[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sprawdz! Przecież mówię ci, że nic nie ma  uparcie obstawała przy swoim. Ty zawsze wiesz wszystko najlepiej  warknął z dezaprobatą i nie przestawał marudzić, aż wkońcu doskoczył do niej i wyrwał z dłoni pilota.Wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.Zaskoczył jąnagłym atakiem. Idziesz dzisiaj do domu na %7łoliborz?  zapytała nieśmiało.Odkrył w telewizorze jakąś debatę polityczną i z zadowoleniem pochłaniał kolejną kanapkę,którą popijał głośnymi siorbnięciami. Nie powinieneś iść do żony?  powtórzyła pytanie.Rano coś o tym wspominał, więcpostanowiła mu przypomnieć, tym bardziej że byłoby jej to na rękę. A więc to tak?!  ryknął nagle, nie zważając na pózną porę i swoją ostrożność. Jasne,najlepiej, żeby stary dziad wracał na stare śmieci i dał wolną rękę!  Pluł niedojedzoną kanapką naodległość dwóch metrów, więc musiała się odsunąć.Przerażona, patrzyła na jego wykrzywioną wupiornym grymasie twarz, nozdrza rozszerzyły mu się jak u rozjuszonego byka. Najlepiej, jakbym dał ci wolną rękę i tylko podrzucał kasę. Jego krzyk przeszedł wsyczenie, bo nagle zdał sobie sprawę, że hałasem może zaszkodzić sobie samemu. To ja tyramcałe dnie, nie dojadam, nie dosypiam.Po co mi to wszystko? Do czego ty mi jesteś potrzebna? Patrzył na nią z pogardą. Mówiłeś, że zawsze będziemy razem  wyszeptała przerażona i wybuchnęła płaczem.Nadalnie potrafiła wyobrazić sobie życia bez niego, samo myślenie o tym wywoływało atak mdłości ipanikę. Nie zamierzam mieszkać z gówniarą, która chce wycyckać starego frajera.Masz sięspakować, jutro odwiozę cię do domu. Rzucił w nią pilotem. Teraz możesz sobie oglądać zadrwił złośliwie.Potargane włosy falowały wokół jego głowy, przez co wyglądał jeszcze bardziejjak szaleniec.Zaczął zbierać się do wyjścia. Przepraszam!  Dopadła drzwi, kiedy zamierzał je otworzyć. Nie możesz wyjść, niezostawiaj mnie. Krztusiła się od płaczu i desperacko wczepiła się w jego ramię. Zostaw mnie!  warknął ostrzegawczo. Możesz mnie wyganiać, ale ja się stąd nie ruszę.Kocham cię, nie możesz się mnie tak poprostu pozbyć  mówiła coraz głośniej.  Jeszcze nie wiesz, co zrobiłaś, ale to już koniec!  Odepchnął ją z całej siły, aż się potknęła odywan i upadła na podłogę.Została sama.Kręciło jej się w głowie, nie miała siły wstać, ale w końcu na kolanach dowlokłasię do łóżka.Ula nie spała do rana i chociaż miasto budziło się do życia, nadal leżała nieruchomo, wpatrzonaw niewidzialny punkt na ścianie.Czekała na Romana i wierzyła, że jak wróci, wszystko będziedobrze.Wyobrażała już sobie, jak ją przytula, kołysze w ramionach i leczy rany, które sam jej zadał.Przez całą noc gorąco modliła się do Boga.Błagała Go o pomoc, o ratunek, aby chociaż On jejnie opuszczał.Wierzyła, że jest, że patrzy na jej cierpienie i nie zapomniał o niej.Przed Nim niemusiała udawać, mogła wszystko powiedzieć, wyżalić się.Nie chodziła do kościoła, bo Roman zdecydował o tym za nią, ale nie mógł zabronić jejmodlitw.Dla niego Bóg był ludzkim wymysłem, czystą abstrakcją, śmiał się w głos z tych, którzymyśleli inaczej.On miał swoje pieniądze, których pragnął ponad wszystko.Dla niego tylko forsasię liczyła.Bez żadnych wartości, bez zasad, żył pogrążony we własnym świecie. Chodziłeś kiedyś do kościoła?  zapytała, gdy jeszcze mieszkała u Mazurków. Po co?  zdziwił się niezmiernie. Kler robi tym wszystkim naiwnym wodę z mózgu. Do kościoła nie chodzi się dla księdza  próbowała go przekonać. A dla kogo? Boga nie ma!  skwitował krótko. Nieprawda  odparła stanowczo. Nie bądz naiwna. Zaśmiał się cynicznie. Nie boisz się śmierci? Nie, bo po śmierci nic nie ma.Umierasz i koniec. Pstryknął palcami uniesionymi w górę. Mylisz się.Ja wierzę, że jest Bóg, a po śmierci jeszcze coś jest, nie znikamy tak po prostu mówiła poważnie. Liczy się tylko życie tu, na ziemi.Wiara została stworzona po to, aby na niej zarabiać!Wszystko sprowadzał do pieniędzy.Stawał się coraz śmieszniejszy.Koło ósmej usłyszała kroki pod drzwiami, a potem zgrzyt klucza.Roman wszedł do pokoju ijakby nic się nie stało, zaczął rozpakowywać zakupy. Chciałem jeszcze kupić rogale, ale już nie było. Spojrzał na Ulę z uśmiechem ipomaszerował do kuchni przygotowywać śniadanie. Czemu jeszcze nie wstałaś?  zapytał zwyczajnie, choć nie czekał na odpowiedz. Kupiłemci coś  dodał tajemniczo.Na stole postawił jajecznicę i grzanki z miodem.Z dużej reklamówki wyjął spore tekturowepudełko i wręczył jej uroczyście.Była zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek powiedzieć.Zaledwiekilka godzin temu żądał, by wyniosła się z jego życia, a teraz zajadał śniadanie. Stała jak oniemiała z prezentem w ręku i nie mogła zdobyć się na nic więcej. Nie rozpakujesz? Mam nadzieję, że będzie ci się podobać  zachęcał z wypchanymipoliczkami.Najwyrazniej postanowił nie wracać do tego, co było, i liczył na to, że ona też już niebędzie rozpamiętywać wydarzenia.Kazał jej się cieszyć, przekupił serce Uli kolejnym prezentem. Bardzo ładne  powiedziała smutnym, zmęczonym głosem, kiedy wyciągnęła z opakowaniaśliczną wieczorową sukienkę z czarnego atłasu. Wiedziałem, że ci się spodoba  wyznał radośnie. Przymierzysz pózniej, teraz siadaj dostołu, bo wszystko wystygnie. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.Usiadła mu na kolanach,ale nadal nie wiedziała, co powiedzieć. Co znowu?  zauważył, jak bardzo się zmieniła. Widzisz, do czego doprowadzasz? Przytulił ją mocniej i pocałował w szyję. Sama jesteś sobie winna  próbował się usprawiedliwiaći obarczyć ją winą za to, co się stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl