X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnio nauczyłam się kłamać w żywe oczy, dzię�ki czemu stałam się dużo wydajniejszą drugą asystent�ką, niż mogłabym się spodziewać.- Ryan widział ją wczoraj wieczorem w Les Deuxz jakimś agentem od Williama Morrisa - powiedziałaCourtney na tyle głośno, aby wyrwać Scotta z jego poke�rowych mrzonek.- Gdzie jest moje pieprzone espresso? - wrzasnął.253 - Już się robi - zaczęłam zbierać się do wyjścia.- Niesądzicie, że Scott potrzebuje pomocy? - spytałam przy�ciszonym głosem, przysuwając się do dziewczyn.Zazwy�czaj pytałam je wyłącznie o godzinę, ale Lary nie byłow pracy, ja zaś martwiłam się, że Scott może przecho�dzić coś w rodzaju załamania.- Nie, no co ty? - odparła Courtney protekcjonalnymtonem.Natychmiast zapragnęłam wsadzić jej ołówki w nos.- Wiem, że powinien udać się do  Promises", ale jaksądzisz: czy to bardzo pilne? Te prochy mogą go przy�prawić o zawał serca albo coś w tym stylu? - zwróciłamsię do Talithy.- Co on tam robi? - Talitha wyjrzała zza biurka, za�puszczając żurawia do gabinetu Scotta.- Gra w internetowego pokera.Chyba stracił już ku�pę pieniędzy.- I pewnie od trzech dni nie spał ani nie jadł?- No nie, chyba musiał, nie sądzisz? To znaczy, jaosobiście nie zamawiałam mu żadnego jedzenia aninie widziałam, żeby spał, ale zakładam, że nie wytrzy�małby tak długo.W końcu jest człowiekiem, a nie wiel�błądem.- Scott jedzie na ritalinie, kochana.- Talitha potrzą�snęła głową z troską.- To speed.Uspokaja i pomaga sięsuper skoncentrować.Ludzie uzależnieni od speedupotrafią ciągnąć bez przerwy przez trzy dni.Założę sięo każdą sumę, że Scottie nie ruszył się stąd od ponie�działku.- O rany, to straszne! - powiedziałam.Moja małomia-steczkowość objawiła się w pełnej krasie, podobnie jakodrosty koloru  Pierdolniętej myszki" (chwilowo niestać mnie było na ponowne farbowanie).- Nie dostanieodparzeń od siedzenia, czy czegoś w tym stylu?- Cóż, jeśli nie przegra wcześniej ostatniego centalub nie umrze w piątek, wtedy rzeczywiście martwiła�bym się o jego odparzenia.Wydaje mi się jednak, że te�raz jest to najmniejszy problem.254 - Może powinnam zadzwonić do jego żony? - spyta�łam w panice.Zajrzałam znowu do gabinetu Scotta, upewniając się,że nie leży z twarzą w klawiaturze.Nie.Wciąż siedziałprzykuty do ekranu.- O tak, kochanie, daj mi asa! Daj mi asa! Asa we flo-pie! Błagam cię, Boże! - krzyczał.- Jeżeli dotychczas nie zauważyła, że go nie ma, naj�pewniej nic ją to nie obchodzi - mruknęła Courtney.- W takim razie może do jego psychiatry? Powinnamdo niego zadzwonić? - Nagle uznałam, że nie mogę zo�stawić Scotta samego.- Jak uważasz.Talitha straciła zainteresowanie Scottem, ponieważw biurze pojawił się właśnie przystojniak z księgowo�ści.Obie z Courtney zaczęły z nim plotkować.Poszłam do Coffee Bean, gdzie Jason zwijał się jakw ukropie.- Hej, Lizzie.Jest coś nowego? - spytał ponad głowa�mi sześciorga klientów.Stanęłam na końcu lady, by nieusłyszeli mnie pracownicy Agencji, którzy przyszli tuna przedpołudniową kawę.- Rozmawiałam z kilkoma młodszymi agentami, ależaden jeszcze nie odpowiedział.Podejrzewam, że prze�czytają scenariusz dopiero w ciągu tego weekendu - od�parłam.Tak naprawdę, już tydzień temu wysłałam manuskryptJasona do sześciu osób i czułam się lekko rozczarowanabrakiem zainteresowania.Wybrałam ich bardzo rozważ�nie, rozmawiałam z każdym osobiście i myślałam, że zaj�mą się naszą sprawą nieco żwawiej.Z drugiej strony,wiedziałam, jak długo czasem trwa zabranie się do lek�tury, dlatego nie uważałam milczenia z ich strony za cośzłowieszczego.Wystarczy, że nasz materiał spodoba sięjednej osobie i będziemy mogli startować do wyścigu.- W porządku.Trzymajmy kciuki.Chcesz coś zamó�wić? - spytał, zrzucając na ziemię stos papierowychkubków.255 - Tak.Potrójne espresso i coś dla mnie, ale zacze�kam.Nie chcę, żeby ktoś mial mi za zle wpychanie siędo kolejki.Sądząc jednak po spojrzeniach niektórych klientów,i tak było już za pózno.Wszak odciągnęłam uwagę Jaso�na od przygotowania kawy.- Tak będzie najrozsądniej - powiedział.Stanęłam więc na końcu kolejki i zaczęłam się zasta�nawiać nad Scottem.Moim zadaniem na dzień dzisiej�szy powinno być utrzymanie go z dala od ostrego dyżu�ru.W związku z tym dodałam do zamówienia trzyciabatty z serem i bekonem oraz dwa koktajle mleczno--owocowe.Musiałam go jakoś dokarmić.- Spotkamy się pózniej u mnie, żeby omówić najnow�szą wersję scenariusza? Zadzwonię do ciebie, to sięumówimy - powiedział Jason.- Jasne.Doskonale - odparłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl