[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz zapytajcie samychsiebie, czemu ta wiedza, Prastara Nauka, została ukryta przed całym Zachodem.Czy niebyłoby w interesie Oświeconych podzielić się tymi tajemnicami z rosnącymi w siłęcywilizacjami?A ja was pytam: czy dalibyście dziecku, znajdującemu się w prochowni, zapalonąświeczkę? Te prawdy były przekazywane przez duchowych przywódców z pokolenia napokolenie od zarania dziejów.Zachowują je w sekrecie, ponieważ posiadają informacje, wktórych zawarty jest klucz do zrozumienia podstawowych tajemnic życia.Ponieważ są Mocą!I ucierpielibyśmy wszyscy, gdyby trafiły w niewłaściwe ręce.Jej wzrok po raz pierwszy padł na Doyle'a, po czym powędrował dalej. Powiedzmy sobie szczerze: nawet gdybyśmy wypruwali z siebie żyły, abyprzedstawić owe prawdy opinii publicznej rzecz jasna, w mocno okrojonej, możliwej doprzyjęcia postaci nie możemy się łudzić, iż nasze wysiłki zostaną docenione przezwspółczesny świat.Wręcz przeciwnie.Powinniśmy spodziewać się odrzucenia, szyderstworaz szykan.%7ładen naukowiec nie zechce potraktować poważnie naszych badań i osiągnięć.Naszym zadaniem jest otworzyć drzwi, choćby tylko tyle. Uniosła do góry dwa, lekkorozchylone palce. W każdym pokoleniu bowiem znajdą się tacy badacze jak my, którzypodążą naszym śladem i będą uchylać drzwi odrobinę szerzej.Wydawało się, że nagle skupiła całą swą uwagę na Doyle'u.Poczuł na sobie siłę jejspojrzenia. Zapytasz, jak to zrobić.Wyobraz sobie, że jesteś turystą i podróżujesz przez kraj,który doskonale znasz, w którym mieszkałeś przez całe swoje życie.Bliskie ci są jego drogi,rzeki, miasta, ludzie i obyczaje.Stanowią one sumę wszystkiego, co znasz, a tym samym,zgoła naturalnie przyjmujesz, że reprezentują sumę wszystkiego, co istnieje.Wyobraz sobiezatem, że podczas podróży niespodziewanie zjawiasz się na granicy innego kraju, kraju, którynie był zaznaczony na żadnej, nawet najdokładniejszej, z posiadanych przez ciebie map.Krajten ze wszystkich stron otaczają skaliste, nieprzebyte łańcuchy górskie i nie możesz, zmiejsca, w którym się znajdujesz, zerknąć w głąb tego osobliwego zakątka.Ale chcesz siętam dostać.Masz zacięcie i chęć.Masz odwagę.Masz, z braku lepszego słowa, pewną wiarę.Co musisz uczynić? Wspiąć się na tę górę powiedział Doyle.Bławacka pokiwała głową. I pamiętaj powiedziała kiedy ścieżka okaże się niemożliwa do przebycia, kiedytwoje plany spalą na panewce, kiedy spojrzy ci w oczy śmierć, nie będziesz miał innegowyjścia, jak tylko zniszczyć tę górę.W ten i tylko w ten sposób wejdziesz do Nowej Krainy.Tym stwierdzeniem Bławacka zakończyła swoją prelekcję.Oklaski były krótkie iskąpe.Bławacka lekko skłoniła głowę, a na jej ustach wykwitł bynajmniej nie ironicznyuśmiech, który zdaniem Doyle'a mówił: nie bijecie mi braw, ponieważ to w gruncie rzeczynie są moje słowa, przy czym ja przyjęłam boskość i komedię naszego połączonego duchowo-fizycznego istnienia i próbuję was przekonać, byście uświadomili sobie tę prawdę.Większość słuchaczy rozeszła się już, zadowolona z udanego wieczoru jednibłyskawicznie zapominali o wykładzie, drudzy byli usatysfakcjonowani otwartością własnychumysłów, jeszcze inni pogrążeni w nieco głębszym zamyśleniu, które w przeciągu następnychkilku dni zaowocuje paroma refleksjami, by koniec końców zostać w bezlitosnym, kojącymkokonie rutyny.Wiedząc, że musi porozmawiać z tą kobietą, Doyle stał na skraju kordonu akolitówotaczających prelegentkę, spragnionych nieco bardziej bezpośrednich doznań prawdy, októrej przed chwilą słyszeli.Asystent Doyle ocenił to po jego wyglądzie mężczyzna podwudziestce, ustawił opodal stolik z książkami H.P.B., oferując po dość umiarkowanychcenach znane już doktorowi woluminy.Pytania, które jej stawiano, były proste, żeby nie powiedzieć prostackie, aodpowiadała na nie z graniczącą z nieuprzejmością nonszalancją.Nie była jedną z tychcharyzmatycznych osobowości, z którymi Doyle miał okazję stykać się i których zachowaniemiało na celu tak emocjonalne, jak i rzecz jasna, finansowe urzeczenie największych rzeszwiernych.Wydawała się zniecierpliwiona, gdy tak stała, otoczona gromadą zwolenników,zupełnie jakby czuła się skrępowana ich zainteresowaniem i sposobem, w jaki ją traktowano.To jest właśnie jej dar pomyślał Doyle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]