[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odstawiła spektakl z rozglądaniem się po sklepie, ale nieminęły dwie minuty i ju\ podeszła do specjalnego regału Charliego.Wisiał tam napis: TOWARSPECJALNY - JEDNA SZTUKA NA KLIENTA, nie wynikało z niego jednak, czy jedna sztuka dziennie,czy te\ jedna przez całe \ycie.Jeśli się nad tym zastanowić, Charlie tego nie doprecyzował.Jas-ne, Lily plotła coś, \e to bardzo wa\na zasada, ale w końcu to była Lily - mo\e i trochę podrosła,ale jej zaburzenia pozostały.Po krótkim czasie bóstwo wybrało budzik elektryczny i podeszło znim do lady.To było to.To było to.Ray usłyszał, \e otwierają się drzwi na zaplecze.- To wszystko? - spytał.- Tak - odparła przyszła pani Ray Macy.- Właśnie takiego szukałam.- Mhm, nie ma to jak sunbeam - powiedział Ray.- Dwa sześćdziesiąt razem z podatkiem.A, cotam, niech będą dwa i ju\.- Bardzo miło z pańskiej strony - odrzekła, grzebiąc w torebce z kolorowej, gwatemalskiejwłóczki.- Cześć, Ray - powiedziała Lily, stając nagle obok niego niczym jakieś złowieszcze widmo, którepojawiło się znikąd, by wyssać ka\dą radosną chwilę z jego \ycia.- Cześć, Lily - powiedział.Dziewczyna wcisnęła kilka klawiszy w komputerze.Napięte mięśnie twarzy spowalniały jegoruchy, więc nie zdołał się odwrócić, nim wcisnęła włącznik monitora.- Co to jest? - spytała.Wolną ręką uderzył ją pod ladą w biodro.- Au! Zwirus!-To na pewno będą miłe pobudki - powiedział Ray, podając budzik kobiecie, która zostanie jegokrólową.- Dziękuję bardzo - odparła śliczna, ciemnowłosa bogini wszystkich rzeczy związanych z Rayem.- A przy okazji - powiedział, by kontynuować rozmowę - była tu pani ju\ kilka razy, izastanawiałem się, wie pani, tak z ciekawości, jak pani ma na imię?- Audrey.- Cześć, Audrey.Jestem Ray.- Miło cię poznać, Ray.Muszę ju\ iść.Pa.- Odwrócona do niego plecami pomachała mu rękąnad ramieniem i ruszyła do drzwi.Ray i Lily patrzyli, jak odchodzi.- Aadny tyłek - stwierdziła Lily.- Zwróciła się do mnie po imieniu - powiedział Ray.- Jest dla ciebie trochę, bo ja wiem, za mało wirtualna.Odwrócił się do swojej nemezis, Lily.- Popilnuj sklepu.Muszę iść.- Po co?- Muszę ją śledzić, dowiedzieć się, kto to taki.- Zaczął zbierać swoje rzeczy: telefon, kluczyki,czapkę.- A tak, to bardzo zdrowe, Ray.- Powiedz Charliemu, \e ja.Nie mów Charliemu.- Dobra.Czyli mogę wyłączyć tę KUPę?- O czym ty mówisz?Lily cofnęła się od monitora i wskazała palcem litery, które następnie odczytała:- Kochane Ukraińskie Panienki: KUPa.- Uśmiechnęła się, zadowolona z siebie, niczym todziecko, które wygrało w trzeciej klasie konkurs czytania.Nienawidziliście tego dziecka,prawda? Ray nie mógł w to uwierzyć.Ju\ nawet przestali subtelnie krą\yć wokół tematu.- Nie mogę gadać - oznajmił.- Muszę lecieć.Wybiegł ze sklepu i pognał przez Mason Street zapiękną i wyrozumiałą Audrey.Rivera podjechał do restauracji Cliff House z widokiem na Seal Rocks i zmusił Charliego, bypostawił mu drinka.Patrzyli na surferów przy pla\y.Rivera nie był miłośnikiem makabry,wiedział jednak, \e jeśli będzie przychodził tu wystarczająco często, w końcu zobaczy atak\arłacza białego na któregoś surfera.Prawdę mówiąc, miał szczerą nadzieję, \e tak się stanie, boinaczej świat nie miałby sensu, nie istniałaby sprawiedliwość, a \ycie okazałoby się jedyniesplątanym kłębkiem chaosu.Tysiące uchatek w wodzie i na skałach - podstawa diety \arłaczybiałych - plus setki surferów, ubranych jak uchatki.To się musiało stać, jeśli w świecie panowałjakiś porządek.- Nigdy panu nie wierzyłem, panie Asher, gdy mówił pan, \e jest Zmiercią.Nie umiałem jednakwyjaśnić, czym było to coś w zaułku, więc nie chciałem wnikać, a właściwie odpuściłem.- Doceniam to powiedział Charlie, któremu kajdanki trochę utrudniały picie wina z kieliszka.Twarz miał czerwoną jak słodkie jabłko od gazu pieprzowego.- Czy to normalna procedurapodczas przesłuchań?- Nie - odparł Rivera.- Normalnie powinno płacić miasto, ale poproszę sędziego, \eby odjął panudrinki od wyroku.- Zwietnie.Dzięki - powiedział Charlie.- Mo\e mi pan mówić Charlie".- Dobra, a ty mo\esz mi mówić inspektorze Rivera".Zatem chciałeś staruszce rozłupaćpustakiem czaszkę.Co ci właściwie strzeliło do głowy?- Potrzebuję prawnika?- Oczywiście, \e nie, wszystko gra, w tym barze jest tłum świadków.Kiedyś Rivera ściśle przestrzegał procedur.To było przed demonami, ogromnymi sowami,bankructwem, niedzwiedziami polarnymi, wampirami, rozwodem, kobietą o sztyletowatychszponach, która zmieniła się w ptaka.Teraz nie przestrzegał ich ju\ tak ściśle.-W takim razie.myślałem, \e nikt mnie nie widzi - powiedział Charlie.- Bo byłeś niewidzialny?- Niezupełnie.Raczej jakby niedostrzegalny.- No dobrze, kupuję to.Ale to jeszcze nie powód, \eby rozwalać głowę babci.- Nie ma pan na to dowodu - odparł Charlie.- Pewnie, \e mam - odparł inspektor, unosząc szklaneczkę, by dać kelnerce sygnał, \e potrzebujenastępnego glenfiddicha z lodem.- Widziałem zdjęcia jej wnuków.Pokazała mi, kiedyposzedłem do jej domu.- Nie o tym mówię.Nie ma pan dowodu, \e chciałem rozwalić jej głowę.- Rozumiem - powiedział Rivera, który wcale nie rozumiał.- Jak poznałeś paniąPosokovanovich?- Nie poznałem.Jej nazwisko pojawiło się w moim kalendarzu, tak jak panu pokazywałem.- No, tak.No, tak.Ale to jeszcze nie daje licencji na zabijanie, prawda?-W tym sęk, powinna nie \yć od trzech tygodni.Był nawet nekrolog w gazecie.Chciałem tylko,\eby wszystko się zgadzało.-Więc zamiast poprosić Chronicie" o zamieszczenie sprostowania, postanowiłeś rozłupać babciczaszkę.- Mogłem zrobić to albo kazać córeczce, \eby powiedziała do niej kotek".A nie chcę w tensposób wykorzystywać dziecka.- Wiesz, podziwiam cię, \e w tej kwestii jesteś nieugięty - powiedział Rivera, myśląc: kogomuszę zastrzelić, \eby dostać drinka? - Ale powiedzmy, \e na ułamek sekundy ci uwierzę i \e tastaruszka powinna umrzeć, ale nie umarła, dlatego \e oberwałeś z kuszy i pojawiło się to coś wzaułku.Powiedzmy, \e wierzę w to wszystko.Co mam z tym zrobić?- Musi pan uwa\ać - odparł Charlie.- Mo\e zmienia się pan w jednego z nas.- Słucham?- Tak było ze mną.Kiedy zmarła moja \ona, w szpitalu zobaczyłem faceta, który przyszedł po jejnaczynie duchowe.I bam! zostałem Handlarzem Zmierci.Widział mnie pan dzisiaj, kiedy niewidział mnie nikt inny, i widział pan wtedy tę harpię z kanałów.Na ogół tylko ja je widzę.Rivera naprawdę bardzo chciał przekazać tego faceta psychiatrze w szpitalu i nigdy więcej go nieoglądać.Kłopot w tym, \e faktycznie widział to coś wtedy w zaułku i jeszcze innym razem nawłasnej ulicy, czytał te\ raporty o dziwnych wydarzeniach w mieście z ostatnich dwóch tygodni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]