[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na czubku głowy pozostały zwisające płaty skóry zkępkami czarnych włosów.Poniżej widać było sploty brązowo-czerwonych mięśni i żyły barwy kobaltu. Pewnie się pan zastanawia, co w pańskim planie zawiodłoi dlaczego pana młody przyjaciel Szakal nie wszedł tu z wamiprzed chwilą.375 Ten łotr wiedział, że to zasadzka szepnął 10-13, krzy-wiąc się z bólu. O, już pan zrozumiał.Tak, to prawda, wiedział.Gdy wewrześniu odwiedził rezydencję, Walter Skoll zdołał go nakłonić,żeby do nas przystał.Skoll ma niezwykły dar przekonywania.Generał podszedł do stojącego tuż za progiem Szakala. Chłopcze powiedział śmierć naszego przyjaciela Ro-na Flinta musi zostać pomszczona.Szakal wyjął broń i celując do 10-13, zapytał generała: Od czego mam zacząć, panie?Generał cmoknął z zadowolenia. Urocze, urocze! Ale zle mnie zrozumiałeś, piękny motyl-ku! Generał stanął za Szakalem i uniósł go jak piórko, a potem,chwytając go za ręce, rozłożył je, krzyżując ofiarę w powietrzu.Ogarnięty paniką Szakal zaczął wyć i w szale strzelać na oślep. Umiem należycie nagradzać zdrajców oznajmił Fenry-der.I wyrwał mu ręce tak, jakby wyrywał owadzie skrzydła.Mar-twy Szakal runął na ziemię. Tyron generał zwrócił się do 10-13 jestem zmuszonyna chwilę pana opuścić.Mam pewne zobowiązania wobec go-ści.Szczerze radzę siedzieć tu spokojnie aż do mojego powrotu.Gra dopiero się zaczęła, a jeśli nie ma pan nic przeciwko temu,na panu chciałbym ją zakończyć.Maski opadająCztery ciała leżały bezwładnie na betonowej posadzce par-kingu.Nie żyli dwaj goryle senatora, lekarz i Lisa Whittaker,dyrektorka artystyczna fundacji.376 Wiecie, co sobie myślę? March zwracał się do Tima iSarah tonem zwierzeń, trzymając ich na muszce. Starość tobardzo niewdzięczny wiek.Znowu miewa się kaprysy, znowupragnie się przygód.Och, jaka szkoda, że ciało nie nadąża zatym odrodzeniem młodzieńczej duszy!Podrapał skroń gestem Petera Falka z najbardziej maka-brycznych odcinków Columbo. Pewnie się zastanawiacie, dlaczego agenci FBI nie podej-mują działań? Otóż obawiam się, że czterech, którzy czekaliprzed fundacją, wplątało się w jakąś przykrą sytuację i teraz niesą już w stanie pomóc nikomu, przede wszystkim sobie.Po-dobnie jak obecni tu nasi przyjaciele powiedział, wskazującpalcem leżące na ziemi zwłoki. Dlaczego pan to robi? zapytała Sarah, nie mogąc otrzą-snąć się ze zdumienia. Jesteście młodzi.Nie wiecie, jak to jest, kiedy człowiek sięstarzeje.Ten uwiąd.Zmierć, która czyha, coraz bliższa.Wciążstoi za plecami, patrzy człowiekowi przez ramię, obserwujekażdy jego gest.Czeka na pierwszy fałszywy krok, żeby dopaśćofiarę.A wszędzie wokół tyle młodości, tętniące życie tuż podnosem, ludzie tak bezwstydnie zdrowi.Sarah, przez siedem-dziesiąt lat byłem porządnym człowiekiem.Chyba dość z siebiedałem. Zwyczajny łajdak warknął Tim. Dlaczego zwyczajny ? Senator spojrzał na niego z roz-bawieniem.Tim rzucił się w jego stronę, ale rana nogi spowodowała, żenie był dość szybki.Senator uchylił się i przytknął lufę P38 dogłowy Sarah. Tylko spokojnie, panie Modin.Proszę mnie nie zmuszać,żebym pana zastrzelił, zanim pan zrozumie, co się stało.Czyżby377nie był pan ciekaw? Nie ma pan ochoty poznać zakończenia tejhistorii? Osobiście bardzo bym chciał, żeby uczynił mi pan za-szczyt, uczestnicząc w moim wejściu do grona Wilków.Sądzę,że obaj sobie na to zasłużyliśmy?Od strony windy dobiegł cichy, metaliczny dzwięk i Tim po-czuł, jak metalowa kulka w jego lewym oku zaczyna wibrować.Dawne wahadełko radiestety dało mu o sobie znać, wykrywającniezwykle silne pole magnetyczne, jak w Chicago, przed dwu-nastu laty, kiedy razem z bratem wszedł nocą do budynku A wdawnej bazie wojskowej.Spod czarnej welurowej opaski popłynęły krwawe łzy.Win-da się otworzyła.Mężczyzna, który z niej wysiadł, podszedł donich prężnym krokiem.Po ostrzyżonych na jeża tlenionych włosach Tim rozpoznałnatychmiast jednego z trzech uczestników mordu dokonanegoprzez trójkę Wilków na Kevinie. Przyjaciele, pozwólcie odezwał się stary senator, które-go rozpierała duma że przedstawię wam Wielkiego WilkaWilliama Hasty'ego, jednego z oficerów naszego Mistrza i jed-nego z tych potwornych Wilków, które tak bardzo chciałby panzmieść z powierzchni ziemi.No, panie Modin! Proszę mu sięprzyjrzeć i przyznać, że byłaby to niepowetowana strata dlanaszego świata cherlawych, pobekujących owieczek.Ubrany w elegancki trzyczęściowy garnitur William Hastytrzymał pod pachą kuferek ze szlachetnego drewna.Stanąłobok senatora.Sama jego obecność sprawiła, że wszyscy od-czuli przerażającą moc.W prawej, obnażonej ręce trzymałczarną rękawiczkę Wilków. Walter polecił mi pana przeprosić powiedział do sena-tora. Musi załatwić drobny problem z obsługą, nie może378więc osobiście powitać pana w fundacji.Prosił, abym uczynił tow jego imieniu.Potem spojrzał na Sarah i Tima
[ Pobierz całość w formacie PDF ]