[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Albo sprawić, żeby zabił ciebie.I potem za to zapłacił.Oparła się i popatrzyła na książki i teksty, które ją otaczały.Ktoś musi umrzeć.Była tego pewna.301Odkąd zacząłem interesować się tą historią, mam koszmary.Przychodzą nieproszone i sprawiają, że wiercę się w łóżku, pocę sięwe śnie.Obudziłem się kiedyś pózno w nocy, pokuśtykałem do łazienki,żeby napić się wody, i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze.Wymkną-łem się z pokoju i zajrzałem do dzieci, żeby się upewnić, że ich sen niejest tak niespokojny jak mój.Kiedy wróciłem, żona wymamrotała:- Wszystko w porządku? - Ale znów zasnęła, zanim zdołałem odpo-wiedzieć.Przytknąłem głowę do poduszki i próbowałem przebić sięwzrokiem przez ciemność.Następnego dnia zadzwoniłem do niej.- Chyba powinienem porozmawiać z którymś z głównych aktorówtego dramaciku - powiedziałem szorstko.- Za długo to odkładałem.- Tak.Spodziewałam się, że w końcu pan tego zażąda.Tylko nie je-stem pewna, kto zechce z panem rozmawiać.- Chcą, żeby opowiedzieć ich historię, ale nie chcą ze mną rozma-wiać? - zapytałem z niedowierzaniem.Kiedy zaczęła mówić, wyczułem lekkie podniecenie w jej głosie; ja-kieś wydarzenia w tej historii stawały się bardziej istotne.Byłem corazbliżej.- Boję się - powiedziała.- Czego się boisz?- Stawka jest tak wysoka.%7łycie przeciwko śmierci.Szanse przeciw-ko rozpaczy.- Sam ich znajdę - odparłem niespodziewanie.- Nie muszę bawić sięz tobą w kotka i myszkę.Mogę przejrzeć listy wydziałów.Przeszukaćprawnicze bazy danych.Wejść na internetowe strony studenckie.Stronygejów i kobiet.Pokoje czatowe dla psychopatów.Nie wiem, co jeszcze.Gdzieś trafię na informacje, które pozwolą mi poznać prawdziwe nazwi-ska, prawdziwe miejsca i prawdę na temat tego, co mi powiedziałaś.- Myśli pan, że nie powiedziałam prawdy?- Tak myślę.Ale wiem już wystarczająco wiele, żeby pójść tym tro-pem na własną rękę.- Może pan, ale wtedy przestanę odbierać pańskie telefony.I byćmoże nigdy pan się nie dowie, co naprawdę się stało.Pozna pan trochęfaktów, złoży parę szczegółów, żeby mieć kanwę opowieści.Ale nie bę-dzie pan wiedział, co dzieje się pod spodem.Zaryzykuje pan?- Nie - zaprzeczyłem.- Nie będę ryzykował.- Tak myślałam.- Zagram według pani reguł.Ale to już koniec.Dotarłem do kresuwytrzymałości.302- Tak, wyczuwam to w pańskim głosie.- Jednak to, co mówiłem, niewywarło chyba na niej większego wrażenia.Po tych słowach odłożyłasłuchawkę.36.UkładankaAshley nadal była zła i nadąsana, że nie pozwolono jej wziąć udziałuw podejmowaniu najważniejszych decyzji.Catherine też nie była zado-wolona: dlaczego Hope, Scott i Sally tak bezzasadnie wykluczyli Ashley zcałej sprawy.Całe godziny spędzała przy telefonie, wybierała numery,rozmawiała po cichu.W końcu powiedziała do Ashley:- Jest coś, co musimy zrobić razem.Ashley stała w kuchni z kubkiem kawy.Gapiła się w kąt, gdzie stała- teraz pusta - miska Bezimiennego.Nikt nie miał sumienia, żeby jąusunąć.Czuła się, jakby ją skrępowano i przywiązano do masztu.Wokółniej działy się rzeczy, które osobiście jej dotyczyły, a ona nie miała oniczym pojęcia.- Co takiego?- Hm - powiedziała łagodnie Catherine.- Nie bardzo podoba mi siępozycja autsajdera.- Mnie też nie.- Myślę, że powinnyśmy coś zrobić.- Dokąd idziemy?- Na spotkanie z pewnym mężczyzną - odparła bezceremonialnieCatherine.- Zdaje mi się, że to nad wyraz podejrzany typ.Ashley musiała wyglądać na lekko zaskoczoną, bo Catherine mimowoli się uśmiechnęła.- Właśnie taki jest nam potrzebny.Ktoś odpychający.- Odwróciłasię i wyprzedzając Ashley, poszła do samochodu.- Nie powiemy twoimrodzicom ani Hope o tej wyprawie - zdecydowała, wyjeżdżając na ulicę.Ashley milczała, kiedy Catherine dodawała gazu, co chwila spogląda-jąc w lusterko wsteczne, żeby się upewnić, że nikt za nimi nie jedzie.-Potrzebujemy pomocy od kogoś z innego świata.O innych zaletach.Naszczęście - westchnęła - znajomi mieszkający niedaleko mojego domuznają pewnego człowieka, który spełnia te wymagania.Ashley miała kilka pytań, ale dalej siedziała cicho, wiedząc, że wkrót-ce i tak się dowie.Uniosła brwi, kiedy Catherine skręciła z bocznej uliczki303na główny bulwar, a potem na rampę prowadzącą na międzystanową.Zmierzała w stronę, z której uciekły kilka dni wcześniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]