X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież sir Huntermógł zjawić się lada chwila.- Dziękuję bardzo, ale wolałabym zostać.Czasu niewiele, a do nauczenia się mam jeszczemnóstwo.- Jak pani sobie życzy, panno Adair.Możeprzyniosę pani coś małego, słodką bułkę albo.- Naprawdę dziękuję.Jadłam bardzo obfiteśniadanie.Lady Carlyle wyszła, a Kat wróciła do czyta�nia.Po pewnym czasie uniosła głowę i rozejrzałasię wokół z ciekawością.W tym wielkim gabine�cie na pewno załatwiano też sprawy urzędowe,było to jednak miejsce przeznaczone przedewszystkim do pracy naukowej.Sanktuarium wie�dzy.Na środku stało biurko gigantycznych roz�miarów, a dokoła, pod ścianami, szafy biblio�teczne wypełnione szczelnie książkami i kilkaszklanych gablot z eksponatami.Kat wstała i podeszła do jednej z gablot.Przyjrzała się jej zawartości, czując na plecachnieprzyjemny dreszcz.W gablocie bowiem leża�ły ręce mumii, dokładniej, ułamane na wysokościnadgarstka dłonie.96 - Ojej.Cofnęła się i spojrzała tęsknie na drzwi, prag�nąc, aby ktoś natychmiast w nich się pojawił.Chwila słabości trwała jednak krótko, ciekawośćprzeważyła i Kat podjęła zwiedzanie gabinetu.W kolejnej gablocie dostrzegła coś o wiele bar�dziej interesującego: ozdoby ze szczerego złota,pochodzące sprzed wielu tysięcy lat.Prawienietknięte przez czas, dziś również mogłybyupiększyć rękę lub szyję bogatej angielskiejdamy.Na kilku ozdobach Kat zauważyła znaki, któ�rych zdołała się już wyuczyć.Przyjrzała im sięi bardzo dumna z siebie, przeczytała na głos:- Zawsze chroniony przez boga Horusa.Kiedy skończyła kontemplowanie zawartościgablot, wzrok jej przemknął jeszcze raz po ścia�nach ogromnego pokoju.Były tu trzy pary drzwi,pierwsze wiodące na korytarz, pozostałe zapew�ne do innych gabinetów.Zawahała się.Przecieżjestem tu jedynie gościem, pomyślała.Nie tylko.Jest także kimś, kto razem z grupąegiptologów, powiększoną o grono entuzjastów,odbędzie długą podróż do Egiptu i będzie tampracować.Dlatego zdecydowanym krokiem po�deszła do drugich drzwi, otworzyła je i wkroczy�ła do środka.Tutaj także stało biurko, a szafz książkami i gablot z eksponatami było chybajeszcze więcej.Na ścianach wisiały oprawionew ramy mapy.Na biurku umieszczono wypchanego krokodyla97 z otwartą paszczą, obok krokodyla eleganckieprzybory do pisania.Bystre oko Kat zauważyłoinicjały.HSM.Czyżby był to gabinet sir Huntera?Możliwe.Na ścianie wisiało kilka sztuk białejbroni, przy niektórych znajdowały się tabliczkiinformujące, w jaki sposób i kiedy otrzymanodaną broń, na przykład, że jest to dar od takiegoa takiego władcy.Na biurku leżało jeszcze cośdługiego, z rzezbioną kolbą.Pistolet! Kat prze�stała żywić wątpliwości, do kogo należy gabinet:to sanktuarium sir Huntera.~ Bardzo tu przyjemnie, naprawdę.- mruk�nęła z przekąsem Kat i wróciła do pierwszegogabinetu.Nie zastała w nim nikogo, bez wahaniawięc otworzyła następne drzwi.Weszła do środ�ka, i założywszy ręce za plecy, zaczęła przemie�rzać kolejny przybytek, który na pewno byłgabinetem Camille.Zdumiewające, że ta kobietapo ślubie z hrabią nie zrezygnowała z pracyw muzeum.Biurko było zasłane papierami, niezawsze równo ułożonymi, stało na nim równieżkilka pięknych, starych przedmiotów - złoty,pokryty emalią skarabeusz i małe figurki, praw�dopodobnie przedstawiające jakieś bóstwa.Nagle do uszu Kat dobiegł spoza drzwi wiodą�cych do głównego gabinetu jakiś dzwięk.Napewno wróciła hrabina Carlyle albo Hunter,pomyślała w panice Kat.Zastanę przyłapana namyszkowaniu po pokojach, do których nikt mnienie zapraszał.98 Niemniej jednak należy tam się pojawić.Go�towa już była ruszyć ku drzwiom, gdy nagleusłyszała czyjś szept:- Nikogo tu nie ma.Potem drugi głos, też ściszony, zadał pytanie:- Widzisz to?- Nie.Trzeba wejść do środka i poszukać.- Nie, to zbyt ryzykowne.Za dużo ludzi dziśtu się kręci.Powinniśmy jak najszybciej stądodejść.Teraz szept stał się prawie niesłyszalny, Katnie rozumiała poszczególnych słów, do jej uszudotarły tylko ostatnie:-.gorzko za to zapłacimy.Jeśli prawdawyjdzie na jaw.Wtedy już chyba lepszaśmierć.- Potem coś zupełnie niezrozumiałegoi: -.Tamten dzień poszedł na marne!- Głupcze! - Znów tylko szmer głosów i: -.Nie szkodzi, jeszcze trafi się okazja.Długapodróż, ciemna noc na pustyni.- I ponowniecoś zupełnie niezrozumiałego, a potem: - Od�powiedz jest tylko jedna.Zmierć!Z ust Kat wydobył się cichy okrzyk, lecznatychmiast zasłoniła je ręką.Przecież była tusama, a ci ludzie, kimkolwiek byli.- Ciii.Chyba ktoś idzie.Ktoś idzie? Nareszcie! Kat, czując w sobienagły przypływ odwagi, biegiem wypadła z gabi�netu Camille [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl