[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Jesteś gotów do kąpieli? Cały się spociłeś.- Tak - odparł, popijając wodę i wylewając trochę na koszulę.- Pozwolisz, że przygotuję mu kąpiel? - zapytała Taylora.- Jasne, nie przejmuj się mną.Denise wyszła z Kyle'em z kuchni i chwilę pózniej usłyszał szum wody i stłumiony dzwiękjej głosu.Opierając się o blat, ocenił fachowym okiem kuchnię.Wiedział, że przed wprowadzeniemsię Denise dom stał pusty przynajmniej przez kilka lat.Mimo jej najlepszych starań w kuchni widaćbyło ślady zaniedbań.Podłoga była lekko spaczona, linoleum pożółkło ze starości.Drzwiczkiszafek wisiały krzywo na zawiasach, a na porcelanowym zlewie widniały rdzawe plamy odcieknącego kranu.Lodówka pochodziła bez wątpienia z tego samego okresu co dom; przypominałamu lodówkę, którą mieli, kiedy był mały.Nie widział podobnej od lat.A jednak widać było, że Denise robiła, co mogła, by kuchnia prezentowała się jak najlepiej.Panował w niej wzorowy porządek: naczynia były odłożone na półkę, blaty pościerane,postrzępiona szmatka złożona porządnie w zlewie.Przy telefonie leżała poczta, która wyglądała najuż posortowaną.Na małym drewnianym stoliku przy drzwiach stały podręczniki podtrzymywane z obu stronprzez dwie doniczki z pelargoniami.Zaciekawiony Taylor podszedł bliżej i przyjrzał się tytułom.Wszystkie dotyczyły psychologii dziecka.Na półce poniżej leżał gruby niebieski segregator znazwiskiem Kyle'a na grzbiecie.Woda przestała płynąć i Denise wróciła do kuchni, świadoma, jak dawno już nie była samaz mężczyzną.Było to dla niej dziwne uczucie; przypomniała sobie stare dzieje, nim zmienił się jejświat.Taylor przeglądał tytuły książek, a ona wzięła do ręki szklankę z herbatą i podeszła bliżej.- Ciekawa lektura - stwierdził.- Czasami.Zauważyła, że zmienił jej się głos, ale Taylor najwyrazniej nie zdawał sobie z tego sprawy.- To wszystko w związku z Kyle'em? - zapytał i kiedy skinęła głową, wskazał segregator.-Co to jest?- Dziennik terapii.Za każdym razem, kiedy z nim pracuję, notuję, co udało mu siępowiedzieć, jak to powiedział, z czym ma problemy, tego rodzaju rzeczy.W ten sposób mogęśledzić jego postępy.- Wygląda to na ciężką pracę.- Bo jest.Masz ochotę usiąść? - zapytała po chwili.Usiedli razem przy kuchennym stole i choć wcale o to nie prosił, wyjaśniła mu, na czympolegają problemy Kyle'a, podobnie jak to zrobiła wcześniej w rozmowie z Judy.Taylor wysłuchał jej, ani razu nie przerywając.- Więc pracujesz z nim codziennie? - zapytał, kiedy skończyła.- Nie, nie codziennie.W niedzielę robimy sobie wolne.- Dlaczego ma takie trudności z mową?- To pytanie za tysiąc punktów - odparła.- Tak naprawdę nikt nie zna na nie odpowiedzi.Taylor wskazał głową stolik z książkami.- Co na ten temat piszą?- W przeważającej mierze niewiele.Piszą dużo o opóznieniach rozwoju mowy u dzieci, alena ogół stanowi to fragment większego problemu.na przykład autyzmu.Polecają stosowanieterapii, lecz nie wyjaśniają, jaka terapia jest najlepsza.Przedstawiają po prostu ten lub inny programi różne teorie co do tego, który z nich jest najbardziej skuteczny.- A lekarze?- To oni są autorami tych książek.Wpatrując się w szklankę, Taylor analizował przez chwilę swoje rozmowy z Kyle'em.- Moim zdaniem, nie mówi tak zle - oświadczył, podnosząc wzrok.- Rozumiałem, co domnie mówił, i myślę, że on też mnie rozumiał.Denise przejechała paznokciem po rysie na stole.To, co powiedział Taylor, było miłe,nawet jeśli nie do końca prawdziwe.- W ostatnim roku zrobił duże postępy - przyznała.Taylor pochylił się do przodu.- Nie stwierdzam tego, ot tak sobie - powiedział.- Naprawdę tak uważam.Kiedyćwiczyliśmy łapanie piłki, mówił, kiedy mam ją rzucić, a kiedy ją złapał, mówił  dobra robota.Raptem cztery słowa. Rzuć piłkę. Dobra robota.To niewiele, jeśli się nad tymzastanowić, chciała powiedzieć i miałaby świętą rację.Ale Taylor był miły i w tym momencienaprawdę nie miała ochoty wdawać się w dyskusję na temat ograniczonych zdolności językowychKyle'a.Bardziej interesował ją mężczyzna siedzący po drugiej stronie stołu.Kiwnęła głową,starając się zebrać myśli.- Moim zdaniem to w większym stopniu twoja zasługa niż Kyle'a.Jesteś w stosunku doniego bardzo cierpliwy, czego nie można powiedzieć o większości ludzi.Przypominasz mipewnych nauczycieli, z którymi pracowałam.- Byłaś nauczycielką?- Uczyłam przez trzy lata aż do urodzenia Kyle'a.- Lubiłaś tę pracę?- Uwielbiałam.Pracowałam z ośmiolatkami, a to wspaniały wiek.Dzieciaki lubią swoichnauczycieli i wciąż jeszcze chcą się uczyć.Człowiek czuje się tak, jakby naprawdę mógł odmienić ich życie.Taylor wypił łyk herbaty, obserwując Denise ponad krawędzią szklanki.We własnej kuchni,w otoczeniu własnych rzeczy, wydała mu się mniej twarda, mniej spięta.Wyczuł również, żemówienie o sobie nie jest czymś, do czego przywykła.- Masz zamiar wrócić do zawodu? - zapytał.- Któregoś dnia.Może za parę lat.Zobaczymy, co się wydarzy - odparła i wyprostowała sięlekko na krześle.- A ty? Mówiłeś, że jesteś przedsiębiorcą budowlanym.Taylor pokiwał głową.- Od dwunastu lat.- I budujesz domy?- Robiłem to kiedyś, lecz generalnie zajmuję się przebudową.Gdy zaczynałem, były tojedyne zamówienia, na jakie mogłem liczyć; nikt inny nie chciał tego robić.Ale lubię to.To dlamnie większe wyzwanie niż budowa czegoś nowego.Trzeba pracować, opierając się na czymś, cojuż istnieje, i nic nie jest takie łatwe, jak się pierwotnie wydawało.Poza tym większość ludzi maograniczony budżet i cała zabawa polega na tym, żeby dać im jak najwięcej za określone pieniądze.- Myślisz, że mógłbyś coś zrobić z tym domem?- Jeśli chcesz, mogę sprawić, że będzie wyglądał jak nowy.Wszystko zależy od tego, ilechcesz wydać.- No cóż - odparła dziarsko.- Tak się składa, że mam do wydania dziesięć dolców.Taylor podparł dłonią podbródek.- Hmm.- mruknął, przybierając poważny wyraz twarzy.- Moglibyśmy zrezygnować zblatów z corianu i najnowocześniejszej zamrażarki - oznajmił i oboje się roześmieli.- Jak ci siępodoba praca w �semce? - zapytał.- Jest w porządku.To dokładnie to, czego w tej chwili potrzebuję.- Co powiesz o Rayu?- Wspaniały człowiek, naprawdę.Pozwala Kyle'owi spać na zapleczu i to rozwiązuje wieleproblemów.- Opowiadał ci o swoich dzieciakach?Denise uniosła lekko brwi.- Twoja matka zadała mi dokładnie to samo pytanie.- No cóż, kiedy pomieszkasz tu dość długo, przekonasz się, że wszyscy wiedzą wszystko owszystkich i w swoim czasie wszyscy pytają cię o to samo.To małe miasto.- Trudno zachować anonimowość, prawda?- Nie sposób.- A jeśli nie będę się z nikim zadawać? - Wtedy ludzie też będą o tym gadać.To wcale nie jest takie straszne, kiedy się do tegoprzywyknie.Ludzie w większości nie są zli, lecz po prostu ciekawi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl