[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna cofnąłgłowę, strząsnął z niej kaptur, a potem z całej siły wbił ogoloną czaszkę w pysk demona.Magia rozbłysła, odrzucając potwora.Uderzył z impetem w ziemię, a nieznajomy przypadł doniego i wbił wyprostowane palce prosto w jego gardło.Znów pojawił się błysk i wtem zgardzieli bestii trysnęła czarna posoka.Mężczyzna odwrócił się szybko i wytarł dłoń, przechodząc obok Rojera i Leeshy.Dziewczyna mogła wreszcie przyjrzeć się jego twarzy.Nie odnalazła w niej wielu ludzkichcech czaszkę miał całkowicie ogoloną, łącznie z brwiami, a miejsce włosów zajmowałytatuaże, które otaczały oczy, biegły wzdłuż uszu i pokrywały policzki, a kończyły się naczubku głowy.Pojedyncze linie ciągnęły się nawet wzdłuż szczęki i dookoła ust. Rozbiłem nieopodal obóz powiedział, nie zważając na ich zdumienie. Jeśli chceciedoczekać świtu, chodzcie za mną. A co z demonami? zapytała Leesha, kiedy przemierzali las szybkim krokiem.Zupełnie jakby jej słowa miały proroczą moc, wyrosła przed nimi para drzewnych demonówo ciałach okrytych korowatym pancerzem.Mężczyzna ściągnął płaszcz, pod którym nosił jedynie krótkie spodnie.Dziewczyna zezdumieniem spostrzegła, że jego tatuaże nie ograniczają się wyłącznie do głowy.Runyułożone w skomplikowane wzory obwodziły muskularne ramiona i nogi, a większepokrywały łokcie i kolana.Na plecach znajdował się ochronny krąg, zaś inny wielki tatuażpośrodku muskularnej klatki piersiowej.Runy zdobiły każdy cal jego ciała. To Naznaczony! wyszeptał Rojer.Leesha uświadomiła sobie, że skądś zna to miano. Z demonami dam sobie radę powiedział mężczyzna. Trzymaj.Podał dziewczynie szatę, a potem wyskoczył prosto na otchłańce.Przetoczył się po ziemii tuż przed nimi wyrzucił przed siebie nogi, uderzając stopami w ich brzuchy.Magia znówrozbłysła, zmiatając oba demony z ich drogi.Bieg między drzewami zamienił się w szaleńczy wyścig, obrazy zlewały się w jednązamazaną plamę.Naznaczony narzucił mordercze tempo, nie zważając na potwory, którenacierały na nich ze wszystkich stron.Jakiś drzewny demon skoczył na Leeshę z gałęzi, aleich tajemniczy przewodnik natychmiast się przy niej znalazł i wbił chroniony runami łokieć wczaszkę otchłańca, rozsadzając ją w pojedynczej eksplozji.Wichrowy demon zanurkował naRojera.Już wystawił szpony, by rozpłatać gardło chłopaka, gdy Naznaczony grzmotnął gopięścią, przebijając jedno z jego skrzydeł na wylot.Nim Rojer zdążył podziękować, mężczyzna podjął bieg.Chłopak popędził za nim,podtrzymując Leeshę i szarpiąc za jej suknie za każdym razem, gdy uwięzły w kolczastychzaroślach.Wypadli spomiędzy drzew, skąd Leesha mogła już dostrzec ogień zwiastujący bliskośćobozowiska.Drogę do niego zagradzała jednakże grupa otchłańców z ogromnym, mierzącymosiem stóp skalnym demonem na czele.Olbrzym zaryczał i walnął wielkimi pięściami o opancerzoną pierś.Jego kolczasty ogonmiotał się na boki, odpychając inne otchłańce, pragnące zatrzymać łup dla siebie.Naznaczony ruszył ku potworowi bez strachu.Gwizdnął przeciągle i stanął na szerokorozstawionych nogach, gotów odpowiedzieć na atak.Nim jednak otchłaniec zdążył zaszarżować, jego opancerzoną pierś przebiły na wylot dwaostre kształty, wzniecając chmury iskier.Dopiero wtedy mężczyzna natarł zdzielił potworawytatuowaną piętą w kolano, przewracając go na ziemię.Gdy padał, Leesha ujrzała monstrualny kształt za jego plecami.Czarna bestia wyszarpałarogi z piersi demona, stanęła dęba z przeciągłym rżeniem, a potem wbiła kopyta w plecyofiary, wywołując kolejną eksplozję światła.Naznaczony ruszył ku następnym otchłańcom, lecz te rozpierzchły się na widok jegozawziętości.Jakiś ognisty demon plunął w niego ogniem, ale mężczyzna uniósł dłonie ipłomienie zamieniły się w powiew chłodnego wiatru.Drżący ze strachu Rojer i Leesha zniewysłowioną ulgą wbiegli do runicznego kręgu. Nocny Tancerzu! Naznaczony znów zagwizdał.Potężny rumak zostawił w spokojuzmaltretowane zwłoki i popędził w ślad za dzwiękiem, przekraczając barierę.Podobnie jak jego pan, Nocny Tancerz przypominał postać z koszmaru.Leesha nigdywcześniej nie widziała tak ogromnego konia.Jego gęsta, lśniąca sierść miała kolor mahoniu, aciało krył pancerz z wygrawerowanymi runami.Ogromny łeb zakrywał rodzaj hełmu zdwoma długimi metalowymi rogami, na których również widniały runy.Ba, nawet nakopytach znajdowały się symbole wymalowane srebrną farbą.Gigantyczne zwierzę wrzeczywistości bardziej przypominało demona niż konia.Z czarnego siodła zwisały najrozmaitsze uchwyty na broń, przytrzymujące cisowy łuk,kołczan ze strzałami, bolasy i różnej długości włócznie.Do łęku jezdziec przytroczył okrągłą,wypolerowaną na połysk tarczę, gotową do użycia z grzbietu wierzchowca w każdej chwili.Wokół jej krawędzi biegł szereg skomplikowanych znaków.Nocny Tancerz stał spokojnie, podczas gdy Naznaczony oglądał go w poszukiwaniu ran.Czyhające ledwie kilka stóp dalej demony najwyrazniej nie robiły na nim wrażenia.Kiedymężczyzna upewnił się, że jego rumak wyszedł ze starcia bez szwanku, przeniósł wzrok naLeeshę i Rojera, którzy stali pośrodku kręgu, nadal wstrząśnięci wydarzeniami sprzed chwili. Roznieć ogień przykazał chłopakowi. Mam trochę mięsa, które moglibyśmy upiec, ado tego bochenek chleba.Podszedł do juków, pocierając ramię. Jesteś ranny wydukała dziewczyna, otrząsnąwszy się wreszcie z szoku.Podbiegła do nieznajomego.Na ramieniu widniało rozcięcie, inne, o wiele głębsze,znalazła na udzie.Skóra mężczyzny była twarda i poprzecinana bliznami, nieco szorstka, leczmimo to przyjemna w dotyku.Gdy wodziła po niej palcami, poczuła lekkie mrowienie. To drobiazg odparł Naznaczony. Czasem jakiś otchłaniec ma szczęście i udaje musię wbić pazur, zanim odepchną go runy.Chciał odejść i sięgnąć po szatę, ale Leesha nie dawała za wygraną. Demony nigdy nie zadają ran, które można zbyć wzruszeniem ramion. Poprowadziłamężczyznę do sporego kamienia, gdzie kazała mu usiąść.Po prawdzie bała się go niemal wtym samym stopniu, co samych demonów, ale przecież poświęciła życie pomaganiu rannym.Co więcej, dobrze jej znane obowiązki sprawiły, że znów zdołała zapomnieć o powracającymbólu. Trzymam zioła w jukach. Mężczyzna wskazał gestem siodło.Leesha otworzyła torbęi znalazła sakiewkę.Pochyliła się przy ogniu, by przetrząsnąć jej zawartość. Masz liście glisowca?Naznaczony spojrzał na nią ze zdziwieniem. A po co? Jest przecież mnóstwo rozchodnika. Jasne mruknęła dziewczyna. Na Stwórcę, wy, Posłańcy, zawsze twierdzicie, żerozchodnik to lekarstwo na każdą dolegliwość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]