julię, kochanie, a ty się przebierz, bo ta suknia jest już nieświeża.Roza pokiwała głową.Sięgnęła jedną z jego nie uprasowanych koszul, która pachniałalekko kwiatami rosnącymi wokół domu.Spodziewała się, że poczuje też zapach Adama.Potrzebowała tego, bo jak się domyśliła, Adam nie położy się teraz z nią spać.W łóżkuLily nie ma miejsca dla nich dwojga.Zabrała ze sobą pled po Raiji, ten tkany, niebieskipled, który jej towarzyszył w podróży przez świat.Przynajmniej on otuli ją i jej dziecko.98 Przywykł do tego, że widywał ją silną, pełną gracji, niczym rozkołysana palma.Imocniejszą od korzeni utrzymujących roślinę w ziemi.Teraz jednak wydawała się takabezradna.Nie wiedział, jak się do niej odnosić.Wycofać się, odsunąć? Tak, chyba takbędzie najlepiej.Przyglądał się tej nie znanej mu Rosie.Nie miał pojęcia, czy Seamuswidział ją kiedyś taką, ale przypuszczał, że brat pragnął widzieć w niej właśnie tę słabość.Może go to nawet bawiło, że Rosie pod silną powierzchownością skrywa taką wrażliwość.Trudno natomiast sobie wyobrazić, by takie chwile przeżyła z Jeremym w Australii, tam,gdzie kurczowo czepiała się każdego zaprawionego goryczą dnia i potrzebowała odwagi,by przetrwać pośród mężczyzn na tym niegościnnym odludziu.Adam przyglądał się Rosie, gdy kładła się w łóżku Lily ubrana w jego koszulę.Tenwidok znów niemal pozbawił go tchu.Było w tym coś bardzo intymnego.Niczymschwytane w szkło motyle miotają się, trzepocząc skrzydłami, tak nim miotały gwałtowneuczucia, zakłopotanie i euforia, gdy widział, jak z największą na świecie naturalnościąwkłada jego koszulę.Nie potrafił tego nazwać, i nie chciał psuć tej chwili, próbując z nią otym rozmawiać.Ułożył Julię w ramionach Rosie.Maleństwo spało spokojnie, zupełniejakby ten cały koszmar, jaki przeżyli, był tylko złym snem.A może był? Gdyby takzamknąć oczy, może by zastał inną rzeczywistość po ich otwarciu? Nie spróbował tegojednak.Rosie wreszcie odważyła się zasnąć.Znów okazała mu zaufanie.Adam otulił ją iJulię niebieskim pledem, i wzruszenie ścisnęło go za gardło.Zalała go99 fala nieoczekiwanych doznań.Wiedział, że nie zniósłby utraty żadnej z nich.Nie zamierzał kłaść się spać.Postanowił czekać na przyjazd Fiony i Danny'ego.Saulanie liczył.Dla niego Saul był tylko męczącym dodatkiem do siostry.W domu panowałacisza, a dzięki temu, że pomieszczenia były przewietrzone, nie unosiła się woń choroby.Zresztą, wokół kołyski Julii wyczuwało się raczej strach, bo przecież według wszelkichznaków nie powinna już żyć.Adam dobrze wie, co ukąsiło córeczkę, ale nie rozumie, co się potem wydarzyło.Właściwie chyba woli nie wiedzieć.W holu natknął się na panią Potter, która szeptempowiadomiła go, że mały Jordy jest u Jordanów.Jared zabrał go ze sobą, a ona uznała, żenie ma w tym nic złego.Malec i tak nie rozumie, co się tu dzieje, a pan O'Connor powiniennaprawdę wreszcie coś zjeść, bo zaraz całkiem opadnie z sił.Nie wzbraniał się.Oznajmiłjedynie krótko, że posiedzi na zewnątrz.Huśtawka w ogrodzie wydawała mu się równiedobrym miejscem, jak każde inne.- Teraz już wszystkie się przekonałyśmy, że jesteś dla niej właściwym mężczyzną -usłyszał znajomy głos.- %7ładna już tego nie kwestionuje.- A jeśli ja mam wątpliwości? - spytał, słysząc swój głos.To znaczy, że wypowiedział tesłowa na głos.- Po prostu się boisz.Obawiasz się, że nie jesteś dość dobry.Ale nie ty o tymrozstrzygniesz.- Co tu się właściwie stało? - zapytał.- Wiem, że rozdeptałem śmiertelnie jadowitegopająka.A nasze dziecko nie umarło, ale żyje i śpi w ramionach mojej żony.100 - Wiele sił otoczyło kręgiem dziecko Rozy - rzekła kobieta, a Adam mógłby przysiąc, żepogładziła go po włosach jak matka lub ojciec pragnący pocieszyć swoje dziecko.Kiedyjednak odwrócił się, już jej tam nie było, zmieniła miejsce.Zobaczył jednak zielone oczy,które przyglądały mu się, pełne mądrości.Choć tliły się w nich wesołe iskierki, posiadałygłębię, jaką dostrzegał też u Rozy.Przed takim spojrzeniem nic się nie ukryje.- Są ważne - odparła Natalia.- Wszystko w nich jest ważne.Roza nosi znak ognia i ówznak będzie ją przed tym ogniem chronił.Strzeżone są wszystkie przed tym, co dla nichnajgrozniejsze.Z czym przyjdzie im się zmierzyć.Mała Julia otrzymała potężnychobrońców.Została naznaczona trucizną i ostrą stalą i jest pod opieką ognia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl