[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiłem do mojej znajomej.O, tamtej.Oczywiście we wskazanym przeze mnie miejscu nikogo już nie ma.Kobieta kręci głową, zaniepokojona liczbą szaleńców błąkających się poulicach od momentu wprowadzenia na naszym osiedlu polityki równychszans.A pózniej odjeżdża.Wtedy też zauważam Batboya stojącego u mo-jego boku, niezdolnego do wykonania najmniejszego ruchu z powodu za-żenowania.Stoi wyprostowany, ze wzrokiem wbitym w ziemię, w bezpiecznej od-ległości ode mnie.Jego język ciała mówi wszystko: Ja tylko czekam, żebyprzejść na drugą stronę ulicy.Ten wrzeszczący grubas? Nigdy wcześniej gonie wi-W końcu wszystkie dzieciaki uważają, że mają najbardziej obciachowe-go tatę na świecie.Ale tylko Batboy ma co do tego absolutną pewność.Po jakimś czasie podnosi wzrok i mówi, co o mnie myśli.RLT- Och, tato - w jego ustach słowo rozciąga się do ta-toooooooooo".Po-brzmiewają w nim żałość i smutek, jakich można się spodziewać co najwy-żej na afrykańskim pogrzebie.Powodem, dla którego idziemy na plażę, jest pokaz aborygeńskich arty-stów.I zgadnijcie, co się stało? W połowie przedstawienia zapraszająochotników spośród publiczności do wzięcia udziału w występie.Jak zaw-sze skory do zabawy, dzwigam się ze swojego miejsca.Jednocześnie za-uważam wyraz twarzy Batboya.Jest wstrząśnięty.Nie może uwierzyć wła-snym oczom.Dwa razy w ciągu jednego dnia.Tym razem prawie płacze. Och, tatoooooooooo".Jak to zwykle bywa, aborygeńskim tancerzom udaje się zwerbować tyl-ko dwóch ochotników.Jesteśmy więc ja i trzyletni chłopiec.Uczą nas tańca emu, który polega na paradowaniu po plaży, potrząsaniupupami i dziobaniu piasku od czasu do czasu.Kiedy już jesteśmy syci, mu-simy także odegrać ten charakterystyczny ruch ziarna przesuwającego się wdół długiego przełyku emu.Muszę przyznać, że dałem z siebie wszystko,by w tej roli zabłysnąć.Podobnie zresztą jak rzeczony trzylatek.Zanim udaje mi się zakończyć występ, Batboy zakrywa rękami oczy.Jokasta tłumaczy mu:- Nie przejmuj się.Nikt nie wie, że to twój tata.Będziemy udawać, żeusiadł koło nas zupełnie przypadkiem.Oboje są odwróceni w drugą stronę i udają, że mnie nie widzą.Nagledoznaję olśnienia, że jest w ich reakcji coś, co mi się podoba.I nawetwiem, co: czuję się tak cudownie ekscentrycznie.Oto ja: siwiejący facet zhipoteką na karku, a jednak w oczach własnego syna pozostający naj-bardziej niezwykłym dziwakiem, jakiego nosi ta ziemia.To właśnie jest ta wspaniała równość: dla każdego z naszych dzieci je-steśmy właśnie tym.Pępkiem świata.Najwyższą instancją.Każdy z nas za-sługuje na miano Najbardziej Obciachowego Rodzica Zwiata.Nawyk podśpiewywania sobie podczas przechodzenia przez szkolnąbramę.Stary, rzężący podczas jazdy samochód.Tendencja do wkładaniapozaciąganych, samodzielnie uszytych spodni na koncert z okazji zakoń-czenia roku szkolnego.Nie jest to nic szczególnego.Z punktu widzenia na-RLTszych zażenowanych dzieci są to jednak zachowania dość obciachowe, byzamienić każdego z nas w Che Guevarę przedmieść.Wracamy do domu.Jest niedzielny wieczór.Praca domowa domaga sięodrobienia.A jednak Batboy zdaje się o niej nie pamiętać.- Idz odrobić pracę domową albo.- Albo co? - pyta Batboy.I nagle wpadam na genialny pomysł.- Taniec emu.Mam wrażenie, że twoi koledzy bardzo chętnie go zoba-czą.Zwłaszcza ten numer z połykaniem ziarna.Uśmiecha się, świadomy tego, że żartuję, a potem ponownie na mniespogląda.Myśli , że żartuję.Ale, być może, zdecyduje się jednak odrobićpracę domową.Gdy się ma za ojca niekwestionowanie naj bardzi ej ob-ciachowego faceta na świecie, ostrożności nigdy za wiele.Prawo urlopoweKażdego lata, niezależnie od tego, czy wyruszasz w głąb lądu, czy nawybrzeże, pewne rzeczy pozostają niezmienne.Oto zaledwie kilka z dzi-wacznych praw urlopowego życia.1)Hotelowa restauracja połączona z kręgielnią zawsze serwuje chińsz-czyznę.Na czym to właściwie polega? Jaki jest związek pomiędzy tocze-niem kul a południowochińską kuchnią? Dlaczego nie jest to knajpa z ro-dzaju tych, gdzie można samodzielnie przyrządzić stek? I w którym mo-mencie władze Australii podpisały cyrograf skazujący wszystkich gości ho-telowych na jednolitą dietę złożoną z wieprzowiny w sosie słodko--kwaśnym?RLT2)Kierownik basenu jest zawsze totalnym skurczybykiem.Dajcie face-towi megafon, gwizdek, skażcie go na długotrwale przebywanie w towa-rzystwie setek małych dzieci i.sami wpadnijcie na to, jaki będzie efekt.Chociaż trzeba przyznać, że stopień przejrzystości wody w ogromnymstopniu zależy od faszystowskich inklinacji kierownika basenu.3)Właściciel lokalnego sklepu mięsnego jest zawsze zabawny i przyja-cielski, niezależnie od tego, czy w małym, czy w dużym mieście, w głębilądu czy na wybrzeżu.Kto zna powód, dla którego tak się dzieje? Czy cho-dzi o hormony zawarte w wołowinie? Czy raczej o to, że tylko właścicieldysponuje wiedzą na temat ilości polepszaczy dodanych do jego kiełbas?4) Nie istnieje ani jedno miasto w Australii, które nie szczyciłoby sięzdobyciem tytułu zwycięzcy corocznego konkursu na najbardziej zadbanemiasto w kraju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]