[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Valeria jednak wyszła jej naprzeciw.- Nie zwracaj uwagi na Clodię i pytaj, o co tylko chcesz.- Nie mam więcej pytań, dziękuję  ucięła sucho Ana�d.- No dobrze, w takim razie koniec na dzisiaj z teorią, teraz przejdzmy dopraktyki.Valeria zaczęła zrzucać z siebie ubranie, potem wydała Clodii polecenie.- Podaj mi manierkę, proszę.Clodia sięgnęła po naczynie i z zaciśniętymi zębami podała je matce.- Dzisiaj jest spotkanie i przemiana? - zapytała dziewczynka.- Przeszkadza ci to?- Jestem umówiona po południu, nie możesz mi tego zrobić.- Poinformowałam cię o tym jakiś czas temu, ale zdaje się, że myślami byłaśgdzie indziej.- Dlaczego? Dlaczego dzisiaj? Dlaczego musiała pojawić się ona?- Ona ma imię i jest znacznie ważniejsza niż jedno popołudnie twojego życia,zapewniam cię.Ana�d była świadkiem sprzeczki, poczuła się nieswojo.W końcu to ona jestprzyczyną nieporozumienia, to wszystko z powodu jej przyjazdu.Valeria, uważnie przyglądająca się otoczeniu, kątem oka zauważyła zmieszaniedziewczynki.Po wypiciu łyka z manierki, chwyciła Clodię pod ramię i pociągnęła zasobą w stronę małej kajuty znajdującej się na dziobie statku.Ana�d była jejwdzięczna za ten symboliczny gest.Ograniczona przestrzeń łódki sprawiała, że niesposób było nie słyszeć rozmów, a tym kłótni prowadzonej podniesionymi głosami.Ale gdyby się postarała, mogła się wyłączyć i nie wsłuchiwać w znaczeniedochodzących ją dzwięków, jak robiła to wówczas, gdy nie miała ochoty słuchaćzwierząt prowadzących dysputy w jej obecności.Odwróciwszy się, popatrzyła naciotkę Criseldę, znieruchomiałą, bladą, opartą o barierkę.Zorientowała się, że odpoczątku rejsu ciotka podejrzanie milczy, i teraz zrozumiała przyczynę.Biedaczkęnękały zawroty głowy; trzęsła się jak galareta.- Ciociu, ciociu.Criselda nie miała nawet siły odpowiedzieć.Ana�d postanowiła udzielić jej pomocy.Nietrudno jest usunąć zawrót głowy;zimny okład, przyjęcie odpowiedniej pozycji poprawiającej krążenie krwi izaparzony posłodzony rumianek.Takie środki w podobnym wypadkuzastosowałaby Demeter.Wyjęła z torby skarpetkę i namoczyła ją w morskiejwodzie, po czym przyłożyła zaimprowizowany okład do czoła ciotki.Następnierozmasowała jej ręce w okolicy nadgarstków, aby poprawić krążenie krwi, oraz nakazała szybciej wydychać powietrze.Po chwili na policzki Criseldy powróciłrumieniec.Ana�d chwyciła manierkę Valerii i podała ciotce, która pociągnęła łykpłynu, by następnie odkaszlnąć.- Co to jest? - spytała, marszcząc nos.Ana�d powąchała zawartość manierki: myślała, że w środku jest woda, gdytymczasem zawartość miała słodkawy zapach, podobny do tego, jaki ma yerbabuena.Skosztowała.Napój miał przyjemny smak, przed chwilą piła go Valeria, więcnie mógł zaszkodzić ciotce; był to płyn wzmacniający lub orzezwiający, dokładnietaki, jakiego potrzebowała Criselda.Ana�d zaproponowała jej kolejny łyk ikontynuowała masaż, nucąc pod nosem piosenkę, jaką śpiewała zawsze Demeter,gdy udzielała pomocy pacjentowi.Criselda poczuła się lepiej i wyraznie odzyskałasiły.Złapała dziewczynkę za rękę i przyjrzała się jej dłoni, porównując ją ze swoją.- Posiadasz moc.Ana�d zdziwiła się.