[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sheila wydedukowała, że pewnie spotyka się z tą Rosemary Ryan.Opotwierdzenie zwróciła się do Carmel.Rozmowa z Carmel była łatwa,ponieważ ona nie interesowała się innymi chłopcami, wciąż zajętaSeanem.Inni byli dla niej jedynie statystami.- Rosemary i Jack? Nie wydaje mi się - powiedziała Carmel po dłuższymzastanowieniu.- Nie, nigdy ich razem nie widziałam.Widziałam go paręrazy rano w Aneksie, ale rozmawiał tylko z Benny Hogan.- Jeśli tak, to w porządku - powiedziała Sheila z westchnieniem ulgi.Benny i Patsy znów były w jak najlepszych stosunkach.Wymagało toprezentu w postaci pończoch, puszki talku kosmetycznego i wyjaśnienia,że Benny była na skraju wyczerpania nerwowego z tremy przed balem.Kiedy Patsy została obłaskawiona, znów stała się dla Benny wsparciem iopoką.- A czego tu się było bać? Czy nie jesteś duża, ładna i od-karmiona?Widać od razu, że w domu o ciebie dbają.Tego właśnie najbardziej obawiała się Benny.Ale jak mogławytłumaczyć to małej, zabiedzonej Patsy, wychowanej w sierocińcu,gdzie dzieciaki były permanentnie niedożywione?- Jak tam twój narzeczony? - spytała, zmieniając temat.- Nie gada za dużo - poskarżyła się Patsy.- Ale jak już coś mówi.to miło?- Za mężczynami nie trafisz - poważnie powiedziała Patsy.- Powinnaśmieć za plecami anioła stróża, który by ci mówił na ucho, że to znaczy to,a tamto znaczy tamto.Benny zgodziła się z nią w pełni.Kiedy Jack Foley powiedział na balu, żemu uciekła, czy to znaczyło, że było mu bez niej smutno? I czy tęsknił zanią cały czas, czy tylko przez chwilę? W domu Jacka Aengus spytałBenny, czy jest jedną z tych dziewczyn, które ciągle wydzwaniają do jegobrata.Postanowiła, że nigdy się nie będzie do nich zaliczać.I bez tego wszystko się świetnie układało.A może nie? Patsy miała świętąrację.Nigdy nie wiadomo, co mężczyzni naprawdę myślą.Nan mówiławprawdzie, że nigdy nic nie myślą, ale ta perspektywa była zbytprzygnębiająca, by Benny chciała ją rozważać.Pani Healy była niezadowolona, że Sean Walsh nie wyraził jej pełnegopoparcia.Wiedziała, że nie lubi on Fonsie-go i Clodagh i nie podoba musię ich styl życia.Ale Sean Walsh nie bywał w jej hotelu.Prawdopodobnie wynikało to ze skromności.Nie pchał się na afisz, nieudawał, że jest równy Hoganowi, podczas gdy był tylko najemnympracownikiem.Aadnie z jego strony, że okazuje aż taki szacunek, aleczasem trochę przesadzał.Czyścił mosiężne gałki i wegetował w pokoikunad sklepem.Wydawało się, że chce zyskać na czasie, ale ta gra nazwłokę mogła się obrócić przeciwko niemu.- Powinien pan zabrać ze sobą Seana Walsha na drinka - namawiałaEddiego Hogana.Uczciwa twarz Eddiego powiedziała jej to, co już sama wydedukowała.- Zapraszałem go wiele razy, ale nigdy nie chciał ze mną przyjść.Pewniejest abstynentem.Błogosławiony dzień, kiedy ten chłopak pojawił się wKnockglen.�mily Mahoń podziwiała, jak wspaniale Nan umie zadbać o swojągarderobę.Każda rzecz wisiała na swoim miejscu, a płaszcze i żakietycórki wyglądały, jakby dopiero co przyniesiono je z pralni.Buty, starannie wypchane gazetami, stały rządkiem pod oknem.Paski itorebki były wypolerowane tak, że aż lśniły.Na umywalce w pokoju Nanleżały małe mydełka, które matka przynosiła jej z hotelu.Jej podstawowąlekturą był podręcznik nakładania makijażu.Nan nie miała zaufania doporad zamieszczanych w dziennikach i tygodnikach.Jeśli się już doczegoś zabierała, to porządnie.Emily uśmiechnęła się na widok podręczników dobrego wychowania,które stały tuż obok skryptów uniwersyteckich.Nan powiedziała kiedyśmatce, że można rozmawiać jak równy z równym z każdym człowiekiem,jeśli tylko wiadomo, jak się do tego zabrać.Wszystko było kwestią edu-kacji.Książka o dobrych manierach była otwarta na rozdziale0 tym, jak dokonywać prezentacji. Markizowie, hrabiowie, książęta i baronowie wraz z małżonkamipowinni być przedstawiani jako lord i lady X.Do innych arystokratównależy zwracać się per �pan�".Pomyśleć tylko, że Nan obracała się wświecie, w którym przydatne jej były takie informacje.A właściwiedlaczego nie? Na balu wyglądała jak księżniczka.Podziwiali ją wszyscy,nie tylko studenci.Oby zdarzyło się tak, że skończy jako żona kogośbogatego i będzie witać gości na schodach wielkiego domu, w perłach naszyi, otoczona rasowymi psami1 służbą.Emily Mahoń zawsze marzyła o takim losie dla córki.Jedynymproblemem były tu role, jakie ona sama czy ojciec Nan mieliby grać wtakiej sytuacji.Z pewnością epizodyczne.Jeśli Nan się powiedzie, nigdy w życiu nie wróci do Mapie Gardens.Posemary Ryan malowała się zbyt ostro jak na dzień.Benny od razuzauważyła pręgę ciemniejszego pudru, oddzielającą zarys twarzy od szyi.Rosemary była też mądrzejsza, niż się wydawało.W otoczeniu ludzilubiła udawać słodką idiotkę, ale na zajęciach okazywało się, że jest ostrajak brzytwa.- Co zrobisz potem? - spytała.- Idę do Aneksu - powiedziała Benny, która była tam umówiona zJackiem.Miała nadzieję, że Rosemary ma inne plany.- Mam się spotkaćz całą bandą - dodała szybko, żeby zniechęcić koleżankę.- Nie, miałam na myśli to wszystko - Rosemary wskazała gestem całyteren uniwersytetu.- Chciałabym zdobyć dyplom i zostać bibliotekarką.A ty?- Chciałabym być stewardessą.- Do tego nie potrzebujesz dyplomu.- Nie, ale to pomaga - Rosemary zastanowiła się.- To najlepszy sposób,żeby złapać męża.Benny nie zrozumiała dokładnie tego powiązania, ale nie chciała sięzbytnio dopytywać.Dziwnym zbiegiem okoliczności Carmelpoprzedniego dnia spytała Nan, czy nie chciałaby pracować w AerLingus.Powiedziała, że Nan ma aparycję i styl, a to świetna okazja, żebypoznać wielu interesujących mężczyzn.-Wyłącznie biznesmenów - odpowiedziała Nan, jakby to wyjaśniałosprawę.Carmel zmrużyła oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]