[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzecze mieszczanin, tych pustek pan: Ej, Mości Panie, każWść konie wygnać na ulicę, a to jeszcze przedrwiwa z Wści".On rzecze: Wyganiaj!" -1Sklepik - piwnica sklepiona.2Szeląg ryjski - ryski - l grosz. Nie wyganiaj!" (A działo się to w izbie między końmi).Porwie się ówgospodarz mieszczanin odwięzować konie, a mój go czeladnik obuchemw piersi, padł; do szabel.Jak się stał tumult - miałem wołoszynakasztanowatego, haniebnie bystrego - zamieszawszy się, uskoczył się zprzycięcia jeden Litwin między konie, jak go wytnie mój kasztanowatynogami, padł i ten - to już dwaj leżą.Wytoczyła się ta sprawa perappellationem między pokrzywy już z izby; tamże dopiero po sobie;mój wyrostek pilnował mi tylu, dwóch zaś czeladzi tuż podle mnie.Jakoś tam wyrostka ode mnie odsączyli, urwał mię jeden z tyłu, aleprzecie nie bardzo i zaraz na stronę odskoczył.W tym zaraz razie panpowalił się w pokrzywach; skoczyli zaraz przed niego czeladz zszablami, że mu się nic nie dostało i wstał.Sunie na mnie prosto, tnie zmocy; wytrzymałem, a potem odłożywszy wytnę go przez puls, nic to;dalej po sobie; mój też czeladnik jego pachołka w łeb ciął, padł.JMśćznowu natrze z owym razem; znowu go przez palce, upuścił szablę, wnogi; mój wyrostek po nim; powalił się znowu w owych chwastach;ciął go kilka razy, ażem zawołał: Stój!" Ostatek też w dróżkę, a ja doizby, do swoich koni.�w, obuchem uderzony, już był wylazł i uciekł, aten, od konia uderzony, leży we mdłości; rozumiałem, że już nieżywy,kazałem go za nogi wywlec, aż ów stęknął.Dopiero rzeką: %7łyje,żyje, trzezwić go!" Obaczył się, wstał i poszedł, a owych też tam po.pokrzywach pozbierano i poprowadzono, łajać, grożąc.Myślę: Co tuczynić? Zamknąć się, nie ma czym".Aż z godzina w noc idzie kupaludzi z 50 albo z 60.Zawoła mój czeladnik: Nie przystępuj, bostrzelę; czego potrzebujesz?" Stanęli, potem rzeką: A o coście, tacysynowie, pokaleczyli ludzi?" Odpowiedziałem ja: Kto guza szuka,snadno znajdzie; nie my to kaleczyli, ale niewinność naszazwojowała ich".Rzecze znowu: Noga was tu nie ujdzie, hultaje!"Odpowiem: Porachuj się, kto ma być hultajem nazwany, czy ten, ktokogo po nocy nachodzi, czy ten, kto sobie spokojnie siedzi, nikomu niedając okazyej".Rzecze: O! jakożkolwiek, po staremu wy tu musiciekrew rozlać, jakoście braci naszych rozlali".Odpowiem ja: Jeżeliś pomoje głowę przyszedł podobnoś i swoje przyniósł; jeżeli moja polezę itwojej się zapewne dostanie; a odstąpcie się dalej, bo będziemy cynglówruszać".Dopiero jeden uważny jakiś rzecze: Dajcie pokój; a mniejednemu wolno tam przystąpić?" Powiem: Wolno".Przyszedł tedy ipyta: Ktoś ty jest i po coś tu przyjechał do Wilna?" Mnie nie godziłosię powiedzieć, żem przyjechał za asygnacyą; nie godziło siępowiedzieć, ktom jest, żeby ujść kłopotu, in quantum, by tam który znich umarł; ale wiedziałem, że Dąbrowski, pułkownik z wojskalitewskiego, miał kilku siostrzeńców rodzonych w Podlaszu,którzy pod różnymi chorągwiami w wojsku naszym służyli ipowiedziałem, żem jest %7łebrowski, przyjechałem tu do wuja megopana Dąbrowskiego, stanąłem w pustkach, nie mogąc in-szej znalezćgospody, a po staremu i tu od napaści wybiegać się nie mogę.Rzeczemi: A wszak czeladz twoi powiedali, kiedy ich pytano, że się Paskiemzowiesz?" Odpowiem: Tak jest, bom jest duorum cognominum: Pasek%7łebrowski".Pyta: A nasz pan kanclerz coć jest?" Powiedziałem, że herbowny tylko, ale nie krewny, bo on jest Pasek Gosławski, a ja Pasek%7łebrowski".W takiej okazyej już się i swego tytułu, i krewnościmusiało zapierać.Rzecze dopiero: A nie tyś bywał u pana pułkownikaw Warszawie?" - Nie ja, ale rodzony mój; bom ja w Warszawie niebył na sejmie".Potem mówi: To cię tedy znajdziemy zawsze, kiedytego potrzeba będzie".Odpowiedziałem: że się i ja sprawię nakożdym miejscu, ale i mnie kożdy musi, kto mię rozbójniczymsposobem nachodzi; bom ja nikomu nic nie winien, anim okazyej dał;spokojnie w tych pustkach stoję, nikomu za szeląg szkody nieuczyniwszy; jutro to pokaże, kto będzie penowany1.Rzecze: Wątpię,żebyś jutra dostawał, bo ten jeden nie wiem, czy żyje do tego czasu".Powiedziałem: Gdyby byli i wszyscy na miejscu padli, to bym się tegonie lękał, bo mam prawo po sobie, że jest licita defen-1Penowany - karany.sio, że invasor a se ipso occiditur".Rzecze: Dobranoc".- Dobranoc".Iposzli.Mówiłem ci prawda, że się nie boję, alem przecie inaczej myślał:strzeż Boże któremu umrzeć! Luboby mię uwolniono, ale samozatrudnienie prawując się, inkwizycye1 wywodząc, koszt łożąc etc.Myślę, jakoby z tamtego miejsca umknąć, bo mię już nauczyłypraeiudicata, że lepiej z łasa, niżeli z tarasa.Przychodzi mi na pamięć iowo moje kozieradzkie praeiudicatum, żem żałował, com nie uchodził,mając czas, ufając w niewinności; co lubo się honorifice skończyło, alemieszek na to bardzo stękał.Ja też z Panem Bogiem począłem sięukładać2, a bardzo cicho.Kiedyśmy już byli gotowi, pobraliśmy konie wręce i takeśmy je piechotą za sobą prowadzili owymi srogimipokrzywami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]