[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zareagowała na przyganę w jego głosie.- Tęskniłam za tobą.Dlatego właśnie przyjechałam do Rzymu.Chciałam cięzobaczyć.- A Tom Kealy?- Byłam z nim związana, to prawda - odparła i zawahała się.- Ale on to nie ty -Podeszła bliżej.- Nie wstydzę się tego, że z nim byłam.Sytuacja Toma jest bardzostymulująca dla dziennikarza.Stwarza wiele możliwości.- Spojrzała mu w oczy.- Ale chcęwiedzieć.Dlaczego pojawiłeś się w sali Trybunału? Tom mówił, że papiescy sekretarzezwykle nie zajmują się takimi sprawami.- Wiedziałem, że tam będziesz.- Czy poczułeś radość na mój widok?Zastanawiał się nad odpowiedzią i w końcu zdecydował.- Ty nie wyglądałaś na zbytnio ucieszoną moim widokiem.- Usiłowałam jedynie ocenić twoją reakcję.- O ile sobie przypominam, nie dałaś niczego po sobie poznać.Odeszła od niego w stronę okna.- Kiedyś łączyło nas coś wyjątkowego, Colinie.Nie ma powodu temu zaprzeczać.- Nie ma też powodu przerabiać tego jeszcze raz.- To ostatnia rzecz, jakiej pragnę.Jesteśmy starsi.I mam nadzieję, że mądrzejsi.Czynie możemy być przyjaciółmi?Przyjechał do Rumunii jako papieski posłaniec.Teraz uwikłał się w pełną emocjirozmowę z kobietą, którą kiedyś kochał.Czy Bóg ponownie wystawiał go na próbę? Niemógł zaprzeczyć, że kiedyś byli sobie bliscy Jak powiedziała, łączyło ich wszystko.Byłacudowna, gdy zmagał się z poznaniem swojej przeszłości, była cudowna, gdy mówił, coprzydarzyło się jego biologicznej matce i gdy zastanawiał się, dlaczego biologiczny ojciec nieprzyznał się do niego.Z jej pomocą zdołał okiełznać wiele z gnębiących go demonów, choćwciąż nowe podnosiły głowę.Być może rozejm z własnym sumieniem byłby rzecząodpowiednią.W czym mogłoby to im zaszkodzić?- Chciałbym tego.Miała na sobie czarne spodnie przylegające do smukłych nóg.W dobranym do nichżakiecie w jodełkę oraz w czarnej skórzanej kamizelce wyglądała trochę na rewolucjonistkę,którą kiedyś przecież była.W jej oczach nie było już marzycielskiego blasku.Spoglądała naświat trzezwo.Może nawet za bardzo.Ale gdzieś w głębi kłębiły się prawdziwe uczucia, onzaś za tym tęsknił.Przeniknął go osobliwy dreszcz.Przypomniał sobie, jak przed wieloma laty schronił się w Alpach, by tam zyskać czasna przemyślenia, i podobnie jak dzisiaj ona pojawiła się w drzwiach, powodując w jegogłowie jeszcze większy zamęt.- Co właściwie robiłeś w Zlatnej? - zapytała.- Dowiedziałam się, że sierociniec jesttrudnym miejscem, którym kieruje stary ksiądz.- Byłaś tam?Przytaknęła.- Zledziłam cię.Znowu kłopotliwe realia, ale nie skomentował tego.- Byłem tam, by porozmawiać z tym księdzem.- Czy możesz mi o tym opowiedzieć?Sprawiała wrażenie zainteresowanej, on zaś czuł potrzebę porozmawiania o tym.Może ona okaże się pomocna.Lecz jeszcze jeden aspekt należało uwzględnić.- Prywatnie,między nami? - zapytał.Jej uśmiech sprawił, że poczuł ulgę.- Oczywiście, Colinie.Prywatnie, nie dla prasy.1920:00Michener zaprowadził Katerinę do Caf� Krom.Całe dwie godziny przegadali w jegopokoju.Opowiedział jej w skróconej wersji o tym, co przydarzyło się Klemensowi XV wciągu ostatnich kilku miesięcy i wyjaśnił powody, dla których przyjechał do Rumunii.Ominąłjedynie fakt przeczytania listu Klemensa do Tibora.Poza kardynałem Ngovim papież nie miałz kim rozmawiać o swoich troskach.A nawet rozmawiając z nim, wiedział, że dyskrecja jestlepszą taktyką.Watykańskie sojusze były nietrwałe.Dzisiejszy przyjaciel jutro mógł byćzatwardziałym wrogiem.Katerina nie była sprzymierzona z nikim w obrębie Kościoła, niebyła też ignorantką w kwestii trzeciej tajemnicy fatimskiej.Opowiedziała mu o artykule,który napisała dla duńskiego magazynu w 2000 roku, kiedy Jan Paweł II objawił światu jejtreść.Publikacja dotyczyła pewnej skrajnej grupy przekonanej, że trzecia tajemnica fatimskajest wizją apokaliptyczną, złożoną metaforą, którą Dziewica Maria posłużyła się, by wczytelny sposób przepowiedzieć bliski już koniec świata.Katerina uznała te poglądy zaszalone, a jej artykuł dotyczył obłędu propagowanego przez tego rodzaju kulty.Zobaczywszyjednak reakcję Klemensa w archiwum, Michener nie był już tak pewny, czy rzeczywiście niewiąże się to z obłędem.%7ływił tylko nadzieję, że ojciec Andriej Tibor pomoże położyć krescałemu zamieszaniu.Duchowny czekał przy stoliku obok przeszklonego okna.Na zewnątrz bursztynowapoświata rozświetlała ludzi i uliczny ruch.W powietrzu unosiła się wieczorna mgła.Bistroznajdowało się w sercu miasta, blisko Piaca Revoluciei, po ulicach krążył zabiegany tłum,typowy dla piątkowego wieczoru.Tibor przebrał się zamieniając czarną sutannę na parędżinsów oraz sweter z golfem.Wstał, gdy Michener przedstawiał mu Katerinę.- Pani Lew pracuje w moim biurze.Wziąłem ją ze sobą, by robiła notatki zewszystkiego, co ojciec zechce powiedzieć.Wcześniej zdecydował, że chce, by Katerina wysłuchała tego, co powie Tibor.Doszedł też do wniosku, że kłamstwo będzie lepsze niż prawda.- Jeśli papieski sekretarz życzy sobie tego - odezwał się z przekąsem Tibor - kimżejestem, by to kwestionować?Ksiądz mówił teraz swobodnie i Michener miał nadzieję, że wcześniejszezgorzknienie zniknęło bezpowrotnie.Tibor dał znak kelnerce i zamówił jeszcze dwa piwa.Potem przesunął kopertę po stole.- To moja odpowiedz na pytanie Klemensa.Papieski sekretarz nie sięgnął po kopertę.- Myślałem o tym przez całe popołudnie - podjął Tibor - chciałem sformułować myśliprecyzyjnie, dlatego przelałem je na papier
[ Pobierz całość w formacie PDF ]