[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy szybko siÄ™ uczyodruchowo wysÅ‚uchiwać tego typu informacji, tak jak w innych rejonach kraju ludzieodruchowo zwracajÄ… uwagÄ™ na prognozÄ™ pogody.Morris przybyÅ‚ do Kalifornii z Michigan.Przez kilka pierwszych tygodni nie mógÅ‚ siÄ™odzwyczaić od pytania ludzi o to, jaka bÄ™dzie pogoda po poÅ‚udniu czy też nastÄ™pnegodnia.WydawaÅ‚o mu siÄ™ to zupeÅ‚nie naturalne i caÅ‚kowicie powszechne.Ale zamiastodpowiedzi zazwyczaj napotykaÅ‚ zdumione spojrzenia.Dopiero po jakim Å› czasie pojÄ…Å‚,że znalazÅ‚ siÄ™ oto w jednym z niewielu miejsc na Å›wiecie, gdzie prognozy pogodynikogo nie interesujÄ…, gdyż jej wahania sÄ… na tyle nieznaczne, że w ogóle nie ma oczym mówić.OdkryÅ‚ za to, że samochody stanowiÄ… tu przedmiot wrÄ™cz niezdrowej fascynacji.Znajomi pytali go, czym jezdzi i którÄ™dy, czy jego wóz dobrze siÄ™ prowadzi, czy nie ma znim wiÄ™kszych kÅ‚opotów.W rozmowach dzielono siÄ™ wÅ‚asnymi doÅ›wiadczeniami zza kierownicy, zÅ‚orzeczono na korki, omawiano objazdy szczególnie zapchanych ulic istÅ‚uczki, których chyba każdy tu doÅ›wiadczaÅ‚.W Los Angeles wszystko, co wi Ä…zaÅ‚o siÄ™ zruchem ulicznym, stanowiÅ‚o poważny problem, któremu ludzie poÅ›wiÄ™cali mnóstwoczasu i uwagi.PrzypomniaÅ‚ sobie sÅ‚owa pewnego astronoma, który opisuj Ä…c tÄ™ idiotycznÄ… sytuacjÄ™stwierdziÅ‚, że gdyby nagle w Los Angeles wylÄ…dowali Marsjanie, z pewnoÅ›ciÄ… doszlibydo wniosku, że samochód jest dominujÄ…cÄ… formÄ… życia na tej planecie.ByÅ‚o w tym spororacji.¬ð ð¬ð ð¬ðZaparkowaÅ‚ przed hotelem lotniska Marina i wszedÅ‚ do holu.Sam budynek byÅ‚równie niezwykÅ‚y jak i jego nazwa, stanowiÅ‚ tak normalnÄ… dla Kalifornii mieszaninÄ™stylów -- tandetne plastikowe ozdoby i neony dolepione do klasycznego japoÅ„skiegozajazdu.PoszedÅ‚ prosto do baru, który teraz, o piÄ…tej po poÅ‚udniu, Å›wieciÅ‚ pustkami itonÄ…Å‚ w półmroku.W odlegÅ‚ym koÅ„cu dwie stewardesy rozmawiaÅ‚y cicho nad lampkÄ…wina; przy drugim stoliku siedziaÅ‚o dwóch biznesmenów; barman wpatrywaÅ‚ siÄ™niewidzÄ…cym wzrokiem w dal.Morris usiadÅ‚ przy barze, a kiedy tamten podszed Å‚ do niego, poÅ‚ożyÅ‚ przed nim nakontuarze zdjÄ™cie Bensona.-- Czy widziaÅ‚ pan tego czÅ‚owieka?-- A o co chodzi? -- zapytaÅ‚ barman.Morris postukaÅ‚ palcem w fotografiÄ™.-- To jest bar, proszÄ™ pana.Podajemy tu trunki.Morris odniósÅ‚ dziwne wrażenie.DoÅ›wiadczaÅ‚ podobnego czasami tuż przedrozpoczÄ™ciem operacji, kiedy czuÅ‚ siÄ™ tak, jakby miaÅ‚ odegrać rolÄ™ chirurga na planiefilmowym.Teraz przyszÅ‚o mu wcielić siÄ™ w postać prywatnego detektywa.-- Ten czÅ‚owiek nazywa siÄ™ Benson.Jestem jego lekarzem, a on jest bardzopoważnie chory.-- Na co?Morris westchnÄ…Å‚.-- Czy widziaÅ‚ go pan ostatnio?-- Owszem, wiele razy.Ma na imiÄ™ Harry, zgadza siÄ™?-- Tak, Harry Benson.Kiedy widziaÅ‚ go pan tutaj po raz ostatni?-- GodzinÄ™ temu.-- Barman wzruszyÅ‚ ramionami.-- Co mu dolega?-- Epilepsja.MuszÄ™ go jak najszybciej znalezć.Nie wie pan, dokÄ…d poszedÅ‚? -- Epilepsja? Cholera.-- Tamten uniósÅ‚ zdjÄ™cie do Å›wiatÅ‚a i przyjrzaÅ‚ mu siÄ™ uważnie wblasku podÅ›wietlonej reklamy piwa.-- Tak, to on, nie ma wÄ…tpliwoÅ›ci.Ale ufarbowaÅ‚sobie, wÅ‚osy na czarno.-- Czy wie pan, dokÄ…d mógÅ‚ pójść?-- Wcale nie wyglÄ…daÅ‚ na chorego.Czy na pewno jest pan.?-- Czy wie pan, dokÄ…d mógÅ‚ pójść?!Przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ panowaÅ‚a cisza.Barman patrzyÅ‚ na niego, zacisnÄ…wszy usta, iMorris natychmiast pożaÅ‚owaÅ‚ tego, że podniósÅ‚ gÅ‚os.-- Pan wcale nie jest żadnym cholernym lekarzem.ProszÄ™ stÄ…d wyjść.-- PotrzebujÄ™ paÅ„skiej pomocy -- rzekÅ‚ Morris.-- Czas odgrywa tu kolosalnÄ… rolÄ™.WyjÄ…Å‚ swój portfel, wyciÄ…gnÄ…Å‚ z niego szpitalny identyfikator, karty kredytowe -- każdydokument, na którym wypisano jego zawód -- i rozÅ‚ożyÅ‚ wszystko na kontuarze.Alebarman nawet na to nie spojrzaÅ‚.-- Poszukuje go także policja -- dodaÅ‚ Morris.-- Tak przypuszczaÅ‚em -- odparÅ‚ mężczyzna.-- DomyÅ›liÅ‚em siÄ™ tego.-- WiÄ™c mogÄ™ tu sprowadzić policjÄ™ i wtedy bÄ™dzie pan musiaÅ‚ odpowiedzieć nawszystkie pytania.Może być pan także oskarżony o udzielanie pomocy mordercy.--Morris stwierdziÅ‚ w duchu, że jeÅ›li to nie przekona barmana, to przynajmniej nadasytuacji nieco dramatyzmu.Mężczyzna z namaszczeniem uniósÅ‚ kartÄ™ kredytowÄ…, a po chwili odÅ‚ożyÅ‚ jÄ… zpowrotem.-- Nie wiem nic wiÄ™cej -- rzekÅ‚.-- Czasami tu przychodzi, to wszystko.-- I nie domyÅ›la siÄ™ pan, dokÄ…d dzisiaj poszedÅ‚?-- Nie.Wyszli razem z Joem.-- A kto to jest Joe?-- Mechanik, pracuje na nocnej zmianie w ekipie United.-- United Air Lines?-- Tak.Niech pan posÅ‚ucha, caÅ‚a ta sprawa.Ale Morris zmierzaÅ‚ już w stronÄ™ wyjÅ›cia.¬ð ð¬ð ð¬ðZ recepcji zadzwoniÅ‚ na oddziaÅ‚ i poprosiÅ‚ o przywoÅ‚anie kapitana Andersa.-- Mówi Anders.-- Tu doktor Morris.Jestem na lotnisku, z Å‚apaÅ‚em Å›lad Bensona.ByÅ‚ tu godzinÄ™ temu,widziano go w barze Airport Marina Hotel.Wyszed Å‚ w towarzystwie mechanika o imieniu Joe, który pracowaÅ‚ na nocnej zmianie w ekipie United Air Lines.Przez chwilÄ™ panowaÅ‚a cisza, z której Morris wyÅ‚owiÅ‚ ciche skrzypienie ołówka.-- ZapisaÅ‚em -- odezwaÅ‚ siÄ™ Anders.-- CoÅ› jeszcze?-- Nie.-- Zaraz wyÅ›lemy tam któryÅ› z patroli.SÄ…dzi pan, że Benson poszedÅ‚ do hangaruUnited Air Lines?-- Możliwe.-- Dobra, zaraz wysyÅ‚am ludzi na lotnisko.-- A co z.?Morris urwaÅ‚ i popatrzyÅ‚ na sÅ‚uchawkÄ™, z której dobiega Å‚ jednostajny dzwiÄ™k sygnaÅ‚u.ZaczerpnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko powietrza, próbujÄ…c zdecydować, co ma dalej robić.Od tej chwilisprawÄ… powinna zająć siÄ™ policja.Benson byÅ‚ niebezpieczny i z tego wzglÄ™du należaÅ‚ozostawić resztÄ™ ekipie dochodzeniowej.Z drugiej jednak strony musiaÅ‚o minąć trochÄ™ czasu do przybycia policji.Gdzie mógÅ‚siÄ™ znajdować najbliższy komisariat? W Inglewood? W Culver City? Teraz, w godzinieszczytu, nawet na sygnale dojazd do lotniska musiaÅ‚ im zająć co najmniej dwadzieÅ›ciaminut, a może i pół godziny.StwierdziÅ‚, że szkoda czasu.W ciÄ…gu pół godziny Benson może opuÅ›cić terenlotniska, warto byÅ‚oby go przynajmniej odnalezć i Å›ledzić.PostanowiÅ‚ zatem nie interweniować, a jedynie mieć oko na Bensona.¬ð ð¬ð ð¬ðWielki napis gÅ‚osiÅ‚: UNITED AIR LINES -- WSTP TYLKO DLA PERSONELU.Przybramie staÅ‚a budka strażnicza.Morris zatrzymaÅ‚ samochód i wychyliÅ‚ siÄ™ przez okno.-- Nazywam siÄ™ doktor Morris, szukam Joego.SzykowaÅ‚ siÄ™ już na udzielanie dÅ‚uższych wyjaÅ›nieÅ„, ale strażnik odparÅ‚:-- WjechaÅ‚ jakieÅ› dziesięć minut temu.WpisaÅ‚, że udaje siÄ™ do hangaru siódmego.Morris popatrzyÅ‚ za ogrodzenie, na trzy olbrzymie hangary i wielki parkingzastawiony autami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl