[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Coś jeszcze?- Facet mówił dziwne rzeczy.Gadał o śmierci i różnych wydarzeniach,które sprawiły, że zaczął widzieć śmierć w zupełnie innym świetle.Jakgdyby nie była niczym złym.Przeraził mnie.A, jeszcze jedno.Powie-326dział, że nie chce o czymś mówić w obecności obcych.Może miał na my-śli mnie, ale po co w takim razie mówiłby o obcych"? Zupełnie jakbymiał na myśli mnie, Billa i Agnes.- Dobre spostrzeżenie.- Miał też paskudne blizny.Jak gdyby brał udział w bójce na noże.Wspomniał też o kimś, kto zmart - o kobiecie, która nękała go nawet pośmierci.Pomyślałem, że chodzi mu o problemy z wymiarem sprawiedli-wości, po tym jak ją zabił.- Co mówiła ich córka?- Córka?- Willisowie mają córkę.Sandy.Nie widział jej pan? O tej porze wracado domu z college'u.Pracuje na pierwszą zmianę w Taco Bell.Powinnajuż być w domu.- Chryste - jęknął Sloan.- Nie widziałem jej.Ale jest coś jeszcze.Drzwi do jednej z sypialń były zamknięte, a ze środka dobiegał dziwny ha-łas.Miałem wrażenie, że wszyscy są nim wyraznie zdenerwowani.Chybanie myśli pan, że ona była.sam już nie wiem, związana i zamknięta?- Jezu - rzucił szeryf, wycierając twarz.- Ten zbieg.został areszto-wany za zgwałcenie i zamordowanie dziewczyn.Dziewczyn z college'u.-Wyciągnął nadajnik.- Do wszystkich jednostek policji z Hatfield.Mó-wi Mills.Prawdopodobnie mam informacje na temat zbiega.Facet możeukrywać się w domu Billa Willisa przy drodze numer dwieście dwa.Zo-stawcie na blokadach po jednym radiowozie, reszta ma natychmiastodpowiedzieć na zgłoszenie.Podjeżdżamy powoli, z wyłączonymi świa-tłami.Zatrzymujecie się przy drodze nieopodal podjazdu, ale nie wcho-dzicie do środka.Czekacie na mnie.Nadeszły odpowiedzi.- Być może będziemy potrzebowali pana w charakterze świadka-zwrócił się szeryf do Sloana.- Oczywiście, jeśli tylko będę mógł pomóc.- Niech kierowca zawiezie pana na posterunek przy Elm Street.Jesttam moja dziewczyna, Clara.Proszę powiedzieć jej to wszystko, co powie-dział pan mnie.Zadzwonię do niej i powiem, żeby przyjęła pańskie zezna-nie.- Z przyjemnością, szeryfie.Szeryf pobiegł do samochodu i usiadł za kierownicą.Jego zastępca zająłfotel pasażera i mężczyzni z piskiem opon ruszyli do domu Willisów.Sloan przez chwilę spoglądał na oddalający się radiowóz, po czymwrócił do samochodu.- W życiu nie przypuszczałem, że tak się to skończy.327- To najbardziej niesamowite wezwanie, jakie kiedykolwiek przyjąłem- odparł kierowca.- Mówię panu.Długowłosy wyjechał na autostradę i laweta leniwie potoczyła się poasfalcie w kierunku bladej linii świateł umęczonego upałami Hatfield wstanie Michigan.- Nie widzę nikogo poza Willisami - szepnął zastępca szeryfa.Dokonał szybkiego rozpoznania, zaglądając do domu przez boczneokienko.- Po prostu siedzą i gadają.Bill i Agnes.Trzech mężczyzn i dwie kobiety - pięć spośród ośmiu osób pracującychna posterunku w Hatfield - okrążało teraz bungalow.- Może facet jest w kiblu.Wchodzmy.- Pukamy?- Nie - warknął szeryf.- Nie pukamy.Wpadli przez frontowe drzwi z takim impetem, że Agnes wypuściła zdłoni szklankę, a Bill zerwał się z kanapy i rzucił się ku ścianie, na którejwisiały strzelby, zanim rozpoznał w intruzach szeryfa i jego zastępców.- Boże miłosierny, ale nas przestraszyłeś, Hal.- Myślałam, że umrę ze strachu - mruknęła Agnes.- Nie bluznij, Bill.- Nic się wam nie stało?- Oczywiście, że nic się nie stało.Czemu pytasz?- A wasza córka?- Wyszła z przyjaciółmi.To o nią chodzi? Nic jej nie jest?- Nie, nie chodzi o nią.- Mills opuścił broń.- Gdzie on jest, Bill? -Kto?- Facet, który był w waszym domu.- Ten, któremu zepsuł się samochód? - spytała Agnes.- Odjechał zlawetą.- Nie, nie ten.Ten, który kazał mówić na siebie Greg.- Greg? - powtórzyła Agnes.- On też już wyszedł.O co chodzi?- Kim on jest? - spytał szeryf.- To syn mojego młodszego brata - odparł Bill.- Naprawdę jest twoim bratankiem?- Przykro mi to mówić, ale tak.Szeryf odłożył broń.- Ten Sloan, facet, który dzwonił z waszego telefonu po pomoc drogową, powiedział, że być może Greg jest zbiegiem.Myśleliśmy, że trzyma was jako zakładników
[ Pobierz całość w formacie PDF ]