[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cisnęło mi się na usta mnóstwo specjalistycznych pytań, lecz Laura mnie uprzedziła.- Obawiam się, że nic więcej nie potrafię ci wyjaśnić.Być może nasze lekarki będą skłonneudzielić ci informacji, choć wątpię.Z trudem usiadłam na brzegu kanapy.- Rozumiem - powiedziałam.- Po prostu przypadek.Tak.Trudno sobie wyobrazić, żebydoszło do tego w jakikolwiek inny sposób.- Chyba że zechcemy w tym dostrzec palec boży - zastrzegła.- Czy to nie nazbyt bluzniercza interpretacja?- Miałam na myśli Zmierć Pierworodnego - odrzekła w zadumie.Nie znalazłam na to gotowej odpowiedzi.Zadałam więc pytanie:- Czy z całą szczerością możesz powiedzieć, że twoje życie nigdy nie wydaje ci siękoszmarnym snem?- Nigdy! - zaprotestowała stanowczo.- Kiedyś był to rzeczywiście zły sen.Ale już sięskończył.Posłuchaj!Chóralny śpiew wzmocniony akompaniamentem orkiestry płynął teraz znowu z głębipogrążonego w ciemnościach ogrodu.Nie, nie brzmiało to ponuro: być może nawet dzwięczała tamnuta radości.Ale skąd miałyby wiedzieć, biedactwa, że.Zjawiły się moje opiekunki i pomogły mi wstać.Podziękowałam Laurze za cierpliwość iuprzejmość.Ona jednak potrząsnęła głową.- Moja droga, to ja jestem ci winna wdzięczność.W krótkim czasie dowiedziałam się odciebie więcej na temat uwarunkowania kobiet w społeczeństwie mieszanym niż ze wszystkichksiążek, jakie przeczytałam przez całe życie.Mam nadzieję, że lekarki znajdą jakiś sposób, abyś otym zapomniała i mogła czuć się z nami szczęśliwa.Przystanęłam w progu i odwróciłam się z pomocą opiekunek.- Wysuwasz wiele słusznych argumentów, Lauro.Ale mimo to jesteś.jesteś w błędzie.Czy nigdy nie czytałaś o zakochanych? Czy jako dziewczyna nigdy nie wzdychałaś do jakiegośRomea, który powiedziałby: Tam jest wschód, a Laura jest moim słońcem! ?- Chyba nie.Chociaż znam ten dramat.Dość ładna, wyidealizowana opowieść.Ciekawajestem, ilu Juliom złamała serce? Ale odpowiem ci pytaniem, kochanie.Czy widziałaś cyklobrazów Goi zatytułowany Okropności wojny ?Różowy samochód nie zawiózł mnie z powrotem do Domu.Dotarłyśmy do okazałegobudynku, który przypominał szpital, gdzie z dużą troskliwością położono mnie do łóżka wjednoosobowym pokoju.Rano, po obfitym śniadaniu, odwiedziły mnie trzy nowe lekarki.Wizytamiała charakter bardziej towarzyski niż zawodowy i zamieniła się w półgodzinną pogawędkę.Zostały zapewne dokładnie poinformowane o przebiegu mojej rozmowy z Laurą, bo nie wzbraniałysię od odpowiedzi na pytania, z których część wydała im się zabawna.Ja natomiast, wręczprzeciwnie, daleka byłam od rozbawienia, gdyż w ich stwierdzeniach nie doczekałam się żadnychpocieszających nieścisłości - to, co mówiły, wydawało się niepokojąco wykonalne, przyodpowiednim opanowaniu techniki.Pod koniec wizyty ich nastrój uległ zmianie.Jedna z nichoświadczyła zasadniczym tonem:- Zdajesz sobie sprawę z tego, że postawiłaś nas w trudnej sytuacji.Twoje towarzyszki,Matki, nie są oczywiście podatne na ferment reakcjonistyczny, chociaż dość szybko zdołałaśwywołać w nich silne uczucie wstrętu i oburzenia.Osoby mniej odporne mogą ulegać twoimwpływom znacznie łatwiej.Nie chodzi nawet o to, co powiesz.Wystarczy odmienność, któraprzebija z twojej postawy.Nie ma na to rady i, szczerze mówiąc, nie wyobrażamy sobie, jak, będąckobietą wykształconą, mogłabyś przyjąć postawę pogodnej, beztroskiej i pełnej akceptacji, jakiejspodziewamy się od Matek.Twoja frustracja będzie niebawem trudna do zniesienia.Ponadtouwarunkowania, którym podlegałaś w tamtym systemie, uniemożliwiają ci okazanie naszejorganizacji dobrej woli.Doceniłam szczerość tej wypowiedzi: była to obiektywna ocena sytuacji.Co więcej, niemogłam jej kwestionować.Perspektywa spędzenia reszty życia w różowej, wonnej tępocie,urozmaiconej jedynie produkcją czworaczków płci żeńskiej w regularnych odstępach czasu, zpewnością doprowadziłaby mnie w krótkim czasie do szaleństwa.- Czy wobec tego potraficie przywrócić temu cielsku normalny kształt i wielkość? -spytałam.Zaprzeczyła ruchem głowy.- Raczej nie.Nie wiem, czy kiedykolwiek podejmowano takie próby.Ale nawet gdybybyło to możliwe, nie mogłabyś zasiadać w Doktoriacie.Wzrosłoby także zagrożenie twoimreakcjonizmem.To także byłam w stanie zrozumieć.- Wobec tego co dalej? - dopytywałam się.Zawahała się, zanim odpowiedziała cichymgłosem:- Możemy ci jedynie zaproponować hipnozę w celu usunięcia pamięci.Gdy dotarło do mnieznaczenie tych słów, ledwie opanowałam falę histerii.Wytłumaczyłam sobie, że przecieżrozmawiają ze mną w sposób racjonalny.Muszę postarać się o sensowną reakcję.Mimo toupłynęło kilka minut, zanim się na nią zdobyłam.- %7łądacie ode mnie samobójstwa.Cały mój umysł to pamięć: pamięć to ja.Jeżeli ją stracę,to tak, jakbym umarła, jakbyście mnie zabiły, to znaczy, moje ciało.Nie próbowały się spierać.Jedyne, co nadaje wartość memu życiu, to świadomość twojej miłości, drogi, najdroższy,kochany Donaldzie.%7łyjesz teraz tylko w mojej pamięci.Jeżeli ją opuścisz, umrzesz raz jeszcze,tym razem na zawsze.- Nie! - krzyknęłam.- Nie! Nie!Odwiedzały mnie regularnie Służebne, uginając się pod ciężarem posiłków.Zajęta byłamwłasnymi myślami, choć nie było to najlepsze towarzystwo.- Prawdę powiedziawszy - stwierdziłajedna z lekarek - nie widzimy żadnego innego wyjścia.Przez wiele lat po tym wydarzeniunajwiększym zmartwieniem były rosnące statystyki załamań psychicznych.Chociaż kobiety miaływówczas pełne ręce roboty, wiele z nich wciąż nie potrafiło się przystosować.Tobie nie możemynawet zaproponować żadnej pracy.Odebrałam to jako ostrzeżenie.Jeżeli ta halucynacja, która zdawała się coraz bardziejrealna, nie zostanie wkrótce przerwana, znajdę się w pułapce.Przez cały dzień i noc na próżno usiłowałam odzyskać utracony obiektywizm.Tadialektyka przerastała mnie: moje zmysły zbyt świadomie odbierały zmysłowe bodzce otoczenia.Zbyt silna i przekonywająca była konsekwentna spójność otaczających mnie zjawisk.Po upływie doby ponowna wizyta tego samego tria dała mi do zrozumienia, że minął czasdo namysłu.- Mam wrażenie - zaczęłam - że lepiej rozumiem teraz swoją sytuację.Proponujecie mibezbolesną niepamięć zamiast załamania, po którym i tak nastąpi niepamięć.I nie widzicie innegowyjścia.- Tak - potwierdziła jedna z nich, a pozostałe zgodziły się w milczeniu.- Ale podczashipnozy będziemy potrzebowały twojej współpracy.- Wiem o tym - powiedziałam.- Rozumiem też, że w takim układzie uchylanie się odwspółpracy byłoby daremnym uporem.W związku z tym.tak, zamierzam współpracować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]