[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawe, jakzareagowałby na grozbę tortur.Może powinna sprzedać go naukowcom albo wojskowym jakokrólika doświadczalnego? CIA uznałoby go za fascynujący obiekt badań chłopiec, którego niemożna złamać.Włożyła soczewki kontaktowe i zrobiła makijaż w sam raz taki, żeby wyglądało, że sięstara, ale żeby jej kobiecość za bardzo nie rzucała się w oczy.Biała koszula, schludny czarnykostium z Nexta, pantofle na niewielkich obcasach, żadnej biżuterii z wyjątkiem zegarka iskromnych złotych kolczyków.Pojedzie do Cramond i dołączy do swojej ekipy, żebywszystkiego dopilnować i domknąć sprawę, której nigdy nie było, ale najpierw czeka ją wizyta wsądzie i składanie zeznań przed Alistairem Crichtonem.Oszustwa samochodowe; luksusowe autakradziono w Edynburgu i sprzedawano w Glasgow z nowymi tablicami rejestracyjnymi.Wspólnie z sierżantem Jimem Tuckerem pracowali w pocie czoła, żeby przygotować tę sprawędla prokuratury, ale z Crichtona był kawał starego drania, pedant w kwestii procedur, i Louise niechciała, żeby to, jak wygląda, wpłynęło na odbiór jej zeznań.Przed rokiem wyświadczyła Jimowiwielką przysługę.Sierżant miał nastoletnią córkę Lily, jedną z tych sympatycznych dziewcząt ogęstych włosach i idealnym zgryzie, będącym owocem ciężkiej pracy ortodonty, które zdająegzaminy z gry na fortepianie.Lily właśnie śpiewająco zaliczyła maturę i wybierała się nauniwersytet, gdzie miała zagwarantowane stypendium Marynarki Królewskiej na wydzialemedycyny, gdy wpadła w ręce Louise podczas nalotu oddziału antynarkotykowego na mieszkaniew Sciennes.Pózniej się okazało, że to szóstoklasiści z Gillespie i paru studentów z pierwszegoroku palili trawkę.Louise natychmiast rozpoznała Lily.Dzieciaki zostały przewiezione naposterunek i kilkorgu z nich postawiono zarzuty posiadania narkotyków.To była jedna z tychakcji, które po fakcie wydają się kompletnie przesadzone mnóstwo krzyku i wyłamywaniadrzwi.W całym tym zamieszaniu Louise mocno ujęła Lily za ramię, wyprowadziła z mieszkania,syknęła jej do ucha: Zwiewaj i ni mniej, ni więcej zepchnęła ją ze schodów w noc, prosto wbezpieczną, pełną sukcesów przyszłość.Jim to porządny chłop z wdzięczności byłby gotów odrąbać sobie nogę albo rękę isprezentować ją Louise w szklanym słoju, gdyby tylko tego zażądała.Lily musiała być uczciwado bólu, ponieważ opowiedziała ojcu o całej sprawie.Louise nie wyobrażała sobie, aby w tymsamym wieku było ją stać na podobną szczerość.Właściwie w żadnym wieku nie byłoby ją stać.Sama nie zająknęłaby się Jimowi ani słowem na temat nalotu uważała, że im mniej słów, tymlepiej.Wolała myśleć, że gdyby Jim znalazł się w podobnej sytuacji z Archiem, jej syn mógłbyliczyć na równie łagodne potraktowanie i miałby przynajmniej jednego funkcjonariusza szkockiejpolicji po swojej stronie.Dwóch, jeśli liczyć jego matkę.Wsypała sobie do ust połowę paczki miętówek i pomyślała, że bardziej gotowa nie będzie.19Richard Moat się nie obudził.Leżał przez nikogo nie niepokojony w salonie MartinaCanninga w Merchiston.Wielka wiktoriańska rezydencja w stylu neogotyckim miała w sobie cośz plebanii.Trawnik od frontu zdominowała olbrzymia araukaria zasadzona, gdy dom wciążjeszcze był nowy.Od ulicy odgradzały go szpaler wiekowych drzew oraz żywopłot.Obecnieplątanina korzeni araukarii sięgała daleko poza trawnik, wijąc się wokół biegnących pod jezdniąprzewodów gazowych oraz rur kanalizacyjnych i zakradając się po kryjomu do cudzychogrodów.Rozbity rolex na przegubie Richarda Moata wskazywał, że ten zmarł dokładnie za dziesięćpiąta (linia prosta, a jakże), obserwowany jedynie przez diabelskie czerwone oczko diody wtelewizorze tym fantastycznym telewizorze, który Richard przez chwilę miał nadziejęprzehandlować za swoje życie za jedyne towarzystwo mając stłumione odgłosy życia naprzedmieściu, które narastały wraz z nastaniem świtu.Furgonetka mleczarza z turkotemprzejechała ulicą.Przedmieście było tak zamożne, że furgonetki wciąż dostarczały jegomieszkańcom szklane butelki z mlekiem pod same drzwi.Poranna poczta cichutko wsunęła sięprzez otwór na listy umieszczony w drzwiach.W Londynie dopiero nadejście poczty oznaczałodla Richarda Moata początek nowego dnia.Miał takie wrażenie, jakby dni, kiedy poczta nieprzychodziła, właściwie się nie zaczynały (chociaż coś zawsze przychodziło).Tego dnia pocztaprzyszła, i to niemal w całości na jego nazwisko (z adnotacją: aktualnie przebywa pod adresempana Martina Canninga ).Czek od agenta, pocztówka od kumpla z Grecji, dwa listy odwielbicieli i dla równowagi dwa z pogróżkami.Mimo to dla Richarda Moata ten dzień nigdy niemiał się rozpocząć.Znalazła go pokojówka, Czeszka z Pragi, absolwentka wydziału fizyki.Na imię miała Sophiai spędzała tu lato, harując jak wół za grosze.Nie były żadnymi pokojówkami, tylko zwykłymisprzątaczkami; pokojówka co za idiotyczne staroświeckie słowo.Zatrudniała je firma onazwie Przysługi, przyjeżdżały z mopami w rękach różową furgonetką, nadzorowane przezszefową zwaną dozorczynią kobietę, która pochodziła z Isle of Lewis i była wredna dlawszystkich pracownic.Po doliczeniu prowizji i ukrytych kosztów cena ich usług trzykrotnieprzekraczała pensję sprzątaczki przychodzącej dwa razy w tygodniu.Ogólnie rzecz biorąc,sprzątane przez nie domy należały do ludzi, którzy byli zbyt bogaci albo zbyt głupi (albo i jedno,i drugie), żeby wpaść na tańsze rozwiązanie.Każda z dziewcząt miała różowe karty wizytowe zesloganem: Wyświadczyliśmy ci przysługę!.Sophia poznała słowo slogan (jak również zwrot harować jak wół oraz wiele innych) dzięki swojemu szkockiemu chłopakowi, absolwentowimarketingu.Po skończonej pracy dziewczyny zostawiały taką kartę w widocznym miejscu zdopiskiem: Dzisiaj twoimi pokojówkami były Maria i Sharon.Albo ktokolwiek inny.Połowa znich pochodziła z zagranicy, zwykle z Europy Wschodniej.Oficjalnie nazywało się to imigracjąekonomiczną ; tak naprawdę chodziło o niewolniczą pracę.Dozorczyni dawała im listę rzeczy do zrobienia.Lista taka była wcześniej uzgadniana zwłaścicielem domu, zawsze znajdowały się na niej truizmy w rodzaju: wyczyścić umywalkę , odkurzyć schody , zmienić pościel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]