[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale gotów był pan zapłacić siedemnaście tysięcy dolarów. Fakt. Dlaczego? Dlatego, że chciałem panią poznać.Oniemiała.Uśmiechnął się znowu. Nie kłamię.Patrzyła na niego. Nie wierzę panu. Gdybym w to nie wszedł, miałaby go pani za czternaście i pół tysiąca, ale pozostałbymniezauważony.Po raz drugi nie mogła dobyć głosu. Gniewa się pani na mnie? zapytał. Czy to znaczy, że pan mnie zmusił do wydania o trzy tysiące dolarów więcej, żebym panazauważyła? Na to wychodzi. A więc tak.Gniewam się na pana. Niech się pani nie gniewa, proszę. Pan chyba zwariował.Zaprzeczył: Na pewno nie. Przechylił głowę. Wie pani, mógłbym łatwo powiedzieć, że rozpaczliwiechciałem mieć ten dywan, ale ponieważ pani się podobał, zrezygnowałem.Wtedy by pani uznałamnie za dżentelmena? Być może. Ale czy uczciwość nie jest większą zaletą? Nie zawsze.Tłum wokół nich się rozrzedzał.Ella spróbowała odejść z godnością. Już pani wychodzi? Tak. Czy o czymś pani nie zapomniała? Nie sądzę. A dywan?Odpowiedziała kwaśno: Sama nie będę go niosła do domu. Gdzie jest ten dom? Nie pana sprawa. Słusznie.Przełożyła torebkę i katalog pod lewą pachę. Dobranoc.Stanął pomiędzy nią i drzwiami. Zje pani ze mną kolację? Oczy jej się rozszerzyły. Oczywiście że nie. Dlaczego? Pan mi się nie podoba.Jego oczy migotały. Czy dlatego, że chciałem panią poznać nawet za cenę siedemnastu tysięcy dolarów? Przecież pan wiedział, że nie ryzykuje pan ani grosza odparowała. Nie mogłem wiedzieć, czy pani się nie wycofa. Pan wiedział, że się nie wycofam.Spuścił głowę, niby to pokornie. Proszę, niech pani ze mną zje kolację. Nie odpowiedziała stanowczo.Podniósł wzrok. Poza tym, że się pani nie podobam, dlaczego pani nie chce? Poszukała powodu. Nie cierpię wąsów.Wyraznie był zaskoczony. Rzeczywiście? Rzeczywiście.Podszedł do niej William. Tu jesteś.szukałem cię. Bonsoir, papa. Pocałowała ojca w policzek. Słyszałem, że przebiłaś. Zwrócił się do jej współzawodnika. Cześć, Harry. Przywitalisię uściskiem rąk. Udany wieczór, Williamie? Ze wszech miar.A dla ciebie? Mieszany. C est la guerre powiedział William beztrosko. Już znasz, jak widzę, moją córkę.Ella okrągłymi oczami patrzyła na nich obu. Obawiam się, że ona mnie nie bardzo lubi. Dlaczego? Co zrobiłeś? Byłem podły. Och! To nie w twoim stylu, Harry.Ella się zirytowała. Chyba nie wypada rozmawiać o mnie tak, jakby mnie tu nie było.William uśmiechnął się. Przepraszam, kochanie.Czym ten człowiek ci się naraził? Chyba powinieneś nas sobie przedstawić zaproponował Harry.William objął ją ramieniem. To jest Ella, moja córka dokonał prezentacji. Ella, to jest Harry Bogarde, przyjaciel. Twój? Mój.Bogarde zrobił minę. Ella mówi, że nie chce zjeść ze mną kolacji. Myślałem, że zjemy we troje powiedział William. Tak myślałeś? Ella zirytowała się jeszcze bardziej.Ojciec zwykle nie traktował jejnonszalancko. Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, oczywiście. Nie widzę dużego wyboru. Przypuszczałem, że może jesteś zmęczona, więc zarezerwowałem stolik w St.Regis.Odpowiada ci, Harry? Cudownie. Czy mam coś teraz załatwić z moim dywanikiem? zapytała Ella.William przeczącopotrząsnął głową. Przecież wiedzą, kim jesteś. Uśmiechnął się do nich obojga. Jedziemy? %7łałuję, ale ja dopiero za pół godziny powiedział Bogarde. Dlaczego? Wyskoczyła pewna niespodziewana sprawa. Czy mogę ci w tym jakoś pomóc?Bogarde zachichotał. Niestety, nie.Proszę, idzcie już, spotkamy się w St.Regis.W sali King Cole a popijali szampana, gdy Bogarde stanął przy ich stoliku. Szampan mnie podniesie na duchu.Ella patrzyła na niego oszołomiona. Pana. zamrugała pana wąsy. Już ich nie ma. Usiadł. Ale dlaczego?Wzruszył ramionami. Powiedziała pani, że nie cierpi wąsów.William się roześmiał. Tak powiedziałaś? Tak, ale wcale nie.Bogarde pochylił się ku niej z powagą. To, że się pani nie podobam, omal mnie nie powaliło.Starania, żeby to zmienić, zabiorąsporo czasu, ale wąsów mogłem się pozbawić natychmiast. Potarł się nad górną wargą. Muszęprzyznać, że wolałbym je zgolić nie tak pośpiesznie, ale czego się nie robi dla pięknej kobiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]