- Jaką moc?- Moc twojej babki i moją.Moc rodu Tsinoulis.Nasze ręce mają specjalnewłaściwości.Nie zorientowałaś się dotąd?Ana�d zaprzeczyła.- Demeter odkryła to w dzieciństwie, gdy wyleczyła swego psa.Przykładającdłoń, sprawiła, że jego złamana kość się zrosła.- I ja mogę tego dokonać?- Posiadasz specjalne zdolności.Ana�d z dumą przyjrzała się swoim rękom.To prawda, że czasami, głaszczącmiauczącego bez powodu Apolla, odczuwała łaskotanie.Czyżby o to chodziło?Dochodzące z kajuty głosy zamilkły.Z pewnością Valeria zakończyła dyskusję zcórką, choć przypadek Clodii nie należał do najłatwiejszych.Ku zaskoczeniu Ana�d Valeria zjawiła się ubrana w strój kąpielowy, opalona iumięśniona, i bez słowa wyjaśnienia wykonała perfekcyjny technicznie skok nagłówkę.Ana�d stała jak wryta.Minuta, dwie, trzy.Ani śladu Valerii.Zniknęła.Ana�dzaniepokoiła się, choć Clodia stała nieporuszona.Nagle Criselda krzyknęła, żebyspojrzała w stronę rufy.Dziewczynka odwróciła się i ujrzała duże i pełne sympatiioczy, przyglądające się jej spomiędzy fal.Bez wątpienia znajdowała się podobserwacją.Olbrzymie szare stworzenie wyskoczyło z wody i dobyło z siebie powitalnyokrzyk.W mgnieniu oka znalazło się przy dziobie, z lewej burty, z prawej.Skakało,bezustannie, powtarzając ten sam okrzyk i tryskało strumieniem wody przez otwórw grzbiecie.Aż Ana�d zorientowała się, że to nie jeden delfin, lecz całe ich stado.Wśród nich płynęła roześmiana Valeria.Z mokrymi włosami, pluskała się wmorskiej pianie, ze skórą połyskującą od soli.Przybrała postać mniej ludzką niż chwilę wcześniej, ale krzyknęła w stronę Ana�d ludzkim głosem:- Podejdz bliżej, nie bój się, chcą cię poznać!Ana�d wyciągnęła rękę i przywitała się z dziesięcioma wilgotnymi pyszczkami,które nasyciły jej dłoń wonią saletry.- To samice się z tobą przywitały, są bardziej ciekawskie.- I bardziej czułe  dodała wzruszona Ana�d.Valeria przetłumaczyła słowa Ana�d samicom delfinów, a te potwierdziły jejspostrzeżenie kolejnymi skokami i okrzykami.Criselda była tak oczarowana tąscena, że nie potrafiła wydobyć z siebie słowa.Ana�d, zarażona radością i swobodą samic, nie mogła się powstrzymać iodpowiedziała im w ich własnym języku.Ludzkiemu gardłu niełatwo naśladować dzwięki wydawane przez delfiny.Clodiaćwiczyła od dziecka i wciąż nie umiała tego robić.Obruszona zapytała Ana�d:- Jak to zrobiłaś?- Nie wiem, samo wyszło.Ana�d zdała sobie sprawę, że może nie powinna była dać się ponieśćinstynktowi.Delfiny jednak wcale tak nie uważały i po chwili radośnie zareagowałyna pozdrowienie.Należały do bardzo, ale to bardzo ciekawskich i były potwornymiplotkarzami.Plotkowały o podobieństwie małego szczenięcia wilka do dorosłejczerwonej wilczycy.Komentowały kolor jej włosów, oczu, mówiły o jej nogach iporównywały do Selene.Ana�d poczuła się urażona.- Jak mnie będziecie krytykować, nie będę z wami rozmawiać.Valeria, zaśmiewając się, zaprosiła ją do kąpieli.- Zmiało, wskakuj.Ana�d poczuła się niepewnie.- Nigdy nie pływałam w morzu.- Morze Zródziemne jest bardzo słone, utrzymasz się na powierzchni bez trudu.- Chodzi o to, że.- Clodio, pomóż jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl