[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo wszystko.mimo że jesteśmy czujni, on robi swoje.- Tylko że nie dosięgnął swego celu - dodałem.- To czysty przypadek.Z mojego punktu widzenia wychodzi na jedno.Jedno życie ludzkie zostało zgaszone, Hastings, a każdy człowiek jest w jakiś sposób potrzebny.- Oczywiście, nie to miałem na myśli.- Ale z drugiej strony, masz rację.I dlatego powiadam ci, że to znacznie gorzej.Dziesięć razy gorzej! Dlatego właśnie, że morderca jeszcze nie osiągnął swego celu.Czy rozumiesz, przyjacielu? Sytuacja zmieniła się na gorsze.Albowiem ofiarą może teraz paść nie jedno życie ludzkie, ale dwa.- Niemożliwe.Przecież ty tu jesteś! Uścisnął mi ręce.- Merci, mon ami! Widzę, że masz wciąż jeszcze zaufanie do starego Poirota.Nie straciłeś wiary we mnie.Wlewasz świeżą odwagę w moje serce.Herkules Poirot nie zawiedzie po raz drugi! Nie będzie drugiej ofiary! Naprawię swój błąd, albowiem gdzieś musiał być błąd.Gdzieś zbrakło porządku i logiki w moim zazwyczaj tak uporządkowanym procesie myślenia.Zacznę od początku.Tak, zacznę jeszcze raz od początku.A tym razem.nie zawiodę.- A więc uważasz, że życie Nick Buckley jest wciąż jeszcze narażone na niebezpieczeństwo?- Przyjacielu, pomyśl, czy inaczej posłałbym ją do kliniki?- A więc nie z powodu szoku?- Szoku? Nonsens! Z szoku można się wyleczyć z równym powodzeniem w domu, jak i w klinice.Nawet lepiej, jeśli już o tym mowa.Klinika to w gruncie rzeczy obrzydliwa rzecz.Korytarze wyłożone zielonym linoleum, szepty pielęgniarek, okropne jedzenie przynoszone na tacach, wieczne mycie tego czy tamtego.O nie, umieściłem ją tam, żeby jej zapewnić bezpieczeństwo.Zwierzyłem się temu lekarzowi, zgodził się z miejsca.Wszystko obiecał zaaranżować.Nikt, mon ami, nawet najbliżsi jej przyjaciele nie będą mieli do niej dostępu.Tylko ty i ja będziemy mogli odwiedzać pannę Buckley.Pour les autres19 - ”zakaz lekarski” i tyle.- Tak - rzuciłem.- Ale.- Ale co, Hastings?- To nie może trwać wiecznie.- Bardzo słuszna obserwacja.Ale da nam to nieco oddechu.Zdajesz sobie, mam nadzieję, sprawę z tego, że charakter naszej działalności zmienił się radykalnie.- W jaki sposób?- Naszym początkowym zadaniem było zapewnienie mademoiselle bezpieczeństwa.Nasze obecne zadanie jest o wiele prostsze, albowiem jest to zadanie, do którego mamy odpowiednie przygotowanie i do którego przywykliśmy od dawna.Zadaniem naszym jest odkrycie mordercy.- I ty uważasz, że to jest prostsze?- Oczywiście, że prostsze! Morderca, jak już powiedziałem, zostawił jak gdyby swój podpis na miejscu zbrodni.Ujawnił się.- Czy myślisz.- zawahałem się na chwilę - czy myślisz, że policja ma rację? Że to jest po prostu wariat, niebezpieczny maniak?- Jestem zupełnie pewny, że to absolutny nonsens.- A więc naprawdę myślisz?.Zamilkłem.Poirot z powagą dokończył to, co chciałem powiedzieć.- Że morderca jest kimś z najbliższego otoczenia panny Buckley? Tak, mon ami, właśnie tak uważam.- Ale chyba to, co stało się wczoraj wieczorem, wyklucza tę możliwość.Byliśmy wszyscy razem i.Przerwał mi:- Czy mógłbyś przysiąc, że żadna, ale to żadna z obecnych tam osób nie opuściła ani na chwilę naszej części ogrodu? Czy mógłbyś przysiąc, że widziałeś wszystkich przez cały czas?- Nie - powiedziałem powoli.- Nie mógłbym chyba przysiąc.Było ciemno.Wszyscy właściwie kręciliśmy się po terenie.Pamiętam panią Rice, Lazarusa, ciebie, Crofta, ale żebym wszystkich zawsze widział naraz, tego nie mogę powiedzieć.Poirot skinął głową.- Oczywiście.Była to kwestia kilku minut.Dziewczyny poszły do domu.Morderca wymyka się niepostrzeżenie i ukrywa za wielkim klonem.Nick Buckley.tak przynajmniej mu się zdaje.wychodzi przez francuskie okno do ogrodu, znajduje się jakieś półtora metra przed nim.On oddaje trzy szybkie strzały.- Trzy? - przerwałem mu.- Tak.Tym razem nie ryzykował.Znaleźliśmy trzy kule w zwłokach.- To było jednak ryzykowne.- Mniej ryzykowne niż oddanie jednego strzału.Wiesz, że strzał z mauzera nie jest bardzo głośny.Zlał się doskonale z wybuchami fajerwerków.- Czy znalazłeś pistolet? - spytałem.- Nie.I w tym widzę niezaprzeczalny dowód, że nie było to dzieło obcego człowieka.Zgadzamy się, że pistolet panny Buckley został po to ukradziony, by jej śmierci nadać charakter samobójstwa.- Tak jest.- To jedyne wytłumaczenie, prawda? Ale teraz sprawa ma się zupełnie inaczej.Nikt już nie próbował tu pozorować samobójstwa.Morderca wie już, że nie dalibyśmy się na to nabrać.On wie, że my wiemy, ot co!Zamyśliłem się nad logiką rozumowania Poirota.- Jak myślisz? Co on zrobił z pistoletem? Poirot wzruszył ramionami.- Trudno powiedzieć.Ale ostatecznie miał pod ręką całe morze.Jeden silny ruch i pistolet wpada w wodę, gdzie go już nikt nigdy nie znajdzie.Nie możemy tu mieć oczywiście żadnej pewności, ale ja bym tak postąpił.Zrobiło mi się trochę zimno od jego spokojnego tonu.- Czy myślisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]