[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Naturalnie.Jednakże Linnet nie może lego pojąć — rzekł Simon uśmiechając się blado.— Wyrosła w przekonaniu, że każdej niegodziwości można położyć kres z pomocą policji.— Nie byłoby źle, gdyby istniała taka możliwość.Zapadło milczenie.— To wprost haniebne, że właśnie Linnet stała się obiektem prześladowań — odezwał się nagle Simon i twarz mu poczerwieniała.— Przecież w niczym nie zawiniła.Prędzej już mnie można zrobić zarzut, że postąpiłem wobec niej jak łajdak.I wcale temu nie zaprzeczę.Poirot zwiesił ponuro głowę i nie odezwał się słowem.— Czy rozmawiał pan już z Jackie… to jest z panną de Bellefort?— Tak, rozmawiałem.— Czy przemówił jej pan do rozsądku?— Niestety, nie.— Czy ona nie widzi, że wystawia siebie na pośmiewisko? — zawołał Simon poirytowanym głosem.— Jak dobrze wychowana osoba może tak postępować? Czy nie ma w sobie krzty godności ani dumy?Poirot wzruszył ramionami.— Pcha ją do tego, zdaje mi się, poczucie krzywdy…— Niech to diabli! Porządna dziewczyna nie będzie się tak zachowywać! Wszystkiemu ja zawiniłem, przyznaję.Obszedłem się z nią podle, to fakt.Raczej bym się spodziewał, że ma mnie dosyć raz na zawsze.I nigdy nie spojrzy nawet w moją stronę.Ale że będzie się za mną włóczyć? To wprost nieprzyzwoite! Robi z siebie pośmiewisko! Co chce przez to osiągnąć?— Może to jakiś rodzaj zemsty?— Nonsens! Prędzej bym ją zrozumiał, gdyby się porwała na melodramatyczny gest… próbowała mnie zastrzelić.— Sądzi pan, że to do niej podobne? — spytał Poirot.— Szczerze mówiąc, tak.Jest bardzo porywcza i ma nieokiełznany temperament.Opętana szałem, zdolna jest do wszystkiego.Ale żeby szpiegować? — Simon kręcił przecząco głową.— Bo to bardziej wyrafinowane… Inteligentniejsze… — dorzucił Poirot.Doyle wytrzeszczył na niego oczy.— Pan tego nie rozumie? — zawołał.— Przecież to straszna udręka dla nerwów Linnet.— A dla pana nerwów nie? Simon spojrzał na niego zdumiony.— Dla moich? Z rozkoszą ukręciłbym kark tej diablicy!— Zatem nic już nie zostało z dawnych uczuć?— Drogi panie! Jakby to panu wytłumaczyć? Hm! Kiedy nagle zaświeci słońce, to co się wtedy dzieje z księżycem.Przestajemy go dostrzegać! Kiedy poznałem Linnet, Jackie przestała dla mnie istnieć.— Tiens, c’est drôle, ça!* — szepnął Poirot.— Przepraszam, nic dosłyszałem — rzekł Simon Doyle.— Pańskie porównanie bardzo mnie zafrapowalo.To wszystko.Simon znów się zaczerwienił.— Pewnie Jackie nagadała panu, że ożeniłem się z Linnet tylko dla pieniędzy.To wierutne kłamstwo! Nie poślubiłbym żadnej kobiety dla majątku.Jackie nie potrafi zrozumieć, jakie to nieznośne dla mężczyzny, gdy kobieta narzuca się mu z uczuciami.Tak jak ona w stosunku do mnie.Poirot spojrzał na niego surowo.— To nikczemne, że tak mówię — brnął niezręcznie Simon, — ale Jackie darzyła mnie uczuciem aż do przesady.— Une qui aime et un qui laisse aimer* — wymruczał Poirot.— Co pan powiedział? W gruncie rzeczy mężczyzna nie bardzo znosi, gdy kobieta więcej zabiega o jego— Głos Simona stawał się coraz serdeczniejszy.— Nie lubi, gdy mu się daje odezuć, że jest czyjąś własnością razem z duszą i ciałem.Wszystkiemu winna ta przeklęta zaborczość.Jest mój, należy do mnie.Tego już było dla mnie za wiele! Zresztą, żaden mężczyzna nic ścierpi takiej rzeczy.Zapragnie uciec i być znów wolnym.To on chce posiadać kobietę, a nie odwrotnie, być jej własnością.Umilkł i lekko drżącymi rękami zapalił fajkę.— Tak właśnie czuł się pan z Jacqueline?Simon zastanowił się chwilę.— Tak istotnie było — wyznał.Ona sobie nie zdaje z tego sprawy.Zresztą nie potrafiłem jakoś jej tego powiedzieć.Okropnie się tym dręczyłem.Wtedy właśnie poznałem Linnet, która z miejsca zawładnęła mym sercem.Nie spotkałem nigdy równie uroczej istoty.Czy to nie nadzwyczajne? Każdy padał przed nią plackiem, a ona raptem wybrała takiego hołysza jak ja.— W głosie jego brzmiał chłopięcy zachwyt i zdumienie.— No tak.Rozumiem — rzekł Poirot kiwając głową w zamyśleniu.— Czemuż to Jacqueline nie potrafi podejść do tego po męsku? — upierał się Simon pełen urazy.Górna warga Poirota drgnęła w lekkim uśmiechu.— No cóż, zacznijmy od tego, że nie jest mężczyzną.— Nie chodzi o to.Ale powinna się zachowywać jak dobry kompan.Każdy musi w końcu połknąć jakąś gorzką pigułkę, kiedy przychodzi taka chwila.Przyznaję, że wina jest po mojej stronie.Ale cóż z tego! Jeśli komuś przestaje zależeć na dziewczynie — mówił Simon — żenić się z nią byłoby czystym szaleństwem! Kiedy teraz widzę, jaka naprawdę jest Jackie i do jakich ostateczności może się posunąć, czuję, że miałem wielkie szczęście uciekając w porę.— Do jakich ostateczności… może się posunąć… — powtórzył w zamyśleniu Poirot i spytał: — A pan wie do… jakich?Simon spojrzał na niego zaniepokojony.— Nie mam pojęcia — odrzekł.— Ale co pan przez to rozumie?— Czy pan wie, że ona nosi rewolwer?Simon ściągnął brwi, a potem pokręcił przecząco głową.— Nie wierzę, by zrobiła z niego użytek.Zwłaszcza teraz.Może dawniej… tak.Jestem przekonany, że nic nam nie grozi.Poza złośliwością z jej strony.Teraz już chce się tylko na nas obojgu odegrać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]