[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie nale\y zamra\ać kapitału w czymś, co nie przynosizysków.- Czy nie obawia się pan, \e nie będzie tak łatwo pozbyć się nie-ruchomości.Szczególnie takiej, gdzie okna wychodzą na brudne po-dwórko.- Przecie\ nie widok jest najwa\niejszy.Rozsądny inwestorzmieni przygnębiającą posiadłość w piękne bloki mieszkalne.Mę\czyzni wspinali się po schodach.Na drugim piętrze pan Peterszatrzymał się, aby chwilę odpocząć.Z kieszeni wyjął pęk kluczy, zdjąłpłaszcz i ruszył dalej.Gdy doszedł na czwarte piętro przekręcił klucz wzamku, otworzył drzwi i zapalił światło.Bez słowa podszedł do naj-większej kanapy, wyjął z kieszeni pakunek i z namaszczeniem rozło\yłjego zawartość.Po raz pierwszy od wielu godzin na jego twarzy poja-wiło się szczere zadowolenie. 272 - Tak, panie Latimer.Milion franków! Czy widział pan kiedyśtaką gotówkę? Prawie sześć tysięcy funtów! - Peters wstał i wy-prostował się - Czas, aby uczcić okazję.Proszę zdjąć płaszcz, a ja udamsię po szampana.Mam nadzieję, \e będzie panu smakował.Nie mamlodu, lecz umieściłem butelkę w wiadrze z chłodną wodą.Mam nadzie-ję, \e nie nagrzał się nadto.Pan Peters odgarnął cię\ką zasłonę.Latimer odwrócił się i zaczął rozpinać płaszcz.Nagle uświadomiłsobie, \e Peters nie zrobił kroku na przód i stał nieruchomo.Latimerrozejrzał się po pokoju.Przez chwilę myślał, \e zemdleje.Poczuł, jak krew z wolna od-pływa w dół jego ciała, pozostawiając głowę lekką i pozbawioną myśli.Poczuł znajomy ucisk w klatce piersiowej.Poczuł, \e chce krzyczeć,lecz niewiadoma siła uniemo\liwia wydanie najmniejszego dzwięku.Pan Peters stał odwrócony plecami i z wolna podnosił ręce.Lati-mer dostrzegł, \e naprzeciw Petersa stał Dimitrios.W ręku nieocze-kiwanego gościa lśnił niewielki pistolet.Dimitrios zrobił krok na przód i zauwa\ył Latimera.Latimer rzuciłpłaszcz na ziemię i podniósł ręce do góry.Dimitrios był wyrazniezdziwiony.- Proszę nie udawać, \e nie oczekiwał mnie pan, panie Petersen.A mo\e powinienem powiedzieć panie Caill�?Peters nie odpowiedział.Latimer nie widział jego twarzy, jednakdostrzegł, \e Peters łapczywie przełyka ślinę.Brązowe oczy spoczęłyna Latimerze.- Cieszę się, \e przyprowadziłeś swego przyjaciela, Petersen.Wten sposób oszczędziłeś nam obu czasu, jaki poświęciłbym, abyś podałmi jego imię.Proszę, proszę.Monsieur Smith! Monsieur Smith, któryjest tak świetnie poinformowany i próbował zachować swą cenną ano-nimowość.No i nie wyszło.Teraz to ja rozdaję karty.Petersen, Peter-sen.Zawsze przesadzałeś.Wiedziałem o tym ju\ wtedy, gdy postano-wiłeś przemycić narkotyki w trumnie.Pamiętasz tamte czasy? Ju\ wtedy 273 powiedziałem ci, \e braków intelektu nie sposób zrekompensowaćnadmierną pomysłowością.Czy naprawdę sądziłeś, \e zdołasz mnieprzechytrzyć? - oprawca przerwał na chwilę i dodał prześmiewczymtonem - Głupi Dimitrios! Taki z niego prostak.Z pewnością pomyśli,\e wrócę po więcej, tak jak ten idiota Visser.Na pewno nie domyśli się,\e próbuję wyprowadzić go w pole.Aby upewnić się, \e mnie nieprzejrzy między wierszami zasugeruję, \e w przyszłości znów się spo-tkamy.A głupi Dimitrios na pewno uwierzy.Głupi Dimitrios nie myślilogicznie.Nawet jeśli odkryje, \e w miesiąc po wyjściu z więzieniasprzedałem nieatrakcyjną posiadłość mę\czyznie nazwiskiem Caill�, tona pewno nie domyśli się, \e Caill� i ja to ta sama osoba.Czy nie wie-działeś, \e zanim kupiłem Impasse, wszystkie trzy budynki stały pusteprzez przeszło dziesięć lat? Jesteś głupszy, ni\ myślałem.Dimitrios zamilkł.Latimer wiedział, \e zaraz zastrzeli pana Petersai zdawał sobie sprawę, \e nie mo\e mu pomóc.Bicie serca wydawałosię uniemo\liwiać Latimerowi oddech.- Rzuć pieniądze na ziemię, Petersen!Plik banknotów upadł na dywan i rozło\ył się niczym wachlarz.Dimitrios podniósł rewolwer.Pan Peters oprzytomniał i krzyknął:- Nie! Nie mo\esz.Dimitrios nacisnął spust.Oddał dwa strzały, a Latimer usłyszał, \ejedna z kul utknęła w ciele Petersa.Pan Peters wydał z siebie stłumionyokrzyk i upadł na kolana.Z jego szyi sączyła się krew.Dimitrios spoj-rzał na Latimera.- Teraz twoja kolej.Usłyszawszy te słowa Latimer odskoczył.Nie wiedział, \e jestzdolny do takiego zachowania, lecz instynkt wziął górę nad logiką izdrowym rozsądkiem.Paradoksalnie, instynkt samozachowawczy po-pchnął go w kierunku Dimitriosa, który przygotowywał się do strzału.Niewielki skok uratował mu \ycie.Ruszywszy na przód zaczepił o je-den z dywanów i upadł na ziemię.Kula rewolweru powędrowała kilkacentymetrów nad jego głową i utknęła w ścianie. 274 Oszołomiony wystrzałem odzyskał równowagę i ruszył na Dimi-triosa.Z wyciągniętymi rękami dopadł mordercę i obaj runęli na podło-gę.Dimitrios podniósł kolano, wymierzył cios w brzuch przeciwnika iwyrwał się z jego uścisku.Podczas kilkusekundowych zmagań upuściłpistolet i pośpiesznie ruszył w kierunku broni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]