[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kładą go na wznak na wapiennym ołtarzu, po czym zakładają mu na głowęczaszkę z kryształu górskiego, mocując półkule z tyłu i z przodukryształowymi śrubami.Na czaszkę spada wodospad, łamiąc chłopcu kark.Ejakuluje on w tęczy na tle zachodzącego słońca.Powietrze wypełnia ostry zapach nasienia.Goście gładzą wstrząsanychdrgawkami chłopców, ssą ich fiuty, wiszą im na tyłkach niczym wampiry.Nadzy ratownicy niosą żelazne płuca pełne sparaliżowanychmłodzieńców.Z ogromnych pasztetów wypełzają ślepi chłopcy, z gumowej cipywyskakują zdemenciali schizofrenicy, z czarnego stawu wychodzą młodziludzie cierpiący na straszliwe choroby skórne (leniwe ryby ogryzają żółtebobki unoszące się na powierzchni).Mężczyzna w białej muszce i koszuli z gorsem, od pasa w dół nie ma nasobie nic prócz czarnych podwiązek, rozmawia uprzejmie z królową pszczół.(Królowe pszczół to staruchy, które otaczają się młodymi chłopcami, tworzącrój.Jest to złowroga praktyka meksykańska).64  A gdzie posąg?Mówi tylko połowa twarzy, drugą wykrzywia Tortura Miliona Luster.Dziko się masturbuje.Królowa pszczół prowadzi dalej rozmowę, niczego niezauważając.Kozetki, fotele, cała podłoga zaczyna wibrować, a goście zmieniają sięw rozmazane szare duchy krzyczące z bólu.Dwóch chłopców onanizuje się pod wiaduktem kolejowym.Nadjeżdżapociąg, a łoskot przenika ich ciała i wywołuje ejakulację.W dali cichnie gwizdlokomotywy.Kumkają żaby.Chłopcy zmywają nasienie z chudych brązowychpodbrzuszy.Przedział kolejowy: dwóch wygłodzonych ćpunów jadących do Lexingtonzdziera z siebie spodnie, dygocąc z pożądania.Pierwszy namydla sobie fiutai okrężnymi ruchami wpycha drugiemu w tyłek. Jeeeeeeeezu! Obajnatychmiast mają wytrysk.Odsuwają się od siebie i wciągają spodnie. Stary kruk z Marshall prosi o nalewkę i oliwę. Obolałe, krwawiące hemoroidy staruchy wrzeszczą za czarnymgównem.Doktorze, przypuśćmy, że to twoja matka, że wije się ohydnie,gwałcona przez pijawki.Wyłącz te biodra, matko, budzisz we mnie niesmak. Zatrzymujemy się tutaj.Pociąg pędzi z rykiem przez zadymioną czerwcową noc, W dali lśniąneony.Obrazy mężczyzn i kobiet, chłopców i dziewcząt, zwierząt, ryb, ptaków,salę przenika rytm kopulującego wszechświata, wielki melancholijnyprzypływ życia.Drżący, bezdzwięczny szum głębokiego lasu  nagła ciszamiast, gdy ćpun wali sobie w kanał.Chwila bezruchu i zdziwienia.Molekułycholesterolu odrywające się od ścian żył. To twoja robota, A.J.!  wrzeszczy Hassan.Zepsułeś mi przyjęcie!A.J.spogląda na niego z twarzą odległą jak wapień. Dupa do góry, fluidy styczny dupku!Do środka wpada horda Amerykanek oszalałych z żądzy.Wilgotne cipyz farm, ranch, fabryk, burdeli, klubów, kamienic, willi, moteli, jachtówi koktajlbarów zdzierają z siebie ubrania do konnej jazdy, kostiumy65 narciarskie, suknie wieczorowe, dżinsy, spódnice-spodnie, trykoty, kostiumykąpielowe i kimona.Krzyczą i wyją, skaczą na gości niczym wściekłe suki.Szarpią powieszonych chłopców, krzycząc:  Czarodzieju! Skurwysynu!Ruchaj mnie! Ruchaj! Ruchaj!Goście uciekają z krzykiem, kluczą między powieszonymi chłopcami,przewracają żelazne płuca.A.J.: Wezwijcie moją gwardię szwajcarską! Brońcie mnie przed tymilisicami! Pan Hyslop, sekretarz A.J., unosi głowę znad komiksu. Gwardia szwajcarska uległa fluidyzacji!(Fluidyzacja polega na rozpadzie białek, które zmieniają się w cieczabsorbowaną przez cudzą protoplazmę.W tym przypadku absorbentem byłzapewne Hassan, sławny fluidyzator).A.J.: Pieprzone skurwysyny! Czym jest człowiek bez swojej gwardiiszwajcarskiej?! Stańmy plecami do ściany, dżentelmeni! Stawką są naszefiuty! Odeprzeć abordaż, panie Hyslop, i rozdać załodze broń krótką!A.J.wyciąga z rozmachem kordelas i zaczyna ścinać głowyAmerykankom.Zpiewa soczystym barytonem:Piętnastu żeglarzy poszło na sprawunki!Pijmy rum! Jo-ho-ho!Resztą zajęli się diabli i trunki!Pijmy rum! Jo-ho-ho!Pan Hyslop, znudzony i zrezygnowany: O Boże! Znowu zaczyna!Apatycznie powiewa piracką flagą z trupią czaszką.A.J.otoczony przez przeważające siły, odrzuca głowę do tyłu i chrząkajak wieprz.Natychmiast przybywa mu na pomoc tysiąc Eskimosów w stanierui, z nabrzmiałymi twarzami, z płonącymi, przekrwionymi oczyma, z sinymiwargami.Chrząkając i popiskując rzucają się na Amerykanki.(Eskimosi przechodzą w lecie okres rui, gdy oddają się zbiorowymorgiom.Puchną im wówczas twarze i sinieją wargi).Ze ściany wyrasta głowa faceta z półmetrowym cygarem w zębach.66  Zakładacie cyrk?Hassan załamuje ręce. Jatka! Odrażająca jatka! Na Allacha, nigdy nie działem czegoś równieohydnego!Patrzy na A.J., który siedzi na skrzynce z papugą na ramieniu,z czarną opaską na oku, i popija rum z kufla, obserwując horyzont przezogromny mosiężny teleskop.HASSAN: Wynoś się i nigdy nie zaciemniaj mojego stryszka, tyfaktualistyczna świnio!KAMPUS UNIWERSYTETU INTERZONEOsły, wielbłądy, lamy, riksze, chłopcy pchający z wysiłkiem wozyz towarami i wybałuszający oczy pulsujące czerwono ze zwierzęcąnienawiścią.Między katedrą a studentami chodzą stada owiec, kózi długorogich wołów.Studenci siedzą na zardzewiałych parkowych ławkach,wapiennych głazach, leżakach, skrzynkach, żelaznych beczkach po benzynie,pieńkach, brudnych skórzanych pufach, spleśniałych materacachgimnastycznych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl