[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blake jej pragnął,w dodatku miał w sobie jakąś magiczną moc, bo i ona gopragnęła.Umysł miała w stanie kompletnego chaosu,przez co niczemu tak naprawdę nie potrafiła nadaćznaczenia.Musiała się na siłę rozweselać.Jednym zestosowanych w tym celu środków były dawki nielegalniepędzonego alkoholu, które czyniły jej życie znośnym.W końcu któregoś dnia otworzyła list, przeczytałai wybuchnęła płaczem.Danny'ego nigdy nie było w domu.Z jego strony nie mogła więc liczyć na pocieszenie.Ale tego samego wieczoru powiedziała o liście Bla-ke'owi Wardellowi, a on przytulił ją i pozwolił jej sięwypłakać.Był to jeden z nielicznych jaśniejszych momentów pobytu w Chicago, więc kiedy Blake podał jejkieliszek alkoholu, wypiła do dna.Na chwilę uśmierzyłoto ból.Katy nie mogła sobie poradzić z myślą, że stracimatkę.Przy pierwszej okazji usiłowała przebłagać Danny'ego,167żeby ją puścił do domu.Odmówił bezapelacyjnie.Niewyjaśnił, dlaczego tak stanowczo życzy sobie jej obecności w Chicago, ale Blake Wardell zaczynał właśniemięknąć.Był skłonny rozważyć propozycję potencjalnego wspólnika.Danny'ego nie było więc stać na marnotrawienie atutu.Podczas nieobecności Katy zapał War-della mógł ostygnąć i Danny straciłby osiągniętą przewagę.- Twoja matka będzie żyć jeszcze lata - powiedziałkrótko, gdy się rozpłakała.- Mój wuj też miał obrzękpłuc.Doktorzy powiedzieli mu, że nie pociągnie miesiąca.A żył jeszcze, dzięki Bogu, pięć lat.Nie mogę ciępuścić do domu.Jesteś moją żoną.- Pięć lat? - spytała Kary, nieco pocieszona.- Jasne - potwierdził.- Napisz do mamy, że przyjedziesz zaraz, jak będziesz mogła, że na razie jestem zbytzajęty, żeby cię odwiezć, a beze mnie nie możesz jechać.Zresztą sama wymyślisz jakiś dobry powód.I przestańsię martwić, na miłość boską.Nikt nie żyje wiecznie.Aatwo mu mówić, pomyślała.Jego matka żyje i skaczekoło niego bez przerwy.Gdyby Danny był na jej miejscu,na pewno wskoczyłby do najbliższego pociągu.- Pojechałabym tylko na dzień lub dwa - spróbowałajeszcze raz.Obrócił się na pięcie i uderzył ją w twarz tak silnie,że z wargi popłynęła jej krew.Katy krzyknęła i cofnęłasię.A więc stało się to samo co w dniu, gdy straciładziecko.Wtedy ani jej nie przeprosił, ani słowem niewspomniał o poronieniu.Był wówczas zbyt zamroczony,żeby cokolwiek zauważyć.- Powiedziałem: nie.- Zachichotał.Oczy mu błyszczały, jakby cieszył się z tego, co robi.yrenice miałrozszerzone.Kiedy poznał Katy, na kilka tygodni przestał się szprycować, ale nałóg był zbyt silny i wciągnąłgo z powrotem.- Boisz się, dziecinko? - drażnił się.-Ty lodowa rzezbo! Chyba oszalałem, że wziąłem cię zażonę.- Danny, przestań! - krzyknęła.Zciągnął pas.168- Spodoba ci się to - powiedział chrapliwie.Jejstrach podniecił go znacznie bardziej niż kiedykolwiekciało.Perwersyjnie upajał się jej odrazą.Kiedy skończył, leżała posiniaczona na atłasowej pościeli.Było jejniedobrze.- Od tej pory będziesz robić, co ci mówię - oznajmiłDanny.- Kapujesz, dziecino? Będziesz słuchać każdegomojego słowa, bo jak nie, to następnym razem sprowadzę chłopców i każę im patrzeć.- Oczy rozbłysły mu jaku szaleńca, gdy Katy się skuliła.- Ja na przykład lubięsię przyglądać.Może dam cię komu innemu, a sampopatrzę? Wardell ma na ciebie ochotę.Więc dobrze,kiedy zrobi ci propozycję, przyjmiesz ją, kapujesz? Mamplany w związku z Wardellem, a ty jesteś moją walutą.On już wie, że nie mam nic przeciwko temu.Katy ledwie mogła mówić posiniaczonymi wargami.- Pozwoliłbyś mu.- Wybuchnęła szlochem.- Czemu nie? Przecież nie byłaś dziewicą - odparłbrutalnie.- Takiej szmacie jak ty powinno być wszystkojedno.W łóżku jesteś zerem, ale może jemu to niebędzie przeszkadzało, jak się napali.Tylko nie rób mniew konia, dziecinko, bo to, co było dzisiaj, wyda ci sięrajem na ziemi.Ubrał się i wyszedł z domu pogwizdując, a Katy ledwie zdążyła na czas do łazienki.Krwawiła, a co gorszaczuła się śmiertelnie upokorzona.Zastanawiała się, jakprzeżyje to małżeństwo.Danny chciał ją dać Blake'owi.Owszem, lubiła Bla-ke'a, ale ten pomysł wydawał jej się obrzydliwy.Zupełnie jakby była prostytutką.Coraz bardziej lękała sięDanny'ego.Mama Marlone za nic by jej nie pomogła.Można było alarmować Cole'a, ale Katy obawiała się, żebrata szlag trafi.Dlatego musiała cierpliwie wszystkoznosić.Usiadłszy przy biurku, napisała więc list do Cole'ai matki, w którym nakłamała, ile wlezie, żeby wytłumaczyć, dlaczego nie może przyjechać do domu.Zajęło jejto dużo czasu, nie chciała bowiem, żeby na papierzezostały ślady łez.169Cole nie skomentował listu ani słowem, ale Marionpokazała go Lacy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]