[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większy niż dawniej, by dorównać skalą reszcie106BKARTjtej postury, wydymał się i sterczał, puchł i górował, jakby[.ciał dowieść, iż jest organem prokreacji godnym giganta, i dopiero króla.Gorący i wściekły w płomiennych kolorach ycia, chełpił się żywotnością, sławił męskośćniepokonaną, zawodną, niezaprzeczalną.Jednak moja ukochana KatarzyIM, jeżeli mówiła prawdę, tyle mogła się od niego spodziewaćziecka co od przydrożnego słupa.Tyle było prawdy w tej puszonej demonstracji męskości, co w przechwałkach ozumiałegoparweniusza czy spensjonowanego wojownika.;aż pustka!Puste obietnice, pusta rzeczywistość!- Milady Elżbieto!Mistrz ceramonii ponaglał mnie do wystąpienia.Padłam a kolana.Obok króla na podwyższeniu stali teraz Edward Maria, a po jego prawej stronie, nieco z tyłu,królowa Slatarzyna i jej damy dworu, które weszły wraz z królem.?od moim nosem pojawiła się wielka biała dłoń o palcach jaabrzmiatych jak przy puchlinie wodnej, zimna od diamenł6w i szafirów.Pocałowałam dłoń zimnymi ustami, czyniąc C to z jeszcze zimniejszym sercem.Jak on mógł doprowadzić się do takiego stanu?f Wyciągnął ręce, podnosząc mnie i przyciągając do siebie.\ - Chodz, pocałuj mnie, dziecko, obejmij swego ojca!- rozkazał.Z bliska zapach był nie do.zniesienia.Głos również nosił ślady starczych zmian.Powstrzymując atak mdłości, nachyliłam się, by musnąć jego policzek.A Katarzyna musiała dzielić z nim łoże.Musiała pozwalać.wytrzymy wać.łączyć się cieleśnie.Wzdrygnęłam się w duchu.Cóż innego mogła zrobić?Obiecywała - a byłam przy tym!- kochać, szanować i być posłuszną.w zdrowiu i chorobie., Na tym polega rola żony, pomyślałam.A zarazem jest to kara, kara za decyzję o poślubieniu tego mężczyzny.- I cóż, milady Elżbieto?- Zwińskie oczka wpijały się w moją twarz.- Jakże ci biegnie życie?Dekada surowej pieczy Kasi wespół ze świeżo rozbudzo nym instynktem przyszły mi napomoc.107. WyXAnnę Askewe umaiła tego samego dnia w powolny zielonkawym ogniu, wśród nieopisanychmęczan z duchem tak czystym, iż wydawała się nie cierpiał lecz doznającą błogosławieństwa.A wszyscy, którzy ł dzieli jej poskręcane w ogniu ciało, myśleli, iż są świa karni męczeństwa nieheretyczki, lecz świętej.Umar a wraz z nią jej współwyznawcy.A ja żyłam, z coi bardziej zbolałą duszą, przytłoczona myślami, z któr nie umiałam sobie poradzić.Mój ojciec posłał tę kobietę w ogień.Jego przerażający, nienasycony gniew.Kto będzie następny.?Rzucałam się na wielkim łożu cierpiąc katusze podobne tym, jakich zaznała Annę Askewełamana kołem.Wreszcie} gdy przez okno wdarł się różowozłoty strumień świtu, rozległo się ciche pukanie; szelesthalek i dłoń rozsuwająca zasłona wokół łóżka zapowiedziała szczęśliwe pojawienie się Kasi.1- Pora śniadać, madame.1 Stawiając przede mną tacę z białym chlebem i dzbankiem lekkiego piwa, czubkiem pantoflaszturchnęła służące śpiące na przystawionej leżance i rozespane odesłała do kuchni na posiłek.Zapach piwa podrażnił mi żołądek; odsunęłam od siebie jedzenie.- Kasiu.nie teraz.Natychmiast znalazła się przy mnie i położyła mi rękę na czole.112BKARTjesteś chora, milady?Nie jestem chora, nie.ale.Testeś chora - stwierdziła Kasia z przekonaniem.- Od j co się wczoraj stało.1Rzecz jasna, miała rację.Od dzieciństwa każde zmartienie, kady wstrząs odbijał się na moim żołądku.Czasami owa dołączała z atakami migreny, pulsując oślepiającym ilern.Od kołyski miewałam nudności, jakby wszelkie Kipienia gromadziły się w moim brzuchu.Kasia wzięła nie za rękę.- Możesz mi o tym powiedzieć, milady?; Powiedzieć?, Mój Boże, od czego zacząć?Odpowiedzią było moje milczenie.Kasia pokiwała głową.- Gorzej, niż myśleliśmy, pani, gorzej, niż się obawialiśy.Słyszałam od tutejszej gospodyni, której najmłodszy at służy jako pokojowy w komnacie sypialnejkróla, że jo wrzód dochodzi aż do kości.On gnije od środka.O tak, to prawda.Gnije od środka, jego ciało i jegodusza.- Szybko wpada w gniew pod wpływem tego okropnego bólu - ciągnęła Kasia.- Jak z tym podniesieniem krzyku s na królową!Mówią, że nikt na dworze jeszcze czegoś podobnego nie słyszał.Wszyscy żyją w strachu, wszyscy, którzy z nią mieszkają, wszyscy jej krewni.Wiedziałam, czego się boją. Bali się tego, co już dwu krotnie wcześniej zdarzyło się niechcianej żonie króla.Czując, jak żołądek mi rośnie, przycisnęłam go ze złością.- Przecież ta królowa nie może być oskarżona o.zdrady poprzednich!Kasia smutno potrząsnęła głową.- Króla można zdradzić na więcej niż jeden sposób.zwłaszcza takiego jak twój ojciec, który wymaga całkowitego oddania i duszą, i ciałem.- Kasiu, myślisz, że królowej zagraża jakieś niebez pieczeństwo?- Mówiłam to świadoma, że daję wyraz obawie, jaka dręczyła mnie przez całą noc.113. JA, EL%7łBIETA- Wszystkim zagraża niebezpieczeństwo królewskie gniewu, pani, szczególnie.Nie dokończyła, lecz niemal słyszałam, jak dodaje w my lach: "szczególnie takiego króla,jak twój ojciec."Nigdy nie przypuszczałam, że mogłabym się za nie wstydzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl