[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Emilia podawała nam półmiski, mimo \e przy tak małym stole mo\na było z łatwością do nichsięgnąć.Hrabina roztaczała przede mną uroki wiosny na toskańskiej wsi.Cytowała Dantego&Przypuszczam, \e Dantego.Dopiero gdy Emilia sprzątnęła ze stołu i wyszła ze swoją tacą,gospodyni oparła się wygodnie, zało\yła nogę na nogę i zapaliła papierosa.Niespodziewałam się, \e taka wytworna dama z zasadami pali.Gdy wyciągała papierosa ze złotejpapierośnicy i pstrykała złotą zapalniczką, zauwa\yłam, \e przynajmniej jej ręce zdradzały wiek.Wyraziste \yłki na wierzchu dłoni przypominały błękitne glisty.Wreszcie przeszła do spraw praktycznych.Zaczęłyśmy od tego, \e mam zostać w willi.Niemiałam szans na oprotestowanie tego podstawowego zało\enia, poniewa\ skoncentrowałam sięna sprzeciwie wobec wypływających z niego wniosków.Al berto przywiezie moje rzeczy&Nie, nie przywiezie, bardzo dziękuję, ale wolę sama to zrobić.Alberto zabierze mnie, kiedyzwrócę wynajęty samochód do agencji& Nie, nie zabierze; wolę zatrzymać samochód.Niedyskutowała więcej.Zamiast tego zaczęła mi opowiadać o domowych zwyczajach i sprawachorganizacyjnych.Wyraznie jej zaświtało, \e jestem dzikuską, którą trzeba nauczyć właściwegozachowania wobec słu\by i korzystania z ró\nych udogodnień.Personel składał się z sześciu osób.Nic dziwnego, \e nie przyjmowano gości, a ogród byłzaniedbany, roboty wystarczyłoby dla czterdzieściorga! Emilia nosiła dumny tytuł gospodyni,pełniła te\ obowiązki osobistej pokojówki hrabiny.Przypuszczam, \e to ostatnie pochłaniało lwiączęść jej czasu.Mą\ Emilii, Alberto, był jednocześnie szoferem i głównym ogrodnikiem.Pomagał mu miejscowy półgłówek , jak go określiła hrabina.Kucharka miała na imię Rosa, atuttofare wiejska dziewczyna Anna.Hrabina nie przetłumaczyła tego określenia, znałamjednak włoski na tyle, by zrozumieć, \e znaczy ono do wszystkiego.Do cię\szych pracporządkowych przychodziła w razie potrzeby jeszcze jedna kobieta.I to wszystko.Moją główną reakcją było współczucie dla tuttofare.Nieznajomość stylu \ycia wy\szych sfersprawiła, \e nie dostrzegłam na tej liście powa\nego braku: nikt nie zajmował się chłopcem.Niemiał niani, guwernantki ani nauczyciela wychowawcy.Zauwa\yłam to dopiero po pewnymczasie i doszłam do wniosku, \e zapewne Pete chodził do miejscowej szkoły, a był ju\ za du\y,by potrzebować niani.Alberto i Emilia nie pochodzili z tych okolic.Przybyli razem z hrabiną z Rzymu, zaraz po jejślubie.To tłumaczyło chrapliwy, obcy akcent.Mieszkańcy Florencji mówią pięknym, śpiewnymjęzykiem, dialekt rzymski jest bardziej chropawy.Mo\e i tak, ale nie sądzę, \eby ta para okazałasię mniej antypatyczna, gdyby nawet ich mowa brzmiała przyjemniej.Przypomniała mi się scena,którą widziałam przez okno. Rozumiem, \e Alberto zajmuje się tak\e psem? Moja gospodyni zerknęła dyskretnie nazegarek. Dziękuję, \e mi pani przypomniała.Mam umówioną wizytę u fryzjera i muszę zaraz wyjść,ale przedtem powinna pani zapoznać się z psem.Jak widać, psa traktowała z większym respektem ni\ słu\ących, bo jakoś nie zaproponowała,\e mi ich przedstawi.Nie miałam nadmiernej ochoty na to spotkanie, lecz jeśli musiało do niegodojść, wolałam, \eby odbyło się w jej obecności.Na dzwięk dzwonka zjawiła się Emilia, która wysłuchała polecenia, pochylając z szacunkiemgłowę i wyszła.Po paru minutach hrabina wyjęła z biurka torebkę i rękawiczki, po czymudałyśmy się do głównego wejścia.Dziwnie się czułam, wychodząc drzwiami, przez które nie weszłam, i oglądając po razpierwszy dom od frontu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]