[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ładen cholerny sukinsyn mu tego niezabierze.Wyjął telefon i znów spróbował uzyskać połączenie.Za słaby zasięg.Do diabła.Kolejny wystrzał rozległ się o wiele bliżej.Patrick uśmiechnął się dosiebie. No, chodz tu, kanalio  wymamrotał.Patrick przyparł do skały, zgiął kolana i mocno ścisnął rękojeść pistoletu.Zapadła całkowita cisza.Mięśnie szczęki napięły mu się do granicmożliwości. Chodz.Nagłe dudnienie odbiło się echem w kanionie.Co jest, do diabła?Patrick zesztywniał i nastawił uszu.Zdecydowanie nie był to wystrzał ani dzwięk silnika samochodu, chociażto drugie powitałby z otwartymi ramionami.Kolejne dudnienie niczym odgłos burzy.I wtedy zrozumiał.To jaskinia albo stary szyb kopalni.Nagle chwycił go ból w klatce piersiowej.Rozległo się następne potężne dudnienie.Z wejścia do opuszczonej kopalni, w której schronili się Bree i Peter,wyleciała chmura pyłu.164RS Patrick zadrżał z przerażenia.Zerwał się do biegu i, nie bacząc na niebezpieczeństwo, pognał wkierunku zabitego deskami wejścia.Spomiędzy skał buchnął kolejny tuman kurzu.A potem zapadła cisza.Patrick zastygł.Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, miał wrażenie, że za chwilę wyskoczymu z piersi.Ponownie ruszył przed siebie. Nie ruszaj się.Patrick zatrzymał się w miejscu i zamarł. Jeszcze krok, a będziesz trupem.165RS ROZDZIAA JEDENASTYBree zakaszlała i dzwignęła się spod warstwy gruzu.Peter?Delikatnie potrząsnęła chłopcem.Przygniatała go swoim ciężarem. Kochanie? Jęknął.Dzięki, Boże. Wszystko w porządku, kochanie? Boli  wystękał.O Boże.Latarka.Potrzebna jej była latarka! Pomacała dokoła siebie.Gdzie talatarka? Peter znowu jęknął i zaczął szlochać. Niech tylko znajdę tę latarkę, skarbie, i za chwilę mama się tobązajmie. Serce waliło jej jak młot. Ja ją mam  wymamrotał i stuknął ją latarką.Zalała ją fala ulgi. Dobrze się spisałeś, kochanie.Dzięki ci, Boże.Dzięki.Włączyła latarkę i zaczęła oględziny.Z oczu Petera leciały łzy, a jegotwarz wykrzywiał grymas bólu, ale nigdzie nie było widać krwi.Nic też niewskazywało na to, żeby miał uszkodzoną szyję lub głowę. Gdzie cię boli, kochanie?  Na tułowiu również nie było śladu krwi i wogóle Peter nie miał żadnych widocznych obrażeń. Moja noga  krzyknął z płaczem. Moja noga! Oświetliła jego nogi. Dotknę teraz twoich nóg, jedna po drugiej, dobrze?Chłopiec zajęczał, al� nie sprzeciwił się.Delikatnie przesunęła palcami po jego prawej nodze.%7ładnych protestów.Wszystko zdawało się być okej.Czas na lewą.166RS W tej samej chwili, w której dotknęła jego lewej nogi, Peter wydał zsiebie okrzyk bólu. Już dobrze.Będę dotykać bardzo delikatnie.Jej tętno przyspieszyło.Przez myśl przeszły jej wszystkie możliweobrażenia, jakie mógł odnieść chłopiec, łącznie z wylewem wewnętrznym,który mógł wystąpić, jeżeli miało miejsce skomplikowane złamanie. Powiedz mi, jeżeli boli cię fragment nogi, którego dotykam.Przesuwała palcami powoli w dół uda, potem nad kolanem, a kiedydotarła w okolice łydki, Peter wrzasnął.Bree natychmiast cofnęła rękę. Dobrze już, dobrze.Azy popłynęły po jej zakurzonym policzku.Delikatnie pochyliła się nadsynkiem i przycisnęła do siebie. Nie jest tak zle  pocieszyła chłopca.Ze wszystkich sił starała się opanować głos, żeby nie drżał, ale nieudawało jej się to.Sprawdziła ciało Petera jeszcze raz.Na biodrach i miednicy nie byłośladu krwi.Podniosła się i powiedziała: Okej.Kochanie, zbadam cię teraz od głowy w dół.Powiesz mi, jeżelicoś się zaboli, prawda?Proszę, Boże, oby tylko nic więcej już się nie zawaliło w tej kopalni.Peter jęczał nieprzerwanie, ale upierał się, że prócz nogi nic więcej go nieboli.Także jego odruchy wydawały się w porządku.yrenice miał odrobinęposzerzone, ale to prawdopodobnie ze strachu, albo przez ciemność, któraogarniała zawalony korytarz.167RS Do diabła, nie była niczego pewna.Nagle wszystko, czego nauczyła siępodczas kursów pierwszej pomocy, jakby wyparowało.Gdyby tylko miała nóż.Albo nożyczki.Cokolwiek, co umożliwiłoby jejrozcięcie nogawki i oględziny obrażeń.Ale Bree bała się ruszyć Petera.Usiadła na piętach i spróbowała zastanowić się nad sytuacją. Sprawdzę twoje stopy, w porządku? Będę naprawdę delikatna. Mamusiu, proszę, niech mnie już więcej nie boli.Dlaczego to nie mogła być ona? Oddałaby wszystko, byleby oszczędzićmu bólu. Postaram się.Przełknęła ślinę.Gardło miała tak suche, że aż bolało.Z największąostrożnością odsznurowała i delikatnie zdjęła jego prawy but. Wszystko dobrze?  zapytała, poruszając jego stopą. Tak  wyjęczał w odpowiedzi. Spróbujmy z drugą nogą.Bree rozwiązała lewy but, a potem, wstrzymując oddech, powoli gozdjęła.Obejrzała stopę synka. Nie boli tutaj?Pokręcił głową. To dobrze.%7łałowała, że nie może dokładniej przyjrzeć się jego łydce.Jedyne, comogła stwierdzić po pobieżnych oględzinach, to to, że nastąpiło złamaniewieloodłamowe.W połowie długości łydki znajdował się wyrazny guz.Wyglądało na to, że kość została całkowicie przełamana, ale brak było wilgoci,która wskazywałaby na to, że przebiła skórę.168RS Ale z drugiej strony Bree była tylko policjantką, a nie lekarzem  cóżmogła wiedzieć?Zachować spokój.Jeżeli Peter wyczuje, że jest zdenerwowana, wtedy onrównież nie zdoła się uspokoić.Musiała być dzielna, żeby i on trzymał siędzielnie. Wyjdziemy stąd?  zapytał cicho.Zadygotała ze strachu. Pewnie, że tak.Patrick jest na zewnątrz.Założę się, że już organizujepomoc.Jeżeli nadal żyje.Bree zamknęła oczy i odegnała od siebie ponurą wizję.Przed oczamimiała twarz agentki Grainger.Nie.Patrick nie mógł być martwy.Wszystko będzie dobrze.Myśl jak policjantka, Bree.Nie myśl jak ofiara albo jak matka.Myśl jakpolicjantka, powtarzała sobie w duchu. Spróbuję dostać się do wejścia i zawołać Patricka.Być może mnieusłyszy  oznajmiła.Akanie zamieniło się w histeryczny szloch. Nie zostawiaj mnie  powiedział Peter. Będę bardzo niedaleko.Będziesz cały czas widział światło latarki.Znajdowali się nie więcej niż cztery, pięć metrów od zawalonego wejściado kopalni. Nie!  zawył. Przypomnij sobie, jak byłeś młodszy i musiałam sprawdzać, czy nie mapotworów w szafie.Siedziałeś na łóżku i patrzyłeś, jak przechodziłam na drugą169RS stronę pokoju i zaglądałam do szafy, prawda? Teraz będzie tak samo zapewniła go. Okej?Skinął raptownie głową.Bree nie spieszyła się, tylko metodycznie usuwała rumowisko.Zmysłymiała wyostrzone do granic możliwości.Nasłuchiwała najlżejszego odgłosu,bacząc, czy gdzieś nie przesypuje się pył, co oznaczałoby, że za chwilę runiekolejny fragment kopalni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl