[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czynnik zbiegu okoliczności nie robi na panu wra\enia, prawda?- Zbiegu okoliczności?- Siedem ró\nych akcji wyborczych, a wypadki przytrafiają się wyłączniewaszym oponentom?- Wypadki? Ktoś łapie gumę i to dowód na spisek? Właściwie to niektórzyz kandydatów związku równie\ byli nękani, choć nie zostało to tak nagło-śnione.Więc nie, zbieg okoliczności nie przemawia do mnie.I \eby wnio-skować z tego i myśleć, \e pani Palmer w jakiś sposób.- przerwał kręcącgłową.- Przykro mi, ale to jest po prostu niedorzeczne.- Prawdę mówiąc, byłoby to niedorzeczne, gdyby nie jeden fakt. - A jaki\ to?- Andrea Parisi.Piersall opuścił swe lodowato błękitne oczy.- Co z Andreą?- Z tego co rozumiem, była ona waszym reprezentantem wobec sędziego.- Jednym z wielu, jeśli o to chodzi, i rzadziej odkąd zaczęła zajmować sięsprawą Donolana w TV.Połowa naszych pracowników poświęca regularniepołowę czasu sprawom związku.Ale, owszem, miała dobry kontakt z sędziąPalmerem.On szanował ją, a ona jego - pochylając głowę na bok, mówiłdalej.- Ale obawiam się, \e nadal nie rozumiem tego toku rozumowania.- Staci Rosalier, druga ofiara, miała w portfelu wizytówkę Parisi - młodyinspektor zdawał się niezdolny do rozmowy bez ujawniania ka\dego skrawkainformacji, jakie odkryli w czasie dochodzenia.- Jest zatem jedyną osobą,która łączy obie ofiary.A połączeniem z Palmerem jest CCPOA.- No to klops - oznajmił Piersall.- Tak - zgodził się Shiu.- Ale teraz, gdy najwyrazniej zniknęła, nie ma.Cierpliwość Juhle a była na wyczerpaniu.Postawił obie stopy na podłodzei podniósł dłoń w stronę partnera z nadzieją na powstrzymanie potoku jegowyznań.Piersall zareagował, jakby ktoś go uderzył.- Jak to najwyrazniej zniknęła? Ona.przepraszam na chwilę - podniósłsłuchawkę.- Carla? Gary Piersall.Chciałbym mówić z Andreą.Rozumiem,jak długo? W porządku, dziękuję.Niech zadzwoni do mnie, gdy tylko siępojawi, dobrze? Dzięki - odło\ył słuchawkę, jego dotąd pewna siebie twarz,nagle zwiotczała.Juhle wstał, nim Shiu wyrządzi jeszcze więcej szkód.Zdołał jeszcze poło-\yć swoją wizytówkę na biurku Piersalla.- Naprawdę nie chcemy zabierać panu czasu.Gdy się do pana odezwie,będziemy wdzięczni, jeśliby do nas zadzwoniła.Najszybciej jak się da.Jakiś czas pózniej i trzy piętra ni\ej, Juhle i Shiu usiedli z Carla Shapiro wsalonie pracowniczym, który był większy ni\ cały wydział zabójstw - sześćstołów otoczonych czterema krzesłami ka\dy, automaty z kawą, herbatą,napojami, słodyczami, przekąskami.Chuda sekretarka Andrei nosiła okulary,miała kręcone włosy, była powa\na i, jak im powiedziała, śmiertelnie bała sięo swą szefową.Zmiertelnie.- Zadzwoniła około kwadrans przed trzecią - mówiła bardzo zdenerwowa-na, podczas gdy zajmowali miejsca przy jednym ze stołów.- Powiedziała, \eczuje się ju\ lepiej, więc przyjedzie i podgoni trochę z pracą, ale najpierwmusiała pojechać do klienta do domu, ale zostanie pewnie, jak ja ju\ pójdę do domu, bez wątpienia do pózna.Miałam nie czekać - zostawiłaby mi papieryna rano na biurku.- Ale tego nie zrobiła? - spytał Shiu.- Nie.Wcale nie przyjechała.A przynajmniej nie wpisała się na dole.Pogodzinach musimy wpisywać się na listę - po czym dodała, zupełnie jakbydopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.- Większość dnia wczoraj te\ opuści-ła.A ona nigdy nie opuszcza dnia pracy.I mam na myśli dosłownie nigdy.- No więc, co wczoraj robiła? - spytał Juhle.- śe nie było jej tu.- Powiedzieli, \e zatrucie pokarmowe.- Kto taki?- Jej lekarz, jak sądzę.Zadzwonił, ale rozmawiał z recepcją, a nie ze mną.- Ale około kwadrans przed trzecią miała się lepiej? - spytał Shiu.- Tak myślę.- Rozmawiała z nią pani osobiście - pytał dalej - i jechała do klienta dodomu? Często to robiła? Spotykała się z klientami w ich domach?- Tak sądzę.Czasami.To zale\y [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl