[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie śmiał jednak pokazać się w takimstanie.Z przestrzelonym ramieniem i zakrwawionym ubraniem zwróciłby na siebie uwagę i zostałnatychmiast aresztowany.Musiał znalezć inny sposób wydostania się stąd i gdy plaża wykręciła wlewo ku górującym w powietrzu zarysom mostu, spojrzał w stronę hoteli błyszczących po drugiejstronie kanału oddzielającego Cancun od głównego lądu i zdecydował, że musi popłynąć.Niespodziewanie dostał zawrotów głowy.Nogi ugięły się pod nim niebezpiecznie.Serce biłozbyt szybko i miał trudności ze złapaniem oddechu.Efekty działania adrenaliny, próbowałprzekonać sam siebie.Nie bez znaczenia było również to, że wypił cztery kieliszki tequili, a potemmusiał walczyć 0 życie i uciekać.Ale przecież on i adrenalina to starzy przyjaciele, a w zawodzie,jaki wykonywał, walka po paru kieliszkach zdarzała się często i nigdy nie wywoływała u niegozawrotów głowy.Lekkie nudności  i to wszystko.Teraz jednak czuł się wyraznie oszołomiony,było mu niedobrze i musiał przyznać, że rana na ramieniu, chociaż powierzchowna, spowodowaławiększy upływ krwi, niż się spodziewał.Jeśli nie zdoła go powstrzymać, może zemdleć.Albojeszcze gorzej.Wyszkolony w zakresie pierwszej pomocy, wiedział, że najlepszym sposobem zatamowaniakrwawienia jest użycie elastycznego bandaża.Nie miał jednak przy sobie potrzebnegowyposażenia.Mógł natomiast wykorzystać metodę, która kiedyś była polecana, a teraz wyszła zmody  założyć opaskę zaciskową.Jej wadą było to, że opaska odcinała dopływ krwi nie tylko dorany, ale i do całej kończyny.Jeśli zaciśnięto ją zbyt mocno lub gdy nie rozluzniano jej co pewienczas, istniało ryzyko zniszczenia tkanki do tego stopnia, że wdawała się gangrena. Nie miał jednak wyboru.Policyjne samochody, z wyjącymi syrenami i błyskającymi światłami,zatrzymały się na moście.Gdy stanął na brzegu kanału pomiędzy plażą a głównym lądem i spojrzałze znużeniem w ciemności z tyłu, nie zauważył ani nie usłyszał nic, co świadczyłoby, że jestścigany.Wiedział jednak, że to nastąpi.Wkrótce.Pośpiesznie sięgnął do kieszeni spodni iwyciągnął pleciony skórzany pas bez dziurek, który miał tę zaletę, że można go było zapiąć wdowolnym miejscu, wsuwając szpikulec sprzączki między pasemka skóry.Buchanan owinął paswokół napuchniętego ramienia, ponad raną, i zacisnął go mocno, ciągnąc za wolny koniec lewąręką, podczas gdy prawą uniósł z trudem do góry, by z największym wysiłkiem zapiąć go drżącymiplacami prawej dłoni.Zachwiał się.Pociemniało mu w oczach.Bał się, że straci przytomność, leczpo chwili wzrok wrócił do normy.Chociaż z trudem jeszcze poruszał nogami, wyczuwał, nawetnie widząc rany, że upływ krwi zmniejszył się znacząco.Nie kręciło mu się już tak w głowie.Natomiast ramię zaczęło niepokojąco drętwieć i zrobiło się zimne.Obawiając się, że niebieskie płócienne pantofle spadną mu z nóg, gdy napełnią się wodą, zdjąłje i związał sznurowadłami, które owinął ciasno wokół prawego nadgarstka.Potem wyjął listępseudonimów zabraną z kieszeni Latynosa i podarłszy ją na drobne kawałki, wszedł szybko wciemności kanału.Woda, zaskakująco ciepła, zalała mu kolana, uda i brzuch.Gdy grzywiasta falauderzyła go w pierś, odbił się stopami od piaszczystego dna i skoczył do przodu.Pociągnął go silnyprąd.Powoli wypuszczał z ręki skrawki podartego papieru.Nawet gdyby ktoś zdołał znalezćwszystkie, i tak wkrótce zamienią się w papkę.Silnymi uderzeniami nóg obrócił się w wodzie na prawy bok i popłynął oszczędzając zranioneramię.Buty przyczepione do nadgarstka stawiały opór i ciążyły.Zaczął mocniej pracować nogami.Kanał miał około stu metrów szerokości.Po kilku minutach woda, zmoczywszy pas zawiązanywokół prawego ramienia, rozciągnęła go, znacznie zmniejszając ucisk.Ramię przestało drętwieć rozgrzało się i stało wrażliwe na ruch prądu.Rana zaczęła szczypać.Może sól ją zdezynfekuje, pomyślał, lecz potem wyczuł zapach ropy i benzyny, którymizanieczyszczały kanał niezliczone łodzie, i zdał sobie sprawę, że woda raczej spowoduje infekcję.Przyszło mu do głowy jeszcze coś  luzna opaska oznaczała, że rana ponownie zaczniekrwawić.A krew mogła przyciągnąć&Przyśpieszył, wiedząc, że barakudy były często widywane pomiędzy licznymi rafami na tymobszarze, a rekiny wpływały czasem kanałem na lagunę pomiędzy wyspą i brzegiem.Nie wiedział,jak są wielkie i czy atakują pływaków, lecz jeśli w wodzie przebywały jakieś drapieżniki, to krewmogła przyciągnąć je nawet z dużej odległości.Machnął nogą.Jego stopa dotknęła czegoś.Kawałka drewna być może.Albo wstęgidryfujących wodorostów.Ale mógł to być&Przyśpieszył jeszcze bardziej i ponownie dotknął tego, co było za nim&Przepłynął ćwierć drogi w poprzek kanału i był na tyle daleko, że poczuł się mały, jakbypołknięty przez noc.Nagle usłyszał warkot motoru z lewej i odwrócił głowę w tamtą stronę.Warkot zamienił się w ryk.Ujrzał światła szybko zbliżającej się łodzi.Nadpłynęła z laguny,przemknęła pod mostem i spiesznie ciągnęła kanałem w kierunku oceanu.Aódz policyjna? pomyślał i wytężył siły, by zejść jej z drogi.Gdy uderzył nogami, ponownie dotknął czegoś z tyłu.Osłabł z upływu krwi.Spoglądając nerwowo na zbliżającą się łódz, nagle rozpoznał jej sylwetkęrozjaśnioną przez światła.Nie należała do policji.Była to motorówka kabinowa.Za oknamiwidział mężczyzn i kobiety śmiejących się i pijących [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl