[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale, ale.Widzę pańskich towarzyszy.Dalej, biegnij pan do nich i zrób użytek ze swego instrumentu.Podziękował mi i nie zwlekając pognał co sił w nogach, ja zaś zostałem w tylnejczęści forkasztelu, by obserwować ceremonię odbywającą się na mostku.Zgromadziło siętam kilku oficerów.Podniósłszy do oczu metalowe przyrządy, śledzili pozorną wędrówkęsłońca po nieboskłonie.Wszyscy emigranci, znajdujący się wtedy na pokładzie, a nawetniektórzy członkowie załogi, również zwrócili twarze w tamtą stronę i z uwagą oraz wcałkowitym milczeniu przyglądali się temu rytuałowi.Z pewnością zdecydowana większość znich nie miała pojęcia, czemu służył - to, że ja trochę go rozumiałem, mogłem zawdzięczaćwyłącznie memu wykształceniu, wrodzonej ciekawości oraz umiejętności czytania.Nawetpasażerowie - to znaczy ci spośród nich, którzy pojawili się na pokładzie - stali jakzaczarowani.Wcale bym się nie zdziwił, gdyby panowie zdjęli kapelusze! Taki właśnieszacunek, należny najbardziej podniosłej religijnej ceremonii, dostrzegłem na twarzachprostaczków.Wszak życie owych ludzi - tak samo jak nasze - zależało od dokładnościcałkowicie niezrozumiałych dla nich pomiarów oraz trafności zastosowania formułmatematycznych równie zagadkowych jak chińskie ideogramy.Można by pomyśleć, żelśniące w promieniach słońca instrumenty są jakimiś fetyszami.Chyba niewiele się myliłem;co prawda ignorancja pana Daviesa oraz niesprawny sekstans pana Taylora upodabniałyaspirantów do bezsilnych glinianych bożków, ale już doświadczeni oficerowie istotnierozporządzali w tej chwili niemal czarodziejską mocą.Jakże ci ludzie wytrzeszczali na nichoczy! Kobieta przerwała skubanie kurczaka, dwaj mężczyzni, którzy wynieśli na pokład chorądziewczynę, zamarli w bezruchu, ba, nawet owa dziewczyna odwróciła z wysiłkiem głowę,by spojrzeć w tym samym kierunku.W ich wytężonej uwadze było coś żałosnego, a zarazemszlachetnego; przypominali psy przysłuchujące się pilnie rozmowie, choć i tak nigdy niezrozumieją ani słowa.Zapewniam waszą lordowską mość, iż nie popieram godnychpożałowania demokratycznych szaleństw, jakich byliśmy świadkami w naszym, a także wminionym stuleciu, ale kiedy ujrzałem prostych ludzi w postawie wyrażającej wielkiszacunek, pojęcia takie jak obowiązek , przywileje i władza zobaczyłem w zupełnieinnym, nowym świetle - znane mi dotąd z uczonych ksiąg nagle ożyły i dostrzegłem je wzwykłym, codziennym życiu.Zaiste, dopóki nie zauważyłem tych ludzi podobnych domiltonowskich głodnych owiec, nie zastanawiałem się nad naturą własnych ambicji ani nieszukałem dla nich żadnego usprawiedliwienia; to ostatnie zjawiło się przede mną nagle icałkiem niespodziewanie.Mam nadzieję, iż wasza lordowska mość wybaczy mi, że zanudzamgo, mówiąc o sprawach dla mnie nowych, a dla niego zupełnie oczywistych.Jakże piękna otaczała nas sceneria! Statek parł śmiało naprzód pchany dość silnym,ale nie gwałtownym wiatrem, fale skrzyły się niczym ruchome stosy brylantów, białe obłokiodbijały się w oceanie, et cetera, et cetera.Słońce bez żadnego wysiłku oparło się próbom zdjęcia go z firmamentu.Zszedłem po drabinie z przedniego pokładu i udałem się naśródokręcie, dokładnie w tej samej chwili, kiedy nasi nawigatorzy poczęli opuszczać mostekkapitański.Pan Snułeś, nawigator, istotnie jest stary, ale z pewnością nie tak stary jak panDavies, który chyba dorównuje wiekiem naszemu statkowi! Davies nie zatrzymał się zresztąna pokładzie, tylko podążył jeszcze niżej, poruszając się jak schodząca ze sceny marionetka.Pan Willis, mój młody znajomy, otrzymawszy od przełożonych pozwolenie odejścia, zzachowaniem całego ceremoniału przedstawił mi swego przyjaciela pana Tommy egoTaylora.Ten, choć młodszy od Willisa co najmniej o dwa lata, wyróżnia się energią orazatletyczną budową ciała, których to cech zdecydowanie brakuje jego przyjacielowi.PanTaylor pochodzi z marynarskiej rodziny.Na samym wstępie wyjaśnił mi, że pan Willis matrochę nierówno pod sufitem, więc jeśli chcę dowiedzieć się czegoś o nawigacji, powinienemzgłosić się do niego, Taylora, gdyż biorąc lekcje u Willisa z pewnością wprowadziłbym statekna pierwsze napotkane skały.Nie dalej niż wczoraj pan Willis poinformował pana Deverela,że na sześćdziesiątym stopniu szerokości geograficznej północnej jeden stopień długościrówna się dokładnie połowie mili morskiej.Na pytanie pana Deverela - swoją drogą, niezłymusi być z niego żartownisi - jak miałyby się sprawy na sześćdziesiątym stopniu szerokościgeograficznej południowej, pan Willis oświadczył, iż jeszcze nie doszedł do tego miejsca wpodręczniku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]