X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział dokładnie, gdziesię znaj�duje, choć ona nie miała o tym pojęcia.Strzały.WybuchyGdy spojrzała na obóz, wydało się jej, że przetacza się po nim front.Gryzący dym.Ciała.Walka.Stanęła na ścieżce, przypatrując się temu ze zdumieniem.Co tu się dzieje? Gdy helikopter wrócił,walka miała już dobiec do końca.Ale się nie skończyła.- Co ty tu, do diabła, robisz? - Logan znalazł się tuż obok niej.- Mniejsza z tym.Tylko niepodchodz bliżej.Bassett, zostań z nią - rzucił przez ramię"Stojący za nim wysoki, szczupły mężczyzna skinąłgłową"_ Mogę przysiąc, że palcem nie kiwnę, póki po mnie nie wrócisz.Logan odwrócił się i pobiegł w kierunku obozowiskaRozdział piątyNie czas teraz na uprzejmości, ale nazywam się Tom Bassett - powiedział mężczyzna, stojący obokSary.�A pani?- Sara Patrick - odparła roztargnionym głosem, utkwiwszy wzrok w Loganie."Co ty tu, do diabła, robisz?" - powiedział Logan.- Nie mam pojęcia, skąd się tu pani wzięła, ale miło mi panią widzieć.Do diabła, miło mi widziećkażdego prócz tych gamoniów Rudzaka.- Bassett potrząsnął głową.�Myślałem, że to już naprawdękoniec ze mną.Gdy zoba�czyłem, że Logan wpada do mojego namiotu, chciałem go ucałować.- Chyba nie byłby zachwycony.Skoro Logan się jej nie spodziewał, to najwyrazniej nie wezwali helikoptera przez radio.Ale helikopter nadlatywał.Słyszała go.Boże drogi!- Niech pan tu zostanie.- Pobiegła w stronę obozu.Nie straciła jeszcze z oczu Logana, który pośród dymu szedł do Galena.Wraz z Montymprzemknęła się przez obóz i stanęła obok nich.Logan spojrzał na nią z niezadowoleniem.- Mówiłem ci, żebyś.- Zamknij się.Uważasz, że przyszłam tu, żeby sobie popatrzeć, jak kogoś zabijasz albo okaleczasz?Wezwałeś helikopter przez radio?- Jeszcze nie._ Słyszałam helikopter, niech to szlag.A jeśli to nie był pilot Galena, to w takim razie kto?Zesztywniał.- Cholera jasna! Rudzak! Jesteś pewna?!_ Latałam już tyloma helikopterami, że rozpoznam ten dzwięk we śnie.Nie udało ci się go zmylić.- W jakiej odległości mógł się znajdować?_ Wtedy był niezbyt blisko, ale teraz może być już prawie nad nami.Galen odwrócił się"- Poproszę przez radio, żeby nas zabrali.- Pomachał ręką i krzyknął do swoich ludzi: - Zabieramysię stąd._ Powiedz pilotowi, żeby wrócił na porębę - rzekł Lo�gan.- Musimy tam podbiec._ Wez Bassetta i uciekajcie stąd.My pogonimy tuż za wami.To nie jest.Wirniki.Ogłuszające.Tuż-tuż.Serce Sary zabiło mocniej.Nie widziała helikoptera przez palmy, ale musiał być blisko i z każdąminutą zbli�żał się coraz bardziej.Logan ujął ją pod ramię"- Biegnij co sił.Ja zabiorę Bassetta.Nie trzeba jej było tego dwa razy powtarzać.- Monty!Gałęzie uderzały ją w twarz, gdy przedzierała się przez dżunglę z Montym u boku.Helikopter przeleciał nad nią, niemal dokładnie nad samym obozem. Pociski.Helikopter zionął ogniem na całe, leżące w dole obozowisko.Logan i Bassett znajdowali się teraz tuż obok niej.Kolejne strzały z helikoptera.Galen i jego ludzie biegli tuż za nimi, po czym minęli ich i pognali na porębę.Oddalona była ledwie o półtora kilometra, a wydawało się jej, że musi przebiec jeszcze ich z tysiąc.Płuca bolały ją, gdy próbowała wtłoczyć w nie powie�trze.Boże, jakże się bała.Przestań.Strachzawsze działa na niekorzyść.Bała się już kiedyś i przeżyła.Przeżyje i te�raz.Poręba znajdowała się wyżej przed nią.Czy będzie tam helikopter?Lądował, gdy wyskoczyli z dżungli.Ludzie Galena nie czekając nawet, aż dotknie ziemi,szarpnięciem otworzy�li drzwi i czym prędzej wtłaczali się do środka.Galen stał przy drzwiach,gestem nakazując im się pospieszyć, po czym sam wskoczył na pokład.Bassett dobiegł do helikoptera, a Galen wepchnął go maszyny.- Logan! - krzyknął Galen.- Pospiesz się, do cholery!Musieli nas wytropić.Słyszę, że nadlatują.- Ja też.- Logan wpatrywał się w niebo.- Niech Sara i pies wsiadają.Gdy zerknęła przez ramię, ujrzała, że helikopter Rudzaka leci nisko nad ziemią, zbliżając się ku nimz dużą prędkością"- Pospiesz się.- Galen wyciągnął rękę do Sary.- Mont y! - zawołała i retriever wskoczył wraz z nią dohelikoptera.Pociski.Sypiące się gradem z helikoptera Rudzaka.Logan odsunął się od śmigłowca, uniósł broń ipuściłserię w zbliżającą się maszynę.Kolejny deszcz kul.- Logan! - krzyknął Galen.Logan leżał na ziemi, z jego uda tryskała krew.- Zabieraj się stąd, Galen.- Akurat.- Galen wyskoczył z helikoptera.Ale wyprzedził go Mont y, który już pędził do Logana.- Mont y! - wrzasnęła Sara.Mont y zaczął ciągnąć Logana za koszulę, usiłując goprzesunąć.Sara wyskoczyła z helikoptera.Kolejne pociski.Monty.Nieruchomy.Krwawiący.- Nie! - Opadła na kolana obok Monty'ego.Ciągle od-dychał.Bogu dzięki.- Wracaj do helikoptera.- Galen przykucnął obok niej.- Zajmę się Logariem.- Za nic w świecie nie zostawi Monty'ego.Najpierw wpakuj psa, Galen - rzekł Logan.- Mówię, docholery, najpierw wsadz psa.- To mój pies.Ja się.- Sara urwała, gdy Galen podniósł Monty'ego.- Zajmij się swoim psem - powiedział Logan.- Galen poradzi sobie.- Zamknij się.- Podniosła Logana chwytem, jakiego używają strażacy, i z trudem wstała.Jezu, alebył ciężki.Trzy kroki wystarczyły, by wsadziła go do helikoptera.�Startuj.Kolejne strzały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl