X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozwolił Step-perowi iść po prostu za siwkiem Ihvona.Nie pokonali więcej jak milę, gdy Perrinowi wpadły do ucha dalekie dzwiękimuzyki, jakieś wesołe melodie wygrywane na skrzypcach i fletach.Z początkuwydawało mu się, że to pewnie sen, ale po chwili usłyszeli to chyba również po-zostali, bo wymienili pełne niedowierzania spojrzenia, a potem uśmiechy ulgi.Muzyka oznaczała ludzi, i to szczęśliwych ludzi; sądząc po naturze tych dzwię-ków, ktoś świętował.Fakt, że ktoś miał powód do świętowania, wystarczył, by doich nóg jakimś cudem powróciło życie. WZR�D TUATHA AN�WW oddali pojawiło się skupisko wozów, małych domków na kołach, wyso-kich drewnianych skrzyń pomalowanych i polakierowanych na dzikie odcienieczerwieni, błękitu, zieleni i żółci; razem tworzyły duży, nieregularny krąg wokółgrupy dębów o grubych konarach.To stamtąd dochodziła ta muzyka.Perrin jużwcześniej słyszał, że w Dwu Rzekach są Druciarze, Lud Wędrowców, ale dotych-czas ich nie napotkał.Spętane nieopodal konie skubały wysoką trawę. Ja będę spał gdzie indziej  oświadczył kategorycznie Gaul, kiedy zauwa-żył, że Perrin zamierza jechać w stronę wozów, po czym oddalił się bez słowa,sadząc długie susy.Bain i Chiad zagadały do Faile głosami przyciszonymi, aczkolwiek pełnymiprzejęcia.Usłyszał dość, by wiedzieć, iż usiłują ją przekonać do spędzenia nocyw jakichś przytulnych zaroślach, nie zaś z  Zatraconymi.Wyraznie zgorszył jepomysł rozmawiania z Druciarzami, bardziej jeszcze niż propozycja jedzenia czyspania w ich towarzystwie.Faile odmówiła równie cicho i stanowczo, zaciska-jąc dłoń na jego nodze.Obie Panny spojrzały na siebie niespokojnie, krzywiącsię, niebieskie oczy porozumiały się z szarymi, ale nim znalezli się znacznie bli-żej wozów Ludu Wędrowców, truchtały już po śladach Gaula.Wyraznie jednakodzyskały humor.Perrin usłyszał, jak Chiad proponowała, że zmuszą Gaula dowzięcia udziału w jakiejś grze, której nazwa brzmiała  Pocałunek Panny.Kiedyodbiegły poza zasięg głosu, śmiały się obie.Mężczyzni i kobiety z obozu krzątali się przy najrozmaitszych zajęciach, szy-li, naprawiali uprząż, gotowali, prali, myli dzieci, podważali wozy, żeby wymie-nić koło.Dzieci goniły się w zabawie albo tańczyły w takt melodii wygrywa-nych przez kilkunastu grajków na skrzypcach albo fletach.Wszyscy Druciarze,od najstarszego do najmłodszego, nosili ubrania jeszcze barwniejsze niż ich wo-zy, w przyprawiających o ból oczu kombinacjach, które chyba dobierali na ślepo.Nikt przy zdrowych zmysłach, zwłaszcza kobiety, nie mógłby nosić niczego w ta-kich kolorach.Kiedy ich grupa  bractwo oberwańców  zbliżyła się do wozów, zapadłacisza, ludzie zamierali bez ruchu tam, gdzie się akurat znajdowali, mierząc ichzaniepokojonymi spojrzeniami, kobiety przyciskały niemowlęta do piersi, dzieci161 biegły, by schowane za plecami dorosłych, wyglądać zza ich nóg albo ukryć twa-rze w spódnicach.Jakiś żylasty mężczyzna, siwowłosy i niski, wyszedł naprzódi skłonił się uroczyście, przyciskając obie dłonie do piersi.Był ubrany w jaskra-woniebieski kaftan z wysokim kołnierzem oraz workowate spodnie o zieleni takjadowitej, że wręcz zdawała się płonąć. Witajcie przy naszych ogniskach.Czy znacie pieśń?Przez chwilę Perrin mógł tylko wytrzeszczać oczy ze zdumienia i starać sięnie garbić z bólu w zranionym boku.Znał tego człowieka, był to Mahdi, czyliPoszukujący tej grupy. Co to za traf?  zastanawiał się. Z wszystkich Druciarzy na całym świe-cie, jaki to traf sprawił, że to akurat ci, których znam?Każdy zbieg okoliczności zawsze wywoływał w nim niepokój; gdy Wzór wy-twarzał zbieg okoliczności, Koło jakby wymuszało bieg zdarzeń. Zaczynam już gadać jak cholerne Aes Sedai.Nie miał siły się ukłonić, ale przypomniał sobie rytuał. Twe powitanie pod-nosi mnie na duchu, Raenie, a wasze ogniska ogrzewają me ciało, jednakże pieśninie znam.Faile i Ihvon popatrzyli na niego ze zdziwieniem, nie większym jednak odtego, które malowało się na twarzach ludzi z Dwu Rzek.Sądząc po pomrukach,które doszły go od strony Bana, Tella i pozostałych, wcześniej już dostarczył imjakiegoś innego tematu do rozmów. A więc szukajmy nadal  zaintonował żylasty mężczyzna. Jak było,tak będzie, musimy tylko pamiętać, szukać i znalezć.Krzywiąc się, dokonał przeglądu wpatrzonych weń zakrwawionych twarzy,ale uciekał wzrokiem od broni.Wędrowcy nie chcieli dotykać niczego, co uważaliza broń. Witajcie przy naszych ogniskach.Dostaniecie wrzątek, bandaże i katapla-zmy.Znasz moje imię  dodał, patrząc badawczo na Perrina. No przecież.Twoje oczy.Podczas gdy Raen to mówił, u jego boku pojawiła się jego żona, pulchna ko-bieta, siwowłosa, lecz z policzkami gładkimi, o głowę wyższa od męża.Miaław sobie macierzyńskość, mimo czerwonej bluzki, jaskrawożółtej spódnicy orazszala z zielonymi frędzlami, które kłuły oczy. Perrin Aybara!  zawołała. Wiedziałam, że znam twoją twarz.Czy jestz tobą Elyas?Perrin potrząsnął głową. Dawno go już nie widziałem, Ila. Wiedzie żywot pełen przemocy  rzekł smutno Raen. Podobnie jak ty.%7łycie w przemocy jest skażone, nawet długie. Nie próbuj go sprowadzać na Drogę Liścia, stojąc tak w tym miejscu, Raen upomniała go Ila, bynajmniej nie surowo. On jest ranny.Oni wszyscy są162 poranieni. O czym to ja myślę?  burknął Raen.Podnosząc głos, zawołał:  Chodz-cie tu, ludzie! Chodzcie pomóc, oni są ranni! Chodzcie pomóc!Mężczyzni i kobiety zgromadzili się prędko; mrucząc wyrazy współczucia,pomagali pokaleczonym ludziom zsiadać z koni, prowadzili ich do wozów, w ra-zie konieczności niosąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl